Wieczny format

No dobrze, a co się stanie, gdy trzeba będzie odczytać interesujące dane zapisane na zapomnianej dyskietce 3,5-calowej? Fakt, jeszcze są gdzieś takie napędy, tylko jak długo? A jeśli powiększymy feralną dyskietkę do 5,25 cala? Też nie problem? To bądźmy już całkiem bezczelni: 8 cali może być? Ale załóżmy nawet, że mamy taki napęd (sprawny!). Czy mamy też odpowiedni system operacyjny (np. CP/M) i stosowny program pod nim działający (np. edytor o wdzięcznej nazwie Ąż - była taka efemeryda), który poradzi sobie z danymi zapamiętanymi w specyficznym formacie?

Niedawno podczas prac remontowych gdańskiego ratusza znaleziono w metalowej tulei "list do przyszłych pokoleń" napisany w 1913 roku. Udało się go odczytać. W pojemniku był też drugi list napisany przez innych znalazców w latach 70. minionego stulecia. Papier z drugiej połowy XX wieku był jednak gorszej jakości i nigdy nie dowiemy się, co mieli nam do powiedzenia autorzy tego późniejszego pisma. Czy podobne kłopoty będą miały przyszłe pokolenia, gdy natrafią na list obecnych władz miasta, napisany dla podtrzymania tradycji w listopadzie 2008 roku (www.gdansk.pl/nasze-miasto,512,10476.html) ? A przecież mówimy tu jedynie o swego rodzaju zabawie w butelkową pocztę.

Tymczasem w sferze medycznej znane są przykłady procesów odszkodowawczych odwołujących się do papierowych dokumentów sprzed dziesięcioleci. Inny obszar, gdzie kwestia archiwizacji danych przekracza nawet horyzont 100 lat - prawa własności i księgi wieczyste. Dziś ciągle jeszcze w znacznej mierze papierowe, ale również podlegające nieuchronnym procesom digitalizacji. Czy, gdy w naturalny sposób zrezygnujemy z papieru, potrafimy zagwarantować autentyczność cyfrowych dokumentów?

O włos od prawdy

Manipulacja danymi na papierowym oryginale jest, z dużym prawdopodobieństwem, możliwa do udowodnienia z uwagi na mechano-fizyko-chemiczne właściwości medium i środka użytego do manipulacji (atrament, tusz stempla). Rozwija się śledcza genetyka DNA. Kości Mikołaja Kopernika, pochowanego w 1543 roku we Fromborku, zidentyfikowano 465 lat później na podstawie włosa znalezionego wśród stron starej księgi, setki kilometrów od polskiego wybrzeża - w szwedzkiej Uppsali.

Podobne metody w odniesieniu do danych cyfrowych nie mają zastosowania - zeskanowany dokument możemy oglądać na ekranie, ale nie możemy go dotknąć czy poddać innym badaniom zmysłowo-laboratoryjnym. Stąd w wielu sytuacjach stosowany jest dualizm archiwizacyjny - dokumenty są skanowane, bo to ułatwia zarządzanie nimi i dostęp do potrzebnych danych, ale w przypadkach wątpliwych odwołujemy się papierowych oryginałów.

Problem polega na tym, że ustawodawstwo i jego praktyczna wykładnia nie nadążają za rozwojem techniki i potrzebami informatyzującego się społeczeństwa. Istnieją jednoznaczne interpretacje i znane procedury w odniesieniu do dokumentacji papierowej - wszak funkcjonuje ona od pokoleń. Również praktyka informatyczna wypracowała sprawdzone metody archiwizacji danych, niezależnie od tego czy pod tym pojęciem rozumiemy sporządzanie kopii zapasowych (backup) czy też optymalizację dostępu do danych poprzez ich alokację w różnych obszarach systemu informacyjnego (archiving). Tymczasem sytuacja w obszarze e-dokumentów jest mniej jasna, zarówno w odniesieniu do tych tworzonych wyłącznie na drodze elektronicznej, jak i w sferze rozwiązań hybrydowych, tj. papierowo-elektronicznych. Może nawet w tym ostatnim obszarze, na styku tradycji i elektroniki, wątpliwości są największe.


TOP 200