CW 10 lat: Nowoczesność - era intelektu

Widać w tej perspektywie, że Internet, telekomunikacja, globalizacja, integracje gospodarcze itp. to tylko początek nowoczesności, jakby jej pierwszy segment, budowany w naszych latach i iluś dziesiątkach lat następnych. Ale przed nami są wieki i tysiąclecia kolejnych nowoczesności, a naszą trzeba widzieć jako wstęp do tamtych, pierwszą w sekwencji supernowych cywilizacji.

Dlatego zapytany o datę, od której się zaczyna nasza nowoczesność, oprócz roku 1936, w którym powstała definicja komputera i brzemienna we wnioski analiza jego ograniczeń, wymieniam rok 1929 jako ten, w którym wszechświat odsłonił przed ludźmi swą największą tajemnicę: że się rozwija. Poświęćmy tej dacie coś jakby medytację, która by nas usposobiła do głębszego niż gazetowe rozumienia nowoczesności.

W roku 1929 amerykański astronom Edwin Hubble odkrył fakt ucieczki galaktyk, czyli rozszerzania się wszechświata. Jeśli niewielu ludzi dowiaduje się ze szkolnej nauki o tym odkryciu i jego nieogarnionych konsekwencjach, to źle to świadczy o szkole. Odkrycie E. Hubble'a, gdy od niego datować nowoczesność, jest odpowiednikiem odkrycia Kolumba (1492 r.), od którego datujemy epokę nowożytną. Analogia to jednak ułomna, bo Kolumb poszerzył nieco wiedzę o jednym fragmencie naszej planety, podczas gdy odkrycie HubbleŐa inicjuje przełom w pojmowaniu całego wszechświata i miejsca w nim naszego gatunku.

Jak wielki był to przełom, świadczy reakcja Einsteina, która weszła do pouczających opowieści z dziejów nauki. Żeby ją pojąć, trzeba zauważyć, iż jeśli wszechświat się rozszerza, to musiał mieć początek i podlega jakiejś ewolucji. Otóż wynikało to z pierwotnej wersji ogólnej teorii względności, ale tę konsekwencję uznał Einstein za tak niemożliwą, że zmodyfikował ową wersję, żeby nie dopuścić do uznania kosmicznej ewolucji; publikacja tej "poprawionej" wersji nastąpiła w 1916 r. Gdy Einstein zapoznał się z odkryciem Hubble'a, potwierdzającym wersję odrzuconą, uznał to za największy błąd swego życia i do końca gorzko tego żałował.

Co zwiodło Einsteina na pokuszenie? Odwieczna wiara ludzkości! To wielkie słowo, ale tak jest. Cała ludzkość od prapoczątków odróżniała niebo i ziemię. Odróżniała w ten sposób, że świat ziemski uważała za zmienny, niebieski zaś za niezmienny. Teraz nikt nie dopatrzy się przesady czy egzaltacji w stwierdzeniu, że upadek tak odwiecznej wiary i wejście na jej miejsce diametralnie innego obrazu wszechświata, o kolosalnych konsekwencjach filozoficznych i technologicznych, jest faktem godnym tego, by go uznać za początek nowej epoki.

Nowa wizja wszechświata jest antykopernikańska w pewnym szczególnym tego "anty" znaczeniu. Oczywiście, nikt nie zamierza wracać do geocentrycznego systemu Ptolomeusza. Ale było u Ptolomeusza ziarno prawdy: że kosmiczne centrum to miejsce, w którym istnieje życie i rozum. Dziś nie chodzi o centrum w sensie topograficznym. Chodzi o to, że z nieskończonej mnogości możliwych wszechświatów, z których każdy (z matematycznego punktu widzenia) jest prawdopodobny, urzeczywistnił się ten będący najmniej prawdopodobnym. Jest to ten właśnie, w którym żyjemy. To tak, jak gdyby demiurg ewolucji postanowił uprzywilejować inteligencję wyrosłą na podłożu związków węgla. I tak pokierował biegiem wszechświata, żeby tego węgla zgromadziło się w pewnym miejscu pod dostatkiem; i żeby to miejsce pod każdym innym względem sprzyjało powstaniu życia i wyłaniającej się zeń inteligencji.


TOP 200