Wieczny format

Dynamika przechodzenia od dokumentacji papierowej do elektronicznej rodzi pytania natury nie tylko technicznej, ale i prawnej. Czy komputerowo-internetowa pamięć grozi nam cyfrową amnezją?

Zmuszanie dzieci do nauki tabliczki mnożenia może być uzasadnione dydaktycznie, ale argument "a co zrobisz bez kalkulatora" jest dość słaby, bo przecież można założyć posiadanie dostępu do takiego urządzenia "zawsze i wszędzie". Tego typu założenia, milcząco lub wprost, robi się też często w systemach technicznych. Pytamy na przykład: co się stanie, kiedy zabraknie prądu? Mimo że takie sytuacje się zdarzają, rzadko jednak stanowią poważną przesłankę, aby całkowicie rezygnować ze stosowania urządzeń elektrycznych. Owszem, kiedy bezpośrednio może zależeć od nich ludzkie życie (np. szpitale), projektuje się systemy zasilania awaryjnego. A co się stanie, kiedy na lotnisku "padną" komputery w wieży kontrolnej? W tak krytycznych zastosowaniach stawiamy technice warunek ciągłej dostępności. Jednym ze środków gwarantujących jego spełnienie jest redundancja - nadmiarowe dane i nadmiarowy sprzęt.

Wieczny format

W tym obszarze osiągamy praktycznie wysoki stopień niezawodności systemów technicznych, ale mówimy tu o ich poziomie operacyjnym, tj. komputerowym wspomaganiu bieżących działań. Jaka firma może sobie pozwolić na "uwięzienie" całej swojej floty spedycyjnej, gdy klienci czekają na towar? A przecież w dużym, na wskroś skomputeryzowanym przedsiębiorstwie, żaden z tych pojazdów nie opuści zakładowego parkingu bez papierowych czy elektronicznych kwitów dostawczych. Żaden nie zostanie załadowany bez sprawnego systemu komisjonowania i zarządzania magazynem wysokiego składowania. A w tymże magazynie nie pojawi się żadna paleta z wyrobami gotowymi, jeśli planista nie dostarczy danych systemowi wytwórczemu.

Znane są już przypadki, gdy awaria tylko fragmentu jednego z krytycznych procesów, np. w podsystemie fakturowania, grozi nawet upadkiem firmy. Zależność sfery biznesowej, czy wręcz całej naszej cywilizacji, od maszynowo gromadzonych danych wciąż jednak rośnie i w coraz większym stopniu dotyczy także procesów o długości lat i dziesięcioleci. Coraz częściej praktycznego znaczenia nabiera pytanie: czy jesteśmy w stanie zagwarantować dostęp do danych nie za 60 dni, ale i za 60 lat?

Certyfikowana walizka

Dla społeczeństwa informacyjnego tak postawione pytanie, to kwestia jego pamięci, a więc kwestia rozwoju bądź jego braku. Społeczeństwo informacyjne z definicji opiera bowiem swoje funkcjonowanie o dane tworzone i przechowywane maszynowo. Zwłaszcza ten ostatni punkt budzi szereg wątpliwości: czy rzeczywiście potrafimy bezpiecznie i efektywnie archiwizować maszynowe dane, z którymi codziennie się stykamy? Systemowy administrator, odpowiedzialny za takie zadanie, z uśmiechem wzruszy ramionami - w czym problem? W końcu codziennie sporządzamy kopie danych, mamy ich różne generacje przechowywane w różnych miejscach, zabezpieczamy całościowo i przyrostowo, na poziomie systemu operacyjnego, bazodanowego czy aplikacyjnego. A jeden kolega to nawet biega z walizką do wynajmowanej skrytki bankowej, gdzie deponujemy co ważniejsze pliki. Krótko mówiąc: nasze dane są całkowicie bezpieczne i w 100% zarchiwizowane. I mamy nawet na to audytowe certyfikaty.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200