Pan Witold Cieślak

Polski przemysł informatyczny

Na Pana zapytanie, gdzie byłem w 1989 r. i w latach następnych odpowiem w prosty sposób - w Polsce - nie tak jak Pan za granicą.

M.in. kierowałem obsługą informatyczną wyborów samorządowych, parlamentarnych i prezydenckich, zorganizowałem Biuro ds. Informatyki URM, którym kieruję od 1991 r., uczestniczyłem w formowaniu informatycznego samorządu gospodarczego - Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, współorganizowałem Stowarzyszenie Rozwoju Systemów Otwartych, pomagałem zreorganizować krajowy system kształcenia kadr informatycznych, współdziałałem z organizatorami reformy samorządów gminnych. W tej działalności kierował mną pragmatyzm i zrozumienie dla złożoności tego ogromnego procesu.

Na podstawie moich doświadczeń - nazywanie reformy gospodarczej "unieszkodliwieniem przemysłu" jest dowodem na to, że nie jest Pan w stanie zrozumieć zachodzących w Polsce przemian. Nie rokuje to dobrze przedsięwzięciom gospodarczym firmowanym przez Pana.

- W sprawie moich tzw. "dyrektyw" dla administracji państwowej mogę stwierdzić, że nie odróżnia Pan instrukcji lub zaleceń nie mających mocy obowiązującej, a wskazującą i rekomendującą, od np. Uchwał Rady Ministrów;

- Przetarg na dostawę serverów UNIX-owych dla GUS. Jego szczegóły objęte są tajemnicą i tylko GUS może je ujawnić. Generalnie, istnieje formalna droga składania zastrzeżeń co do pracy komisyjnych organów przetargowych. Chyba, że chodzi Panu nie o interes społeczny, lecz znów o nierzetelne i nieudokumentowane mnożenie plotek i pomówień, a może i sensacji. W mojej pracy nie znajdzie ich Pan.

Żółte strachy

- W sprawie moich rzekomych fobii dalekowschodnich i wobec małych firm polskich prosiłbym, aby Pan wskazał, w których z moich wywiadów znalazł Pan świadectwa tego dotyczące. Najlepszym dowodem na to, że nie czuję niechęci do dobrego sprzętu pochodzącego z Dalekiego Wschodu jest Umowa Generalna zawarta przez Biuro ds. Informatyki z przedsiębiorstwem WYSE, które produkcję mikrokomputerów zlokalizowało na Dalekim Wschodzie. A może Pan nie wie i o tym?

Pochodzenie sprzętu komputerowego najpoważniejszych producentów jest znane specjalistom Biura ds. Informatyki dzięki prowadzonym badaniom, śledzeniu czołowych periodyków specjalistycznych i kontaktom z przedstawicielami producentów. Firmy przeważnie nie robią tajemnicy z miejsca produkcji swoich wyrobów. Istota jakości tkwi bowiem w procesie projektowania i produkcji, a nie kraju, w którym znajduje się zakład wytwórczy. Nie wiem, w jakim charakterze poznawał Pan Silicon Valley, jednak zgodnie z moimi wiadomościami, laboratoria i oddziały produkcyjne "renomowanych" producentów są zamknięte dla zwiedzających. Osoby tam zatrudnione nie udzielają fachowych informacji przybyszom z Polski;

- W sprawie "zawrotnej" kariery tajwańskich producentów modemów stwierdzam, że Biuro ds. Informatyki jest zainteresowane tylko modemami posiadającymi homologację Ministerstwa Łączności i tam proszę szukać adresata Pana aktywności reklamowej.

Oddzielną częścią Pańskiego artykułu są sprawy związane z polityką przemysłową, prywatyzacją i miejscem Polski w świecie. Bez gruntownej analizy poruszanych zagadnień proponuję Panu skierowanie swoich przemyśleń do stosownych agend rządowych np. Ministerstwa Przekształceń Własnościowych, czy do Ministerstwa Współpracy Gospodarczej z Zagranicą lub innych.

Na zakończenie, szanując Pański dorobek w zakresie informatyki i doceniając Pańską wiedzę fachową, zachęcam Pana do dalszego kontynuowania wysiłków w zakresie rozwoju polskiej informatyki i udziału w dyskusjach, prosząc jednocześnie o nieco więcej rozwagi w formułowaniu zarzutów, więcej rzetelności w gromadzeniu faktów i w ocenie partnerów lub osób przedstawianych przez Pana jako odpowiedzialnych za sukcesy i niepowodzenia oraz życzę Panu mniej zapalczywości w tłumaczeniu wszystkiego na podstawie nie sprawdzonych plotek, chciejstwa lub zawiedzionych ambicji.

Z wyrazami szacunku

Andrzej Florczyk

Do wiadmości: Redakcja ComputerWorld


TOP 200