Wielki chłód, czyli jak wygląda praca menedżera IT na Biegunie Południowym

Od samego początku celem Henryego Malmgrena było dostanie się na Biegun Południowy. Po ukończeniu Politechniki w Texasie (Texas Tech University) w 1998 r. z dyplomem magistra inżyniera informatyki rok w rok starał się o pracę na Antarktydzie. Dopiero w 2001 roku na stanowisku inżyniera sieciowego zatrudniła go firma Rayethon działająca na zlecenie NSF - Amerykańskiej Fundacji Naukowej. Od tej pory Henry dzielił czas pomiędzy siedzibą firmy w Denver, a stacją Amundsen-Scott na Biegunie Południowym. Musiały minąć dwie zimy zanim "wypracował" sobie stanowisko managera IT. Przebywanie na Biegunie to prawdziwe poświęcenie: jak tylko rozpocznie się zima nie ma możliwości wydostania się bazy aż do sezonu letniego - osiem, dziewięć miesięcy później. "Myślałem, że pojadę tam tylko raz, ale powroty okazały się być wyjątkowo łatwe i kuszące" - mówi Henry.

Robert L. Mitchell: Muszę zadać to pytanie - Jaka jest tam pogoda?

Henry Malmgren: W tej chwili jest całkiem przyjemnie. Tylko -53 st. Celsjusza przy wietrze ok. 11 km/h - taką pogodę uznalibyśmy za naprawdę ładny dzień.

Co Cię "opętało" żeby pracować na Antarktydzie?

Do czasu ukończenia szkoły nigdy nie wyjeżdżałem poza Stany. Chodziłem wtedy z dziewczyną, która była na wymianie studenckiej w Europie i słysząc wszystkie te historie, które opowiadała wiedziałem, że chcę dostać pracę gdzieś poza USA. Przeglądając ogłoszenia o pracę znalazłem ofertę pracy na Antarktydzie. Uznałem, że będzie to świetna możliwość "popodróżowania" przez jakiś czas.

Wielki chłód, czyli jak wygląda praca  menedżera IT na Biegunie Południowym

Henry Malmgren na Biegunie Południowym.

Czy tam naprawdę jest oficjalny Biegun Południowy?

Jak najbardziej. Wygląda trochę jak biało czerwone słupki w zakładach fryzjerskich w Stanach. Jest tuż za naszymi drzwiami.

Ale skoro znajdujesz się na krze lodowej, która porusza się z prędkością 9 metrów na rok, skąd wiesz, że biegun jest na pewno na właściwym miejscu?

Mamy taką uroczystość w każdy Nowy Rok, kiedy przemieszczamy właściwy znacznik bieguna. Czasami pojawia się także United States Geologic Survey i dokonuje pomiaru względem słońca, a czasami używamy wysokiej klasy GPS-a uzyskując pomiary bardzo bliskie rzeczywistości. Wtedy też dokładamy nowy znacznik (flagę). W ten sposób widzisz linię wszystkich znaczników rozciągających się od bazy, aż do miejsca nowego pomiaru. Biegun, rok po roku zbliża się do naszej stacji. Za jakieś 20 lat wypadnie w miejscu, gdzie teraz znajduje się nasza "elektrownia".

Jakie są Twoje zadania na stacji?

Mam wiele zadań, począwszy od doglądania infrastruktury IT poprzez satelity, systemy telefoniczne, a skończywszy na krótkofalówkach. W skrócie - jestem odpowiedzialny za wszystko, co związane jest z telekomunikacją i komputerami. Mój zespół to siedem osób świadczących wsparcie dla ok. 250-270 użytkowników podczas sezonu letniego. W okresie zimowym, który trwa przeciętnie od połowy lutego do połowy października, zespół wsparcia liczy cztery osoby, a liczba użytkowników zmniejsza się do 60-70 osób.

Jak wygląda Twój typowy dzień pracy?

