Technologie dyfuzyjne

Niewidzialność informatyki będzie się jednak potęgować. Obok wszechobecności i wirtualizacji, inne, wymienione pośrednio lub bezpośrednio, cechy takiej dyfuzyjnej technologii to: miniaturyzacja, mobilność i sieciowość. Takiej charakterystyce odpowiadają np. transpondery RFID (Radio-Frequency IDentification). W ten sposób, na naszych oczach realizują się wizje mówiące o mikroprocesorach "w każdej cegle i w każdym guziku od koszuli". Obraz takiej rzeczywistości może szokować, choć przecież nie więcej niż pęd pierwszych lokomotyw, który przerażał naszych przodków. Mamy zresztą przed sobą nie tylko lata, ale zapewne dziesięciolecia, żeby się do tego nowego świata przyzwyczaić. Procesy, o których mówimy, nie dokonują się bowiem skokowo, ale na długiej drodze "od pomysłu do przemysłu". Ważne, abyśmy sami mogli decydować, czy z nowych technologii zechcemy skorzystać.

Ograniczenia pozatechnologiczne

Już dziś za sprawą radioetykietek znajdziemy transpondery w towarach zabezpieczanych przed kradzieżą (EAS, Electronic Article Surveillance), w systemach magazynowych (palety), różnego rodzaju kartach czipowych (kontrola towarów i osób), logistycznych (identyfikacja i lokalizacja pojazdów), w zegarkach czy odzieży dla zarządzania personelem produkcyjnym. Przykładem zastosowania tych urządzeń dla tworzenia nowego rodzaju mikroinfrastruktury produkcyjnej są tzw. inteligentne podłogi, gdzie bezprzewodowe znaczniki umożliwiają automatyczną nawigację robotom transportowym, zastępując klasyczne wózki indukcyjne.

Informatyczna sieciowość, połączona z mobilnością, ma także swój wymiar organizacyjny i oznacza przechodzenie od klasycznych, funkcyjnych organizacji hierarchicznych, do zorientowanych procesowo struktur sieciowych, zarówno w wymiarze przedsiębiorstwa, jak i globalnym, prowadząc do fenomenu ekonomii sieciowej (network economy). Technologia dyfuzyjna generuje zatem nowe rozwiązania, integrując systemowo znane wcześniej techniki, co prowadzi do jej zastosowań na skalę globalną. To, z kolei, pociąga za sobą konsekwencje organizacyjne, prawne i polityczne, wykraczające poza mury poszczególnych przedsiębiorstw.

Na wszelki wypadek dla tych, którzy chcą być bardziej anonimowi, przewidziano już zastosowanie specjalnych dezaktywatorów elektronicznych etykietek. Przypomina to trochę paradoksy związane z telefonią komórkową. Najpierw wydajemy grube pieniądze na infrastrukturę gwarantującą komórkową łączność "wszędzie": od tuneli metra po narciarskie stoki, a potem wydajemy następne grube pieniądze, aby zakłócać tę łączność w wybranych miejscach, np. w teatrze. A wszystko w trosce o miłośnika Szekspira, który ma się przecież zastanawiać nad głębią sentencji "być albo nie być", a nie nad jej wariantem "bić albo nie bić", bo oto do sąsiada na widowni ktoś zadzwonił z arcyważną wiadomością typu "kartofle nastawione, obiad za godzinę".

W rozważanym przykładzie, organizacje takie jak CASPIAN (Consumers Against Supermarkets Privacy Invasion And Numbering) żądają też, aby żywot radioetykietki kończył się w sklepie, tzn. aby po zakupie kasowano wszelkie dane, które mogłyby zostać powiązane z indywidualnym klientem. W praktyce nikt nie zabroni wszakże klientowi, aby wydał indywidualną zgodę na ich niekasowanie. Będzie to zgoda "całkowicie dobrowolna i niewymuszona". A że "przypadkowo" w momencie jej wyrażenia dostaniemy np. kartę pozwalającą na zakup wszelkich towarów o 5% taniej, to już zupełnie inna historia...


TOP 200