W poszukiwaniu superinformatyka

Inne interesujące wnioski można znaleźć pod adresem ask.slashdot.org/article.pl?sid=08/02/27/2034228. Swoją drogą, czy pracodawca, który sam nie zna angielskiego, może tego wymagać od swoich pracowników?

Gdzie szukać talentów?

Artykuł Finding Great Developers (Znajdowanie doskonałych twórców oprogramowania) - zamieszczony w wspomnianym już serwisie Joel on Softwarehttp://www.joelonsoftware.com/articles/FindingGreatDevelopers.html - to tekst wart analizy każdej osoby zmagającej się z rekrutacją informatyków; wymienione są trzy podstawowe sposoby poszukiwania projektantów i programistów oprogramowania: tropienie utalentowanych programistów na konferencjach branżowych, wyławianie i późniejsze szkolenie utalentowanych studentów poprzez regularne praktyki studenckie i wreszcie tworzenie wokół firmy społeczności będącej rezerwuarem talentów. Ostatnia z tych opcji opatrzona została przez autora artykułu gwiazdką z przypisem "trudne".

Autor stwierdza krótko: najlepsi ludzie w każdej dziedzinie po prostu nigdy nie pojawiają się na rynku. W ciągu całej kariery ubiegają się może o cztery miejsca pracy. Mechanizm jest prosty: najlepsi absolwenci uczelni uczestniczą w praktykach zawodowych dzięki kontaktom promotora, a później dostają ofertę pracy od firmy, która ich w ten sposób już sprawdziła, i nie zawracają sobie głowy ubieganiem się o inną pracę. Jeśli już zdecydują się na porzucenie firmy, to zazwyczaj po to, aby założyć wraz z kolegami własną, przejść za swoim szefem do innej lub złożyć podanie o pracę nad wybraną technologią w jakiejś korporacji, którą to pracę bez problemu dostają, bo są świetni, o czym wiedzą i oni, i ich kolejny pracodawca. Nie ma więc sensu zbieranie CV i ich późniejsze filtrowanie, bo w ten sposób można znaleźć najwyżej słabiutkich kandydatów, którzy obecni są na rynku w nadreprezentacji.

Czego nie robić, szukając pracownika

  1. Nie pisz, że wymagasz 5-letniej znajomości technologii, która istnieje na rynku od trzech lat.
  2. Zamień wszystkie "wymagane" na "mile widziane".
  3. W czasie rozmowy kwalifikacyjnej nie przeprowadzaj idiotycznych quizów z pytaniami typu: Jak zabrałbyś się do przeniesienia Rys w nowe miejsce? - narażasz się na śmieszność i zniechęcasz myślących.
  4. Nie przywiązuj się do idei zatrudniania wyłącznie pracowników z wyższym wykształceniem.
  5. Ogranicz listę wymagań do minimum, ale skieruj ofertę do właściwych ludzi.
  6. Zastanów się co możesz zrobić, by Twoja firma była lepszym miejscem pracy - i jak dotrzeć z tą informacją do potencjalnych pracowników.
  7. Nie upieraj się przy zatrudnianiu samych supergwiazd - żaden zespół tego nie wytrzyma.

Poszukiwanych kandydatów trzeba wyśledzić. Gdzie oni są? Na jakich konferencjach się pojawiają? Jakie serwisy, listy i fora dyskusyjne czytają? Gdzie mieszkają i gdzie się bawią? Jeden z czytelników serwisu Slashdot podpowiedział: poszukaj w klubach stripteasu pod Bostonem - i jest to propozycja zabawna, ale wcale nie tak absurdalna, jak mogłoby się wydawać. Do jakich organizacji należą? Może uczestniczą w projektach open source? Niezależnie od stosunku do wolnego oprogramowania trzeba przyznać, że zaangażowani w te projekty ludzie są zazwyczaj pasjonatami programowania. Co więcej, ich kod i stworzoną przez nich dokumentację można przejrzeć i ocenić, czyli: wyłowić najlepszych. Oczywiście, o ile samemu jest się zdolnym ocenić jakość ich pracy.

Źródłem ludzi, którzy naprawdę lubią się uczyć i szybko adaptują się do zmian technologicznych, mogą być konferencje dotyczące najnowszych, wschodzących technologii. Naturalnie, znalezienie właściwych ludzi to dopiero połowa sukcesu - trzeba ich jeszcze przekonać do zmiany miejsca zatrudnienia.

Nie pytaj, co pracownik może zrobić dla firmy

Internauci z serwisu Slashdot.com podpowiadają, że w obliczu trudności ze znalezieniem odpowiednich ludzi firmy powinny pogodzić się z tym, że zdolnych pracowników muszą sobie wychować - ze studentów i nie tylko. Wiedzą już o tym zwłaszcza te firmy, które nie mogą liczyć na formalnie wyszkolonych pracowników, gdyż odpowiednie kursy nie są prowadzone na wyższych uczelniach ze względu na to, że albo technologia jest całkowicie nowa, albo cały fragment biznesu IT nie zdołał dotychczas przebić się do głównego akademickiego nurtu (patrz: gry komputerowe).

Absurdalnie wysokie wymagania wypunktowane w ogłoszeniach rekrutacyjnych wciąż nie należą do rzadkości. Dlaczego właściwie wyższe wykształcenie zdobyte na kierunku technicznym musi być koniecznością? Czy liczba lat znajomości danej technologii musi zostać dokładnie określona? Odpowiedzi udziela Scott Adams ustami Catberta: Esencją mojej pracy jest sprawianie, aby inni czuli, że nie zasługują na swoją. Swoją drogą, nawet trzymając się sztywno tak określonych kryteriów, możemy się nigdy nie dowiedzieć, czy np. projekty, w których przez trzy lata brał udział kandydat ubiegający się o pracę, naprawdę zakończyły się sukcesem, a nawet jeśli tak, jaki był jego faktyczny w nich udział. Na marginesie: czytając oferty pracy dla informatyków, autorka niniejszego tekstu nie ma ochoty pracować w żadnej z podpisujących je firm. Zbyt silne jest wrażenie, że redagują je Catberci zgodnie z zasadą: Od was oczekujemy wszystkiego, z siebie nie dajemy nic, nie jesteście warci nawet informacji.


TOP 200