Twarde kontra miękkie
-
- Radosław Smilgin,
- 05.05.2009
Mimo ogromnej wiedzy, którą posiadają prowadzący szkolenia techniczne specjaliści, nie potrafią jej właściwie przekazać. Powinni się tego uczyć od trenerów szkoleń miękkich.

Dlaczego, kiedy myślimy o trenerze umiejętności miękkich, przed oczami staje nam młody, elegancki człowiek w nienagannie skrojonym garniturze? Widzimy specjalistę potrafiącego przez pełne 8 godzin treningu utrzymać uwagę szkolących się dowcipnymi spostrzeżeniami, dygresjami, mową ciała. Kogo natomiast widzimy, kiedy zastanawiamy się nad szkoleniami technicznymi? Dlaczego w głowie świta nam obraz czterdziestoparoletniego, lekko otyłego faceta w koszuli w kratę i pogniecionej marynarce? Dlaczego człowiek ten, choć wiedzę ma ogromną, nie potrafi jej przekazać i do tego strasznie nudzi? Skąd się biorą te nasze wyobrażenia? Prawdopodobnie stąd, że tak właśnie jest w rzeczywistości.
Konkurujemy?
Na rynku szkoleń miękkie królują nad twardymi. Firm szkoleniowych z tego obszaru jest więcej, a i oferta jest bogatsza. Zdrowa konkurencja napędza tutaj rozwój i kształtuje ceny. Inaczej ma się rzecz ze szkoleniami twardymi, które, niestety, stają się niszą rynkową. Nie tylko odczuwa się brak konkurencji, ale również w niektórych miejscach widoczny jest monopol.
Przykładowo, sprowadza się do Polski uznany na zachodnim rynku certyfikat i prawa do niego przyznaje się wyłączne jednej firmie lub stowarzyszeniu. Efekt jest mizerny dla wszystkich, za wyjątkiem monopolisty. Jakość szkoleń woła o pomstę do nieba. Trenerzy się nie starają, bo klient i tak nie ma wyboru. Interes się kręci. Szkolący się wychodzą z treningów z niesmakiem i poczuciem otrzymania niepełnowartościowego towaru w nieadekwatnej cenie.
Reklama dźwignią handlu
Firmy prowadzące szkolenia twarde nie potrafią profesjonalnie sprzedać swoich usług. Rzadko kiedy posiadają dedykowanych tematowi sprzedawców, rzadko też sięgają po reklamę. (Aż chce się powiedzieć: może warto pójść na szkolenie miękkie ze sprzedaży?) Ich podstawowa forma promocji, to strona internetowa. Niby słusznie, bo przecież technicy korzystają namiętnie z Internetu. Ale czy jesteśmy w stanie przebić się przez szum informacyjny i dotrzeć do potencjalnego klienta z odpowiednim komunikatem?