Kości zostały rzucone...

Magiczne 300 tysięcy

Z ankiet do rankingu Top 200 wynika, że najpopularniejszą kwotą kontyngentu było 300 tys. USD. "Jest to pewne uproszczenie i zaokrąglenie, zawsze uznawaliśmy 300 tys. USD kontyngentu nawet firmom, których wiarygodność nie w pełni mogliśmy sprawdzić. Właśnie te firmy najczęściej nie wykorzystywały kontyngentu" - wyjaśnia Waldemar Popiołek, główny specjalista w MWGzZ. Potwierdza to lektura ankiet do rankingu CW. Śmiało można też podejrzewać, że nie wszyscy uczestnicy rankingu ujawnili dane liczbowe dotyczące pozwoleń przywozu. Łącznie, jak wynika z ankiet, firmy zamieszczone w Top 200 miały przyznane 101 mln 249 tys. USD. Doliczając do tego specjalną pulę 57 mln USD dla Komitetu badań Naukowych i Ministerstwa Przemysłu otrzymamy 158 mln 249 tys. USD, zaś resort współpracy gospodarczej z zagranicą przyznał w ciągu całego 1993 r. 494 mln USD kontyngentu.

Zwróćmy uwagę, że uczestnicy Top 200 byli na polskim rynku potencjalnie najbardziej zainteresowani pozwoleniami przywozowymi. