Wielki chłód, czyli jak wygląda praca menedżera IT na Biegunie Południowym

Jaki jest najbardziej interesujący projekt, nad którym ostatnio pracowaliście?

W przeciągu ostatniego roku uruchomiliśmy całkiem fajny system, w którym wykorzystujemy sieć Iridium. Mamy 12 spiętych razem modemów i dzięki temu łączność 24 godziny na dobę, o przepustowości 28.8k. Nikt nie przypuszczał, że to kiedykolwiek zadziała. Nikomu też nie przyszło do głowy, że będziemy mieli stałe łącze na Biegunie. Pełni ono w chwili obecnej funkcję awaryjną. Gdy przestają działać łącza szerokopasmowe automatycznie przełączamy się na Iridium.

A co, jeżeli łącze przestaje działać na waszym końcu? Ciągniecie słomki żeby wybrać osobę, która pójdzie do budynku RF i porusza anteną?

Każdy z nas ma za sobą wycieczkę do centrum zapasowego przy 50 stopniach mrozu i w całkowitych ciemnościach. To część przygody, po którą tutaj przyjeżdżamy. Jeżeli jesteś w stanie podmienić router przy takim mrozie, to będziesz w stanie poradzić sobie z tym zadaniem w każdych innych warunkach.

Wielki chłód, czyli jak wygląda praca  menedżera IT na Biegunie Południowym

Jakim projektom naukowym świadczycie wsparcie?

Jest kilka dużych projektów badawczych. Wszystkie z nich generują olbrzymie ilości danych. Naszym oczkiem w głowie jest ważący prawie 400 kilogramów radio teleskop (South Pole Telescope), którego przekątna wynosi 10 metrów. Jego zadanie polega na skanowaniu tła mikrofal kosmicznych. Naukowcy szukają takich rzeczy jak ciemna materia, a te badania wytwarzają tony danych, które chcą jak najszybciej wysłać do Stanów. Jeżeli nie mielibyśmy łączy satelitarnych musieliby archiwizować te dane przez dziewięcio-miesięczną zimę. Dzięki nim mogą zobaczyć rezultaty swojej pracy znacznie szybciej. Mogą także diagnozować wszelkie problemy z teleskopem i naprawiać je w trakcie trwania sezonu zimowego bez potrzeby czekania przez cały rok.

W jaki sposób zapewniacie wsparcie badaczom i naukowcom?

Ogólnie rzecz biorąc mają swój własny sprzęt, a my dajemy tylko zaplecze. Ale jeżeli coś zaczyna się psuć wtedy staramy się pomóc w dokonaniu napraw. Wielu naukowców - i nie mogę powiedzieć, że ich za to winię - nie chce powierzać swoich danych innym osobom. Nasze wsparcie to tak naprawdę zapewnienie łączności, której potrzebują i odpowiedniej wiedzy technicznej.

Czy warunki pogodowe zakłócają w jakiś sposób ciągłość pracy stacji?

Tutaj jest niewiarygodnie sucho, więc elektryczność statyczna to spore wyzwanie. Przez nią tracimy bardzo dużo laptopów i dysków twardych. Najpoważniejsze awarie to przerwy w dopływie zasilania i uszkodzenia dysków. Znajdujemy się na wysokości 12 tys. stóp gdzie powietrze jest już całkiem rzadkie, a wentylatory nie nadążają z wentylacją. Także twarde dyski źle znoszą dużą wysokość. W większości dysków głowice unoszą się na poduszce powietrznej nad talerzami. W naszych warunkach powietrze zawiera znacznie mniej molekuł, na których mogą się unosić, stąd tak wysoka, niespotykana nigdzie indziej awaryjność dysków.

Co robicie kiedy coś się zepsuje?

Wezwanie serwisu jest trochę trudne. Dlatego też staramy się utrzymywać przynajmniej roczny zapas części zamiennych.

Co jest najbardziej i najmniej przyjemnym elementem waszej pracy?

Najwięcej radości dostarcza praca z naukowcami. Każdy tutaj, od pomywacza przez naukowców do budowlańców ma bardzo ciekawy życiorys. Nikt nie jest przeciętniakiem. Najgorsze jest to, że spędziłem tutaj pełne dwa lata, a bycie z dala od przyjaciół i rodziny, zwłaszcza podczas świąt, potrafi dać w kość.

Jakie nietypowe problemy spotykasz jako menedżer?

Najtrudniejsze jest planowanie, musimy robić wszystko z półtorarocznym wyprzedzeniem żeby otrzymać zapasy na czas. Zaopatrzenie dostarczane jest drogą powietrzną, ale zanim do nas przyleci musi zostać dostarczone do bazy McMurdough, do której dociera drogą morską. Ta praca jest również wymagająca fizycznie. Bardzo wiele osób, które tutaj przyjeżdżają od razu zaczynają cierpieć na chorobę wysokościową. Gdyby nie zimno, otoczenie, brak świeżego jedzenia i warzyw mam czasem wrażenie, że jestem gdzieś w normalnym świecie. Ale wtedy wyglądam przez okno i widzę Biegun Południowy i zdaję sobie sprawę, że trafiła mi się jedna z najlepszych posad na świecie.

Dla wielu centrów danych w Stanach Zjednoczonych nadmiar ciepła jest poważnym problemem. Z pewnością nie jest to wasz problem?

Wydaje się, że chłodzenie na Biegunie nie jest problemem, ale serwerownia wydziela tak dużo ciepła, że odprowadzanie go na zewnątrz jest trudnym zadaniem. Staramy się tak rozprowadzać nadmiar ciepła, aby wykorzystać je do ogrzania pozostałych pomieszczeń. Serwerownia, przed przebudową stacji, miała wyciętą dziurę w ścianie z zamontowanym wentylatorem, który służył do chłodzenia systemów.

A w jaki sposób rozwiązujecie problem "disaster recovery"?

To wielki problem. Przez suchość powietrza i deficyt wody ogień jest jednym z największych zagrożeń na Antarktydzie. Pilnujemy żeby wszystkie nasze dane były niezależnie archiwizowane. Poza tym staramy się dublować tak wiele systemów jak tylko to możliwe pomiędzy obydwiema lokalizacjami.

A co jeżeli jednak wybuchnie pożar?

Mamy system spryskiwaczy. To zupełnie pionierskie rozwiązanie na Biegunie. Budynek jest zaprojektowany modułowo i dzieli się na sekcje. Jeżeli stacja główna kiedykolwiek uległaby zniszczeniu, do naszej dyspozycji jest coś na kształt kapsuły ratunkowej z własnym systemem komunikacji, generatorem awaryjnym i zapasową kuchnią. Mamy też zapasową serwerownię o kilometr od stacji, która pozwala z kolei przetrwać danym. Jeżeli pożar wybuchłby w lecie plan jest taki, że zwyczajnie ewakuujemy wszystkich z bazy. Wtedy jesteśmy zdani na własne siły przez ok. 4-5 miesięcy w zależności od tego, jak szybko będzie mógł pojawić się samolot.


TOP 200