Pracujemy minimum dziewięć godzin dziennie, sześć dni w tygodniu. Spędzam kilka pierwszych godzin odpowiadając na maile od ludzi z Denver. Potem idę pogadać z naukowcami i sprawdzić czy niczego im nie brakuje i czy nie mają problemów, które my możemy rozwiązać. Uwielbiam to, że pomimo bycia menedżerem mogę cały czas "dotykać" technologii. Czuję się trochę jak gracz i trener w jednej osobie. Mam za sobą pięcioletnie doświadczenie z naszymi systemami, podczas gdy większość z moich pracowników jest tutaj po raz pierwszy.

Co zabiera Ci najwięcej czasu?

Bezpieczeństwo informacji jest w tej chwili jednym z podstawowych priorytetów. W związku z tym śledzenie zagrożeń, pojawiających się łat i inne takie rzeczy zajmują jedną trzecią naszego czasu. W porównaniu z tym, co było nawet dwa lata temu to spora zmiana.

Jak wygląda wasza serwerownia?

Mamy nową stację, której budowę niedawno (w 2005 roku) zakończono i mamy w związku z tym pełnowymiarową serwerownię z podniesioną podłogą i wszystkim tym, co w każdym innym miejscu na świecie. Jest tam ok. trzydziestu serwerów. Mamy też coś, co nazywamy budynkiem RF (radio frequency), który oddalony jest o kilometr od głównej stacji. Tam też znajduje się zapasowa serwerownia z kilkoma serwerami, SAN-em oraz anteny satelitarne. Jeżeli cokolwiek stałoby się z naszą główną serwerownią możemy przełączyć się do zapasowej.

Czy pracujecie ze swoim odpowiednikiem w Stanach?

W Denver jest cały zespół, z którym w każdej chwili mogę się skontaktować. W dużym stopniu od nich zależymy. Jeżeli mamy problemy i nie możemy ich rozwiązać we własnym zakresie zdecydowanie możemy polegać na ludziach z Denver.

Jaki jest najmniej znany fakt o życiu na Biegunie?

Ludzie byliby bardzo zaskoczeni wiedząc jak dobrze nas tutaj karmią. Mamy małą szklarnię, której produkcja wystarcza do tego, żebyśmy mogli co kilka dni jeść np. sałatę czy inne świeże warzywa.

Czy trudno jest zatrudnić ludzi do pracy na Biegunie?

Z reguły mamy wielu chętnych - mnie samemu dostanie tej pracy zabrało cztery lata. Ale bywa też tak, że mamy za mało kandydatów. To zmienia się w zależności od sytuacji ekonomicznej. W chwili obecnej muszę walczyć o specjalistów od komunikacji satelitarnej z firmami w Iraku i Afganistanie. Ci ludzie są w stanie zapłacić o wiele więcej, niż my. Oczywiście zaletą bycia u nas jest to, że nikt nie będzie do ciebie strzelał.

Jakiego rodzaju trudności technicznych doświadczacie?

Naszą największą bolączką jest przepustowość łączy - od 1.5 Mbit/sec do 3 Mbit/sec. Same łącza nadają się do użycia tylko przez 12 godzin dziennie. Mamy również przekaźnik, który pozwala na jednokierunkową komunikację (wysyłanie danych) z Bieguna w świat. Tego kanału używamy jedynie do przesyłania danych naukowych. Nasz rekord to 94 GB w ciągu jednego dnia. Korzystamy z trzech satelitów, które umożliwiają nam dostęp do internetu. Wszystkie są dosyć zabytkowe. Mamy satelitę meteorologicznego, starego satelitę komunikacyjnego i starego satelitę NASA. Pierwszy został wystrzelony w 1981 roku, pozostałe w 1976 i 1977. W zasadzie zgarniamy wszystko, co możemy znaleźć - każdego satelitę widzimy tylko przez 3-4 godziny dziennie. Poza tym jesteśmy prawie normalną siecią. Używamy sprzętu Cisco, okablowany jest każdy pokój, wszędzie w budynku położone są światłowody, więc jeśli kiedykolwiek desktopy będą podłączane do tego medium jesteśmy na to przygotowani. Staramy się wybiegać tak daleko w przyszłość, jak to tylko możliwe.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200