Mały może więcej

Tylko gotowce

Jeśli ktoś lubi wymyślać algorytmy, tworzyć działające, nawet bardzo małe oprogramowanie, to nie dla niego miejsce na stanowisku informatyka zakładowego. Ze względów ekonomicznych, niewielkie firmy przeważnie zamawiają oprogramowanie u zewnętrznych wykonawców lub kupują produkty z półki. Nie stać ich na utrzymanie nawet najskromniejszego zespołu programistycznego. A pojedynczy informatyk, choćby nawet lubił programować, to nic sensownego raczej nie wskóra. Tak więc na tym stanowisku pracy prędzej można spodziewać się konieczności zrobienia jakiegoś małego skrypciku na doraźne potrzeby lub wykonywania manipulacji na danych w bazie.

Kwintesencją pracy informatyka zakładowego jest konfiguracja gotowego oprogramowania, pomoc użytkownikom w jego eksploatacji i dbałość o zapewnienie ciągłości przetwarzania.

Brak standardów

Rolą procedur i standardów jest zapewnianie właściwego dokumentowania i przekazywalności metod postępowania. Wzorce takie muszą być stosowane w większych firmach, aby zapewnić funkcjonowanie złożonego mechanizmu nadzorowanego przez wieloosobowe zespoły. W przypadku jednoosobowego zaplecza informatycznego standardy i dokumentacja z reguły nie istnieją. Dzieje się tak, gdyż z racji zwyczajnej niewiedzy nikt z pracodawców tego nie wymaga, a informatyk nie będzie tego tworzył sam dla siebie, ani też z myślą o swoich następcach, gdyż to nie jego problem.

Przy braku formalizmów można całkiem dobrze żyć i pracować, pod warunkiem, że panuje się nad tym. Nie trzeba wówczas marnotrawić czasu na opracowywanie i dokumentowanie czegoś, co ma się w głowie. Jest to niewątpliwa zaleta takiego stanowiska pracy. Ale zaleta tylko dla pracownika. Dla właściciela firmy jest to poważne ryzyko, które najczęściej objawia się dopiero wtedy, gdy dany informatyk znika z zakładu.

Bezpośredni kontakt z decydentem

W niewielkiej firmie wszyscy się znają, a więc informatyk ma także możliwość komunikacji bezpośrednio z właścicielami firmy. Takie sprzężenie jest o tyle cenne, że problemy dotyczące meritum sprawy nie rozmywają się gdzieś po szczeblach odpowiedzialności, tylko trafiają na grunt bezpośrednio tym zainteresowany. Jest jednak i druga strona medalu. Między informatykiem a właścicielem firmy nie ma żadnego bufora pośredniczącego, a więc wszelkie pretensje wynikające z niezrozumienia technologii trafiają wprost do informatyka. O ile pomiędzy pracodawcą a pracownikiem stworzą się poprawne relacje, informatyk może liczyć na profity z tej pracy oraz na możliwość bezpośredniego wpływu na kształtowanie zaplecza informatycznego w firmie.

Osobisty wpływ na procesy biznesowe

Zdobywając zaufanie przełożonych, informatyk staje się powoli nie tylko specjalistą od spraw natury technicznej, ale także powiernikiem w sprawach natury biznesowej. Z jego zdaniem zaczynają liczyć się właściciele zakładu, co w efekcie powoduje, że informatyk wpływa na procesy biznesowe. Jeśli tylko zaufania tego nie zawiedzie przez nietrafione propozycje, może śmiało patrzeć na swą przyszłość w gronie decydentów zarządzających strategią zakładu. Jeśli jednak okaże się, że informatyk nie jest zbyt rozgarnięty biznesowo, a jego zdolności analityczne kończą się na możliwości zdiagnozowania błędów sprzętu, to na zawsze pozostanie już tylko fachowcem od komputerów.

Uczestnictwo w problemach firmy

Nieodzownym składnikiem pracy w niewielkiej firmie jest to, że w zasadzie każdy przesiąka różnymi problemami dotyczącymi jej podstawowej działalności. Dotyczy to także informatyka, którego czas nie jest monopolizowany wyłącznie przez zajęcia dotyczące ściśle jego profesji, lecz współdzielony z wykonywaniem różnego rodzaju pobocznych zadań, z informatyką związanych o tyle, że jest ona narzędziem do ich realizacji.


TOP 200