Miasta potrzebują informacji i analiz

"Mam jedną wątpliwość. Czy zawsze jest sens faszerować jezdnie tzw. pętlami indukcyjnymi, czyli specjalnymi czujnikami, które sprawdzają natężenie ruchu i regulują sygnalizację świetlną? A może na początek lepiej postawić na automatyczną wymianę informacji między urządzeniami nawigacyjnymi pojazdów i w ten sposób generować informację o natężeniu ruchu? Czas pokaże, co jest lepsze" - zastanawia się z kolei Ładysław Milancej z Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy.

W Krakowie pod nadzorem ITS funkcjonuje szybki tramwaj miejski. "Dzięki temu pasażerowie mają zawsze aktualną informację o czasie przyjazdu tramwaju, zaś motorniczowie mogą liczyć, że ich pojazd będzie miał pierwszeństwo przejazdu na skrzyżowaniach. Myślę, że nie ma odwrotu od ITS. To konieczność" - konkluduje Piotr Haremza z firmy Siemens.

Potrzebne jest racjonalne podejście

"Miasto może być naprawdę inteligentne jedynie inteligencją swoich mieszkańców i władz".

Andrzej Feterowski, dyrektor Wydziału Informatyki w Urzędzie Miasta Szczecina

"Miasto może być naprawdę inteligentne jedynie inteligencją swoich mieszkańców i władz" - przekonywał Andrzej Feterowski, dyrektor Wydziału Informatyki w Urzędzie Miasta Szczecina. Jego zdaniem, idea tzw. inteligentnego miasta niesie z sobą obecnie więcej pytań i wątpliwości niż gotowych rozwiązań i odpowiedzi. Dlatego też trzeba podchodzić do niej bardzo racjonalnie i uważnie patrzeć na efekty, jakie tzw. inteligentne rozwiązania mogą przynieść miastu i jego mieszkańcom. Aby nie ograniczały się tylko do stworzenia systemu wszechobecnej kontroli i nadzoru, ale służyły przede wszystkim wspieraniu demokratycznych procesów zarządzania miastem, lepszemu wykorzystaniu posiadanych zbiorów informacji, ułatwianiu kontaktów obywateli z urzędem, pełnej dostępności usług publicznych, upowszechnianiu innowacyjnych i kreatywnych postaw oraz skutecznemu prognozowaniu i planowaniu rozwoju miasta.

Przemysław Janczak, dyrektor Wydziału Informatyki Urzędu Miasta Łodzi, przypomniał, że funkcjonujące obecnie koncepcje inteligentnego miasta (smart cities i smart growth) ukierunkowane są przede wszystkim na optymalizację procesów zarządzania miastem, szczególnie w obszarach: transportu, zaopatrzenia w wodę i kanalizacji, edukacji, gospodarki komunalnej i kształtowania przestrzeni obywatelsko-instytucjonalnej. Od konkretnych społeczności i władz miejskich zależy, jak te ogólne założenia i przesłanki będą zrealizowane. Wszędzie jednak w ich urzeczywistnieniu niebagatelną rolę odgrywa dzisiaj umiejętne wykorzystanie technik informacyjnych.

Jarosław Kubacki, dyrektor Biura Informatyki Urzędu Miejskiego w Gdańsku, zwrócił uwagę na wysoką przydatność narzędzi Business Intelligence w procesie podejmowania decyzji przez zarząd miasta. Za jedną z największych przeszkód w optymalnym wykorzystaniu możliwości tkwiących w IT uznał istniejące wciąż w administracji publicznej w naszym kraju wyspy kompetencyjne i silosy informacyjne. W jego opinii, poprawie sytuacji mogłoby służyć większe wykorzystanie przez sektor publiczny doświadczeń i standardów z biznesu.

"Metody i sposoby realizacji zadań są już znane. Nie ma sensu wywarzać otwartych drzwi, trzeba korzystać z gotowych, dobrze opisanych, powszechnie dostępnych zasad zarządzania projektami czy standardów ITIL" - podkreślał Marek Staniewski, dyrektor Wydziału Informatyki w Urzędzie Miasta Bydgoszczy. Najpierw musi być jednak wizja, w którą stronę rozwój miasta ma zmierzać. Bez niej podejmowane działania nie będą dawać zadowalających efektów ani prowadzić do pożądanych rezultatów.

Dokumenty krążą

Zanikanie obiegu i archiwizacji papierowych dokumentów to zaledwie wstępny objaw potrzebnych zmian systemowych.

Elektroniczny obieg dokumentów ma usprawniać działanie administracji, ale to nie tylko oszczędność papieru. Usprawnia się oczywiście to, co jest istotą urzędowych dokumentów - ich uwierzytelnianie. Łatwiej zorganizować ich przygotowanie, szczególnie kiedy pracuje nad nimi kilka osób, np. w różnych wydziałach urzędu. Na wysokim szczeblu rządowym do elektronicznej administracji jeszcze jest daleko. Pomimo że wszystkie dokumenty przygotowuje się na komputerach, to wciąż króluje zasada ich ręcznego dekretowania do stosownych wydziałów urzędu. Z tego między innymi powodu trudno jest zorganizować użyteczny system upubliczniania procesu legislacyjnego, bo ważne dokumenty są udostępniane w formie skanów, nie wspominając o innej sztucznej przeszkodzie, pretensjonalnym zwyczaju savoir-vivre, że rzekomo grzecznie jest zaczynać i kończyć pisma ręcznym dopiskiem autora.


TOP 200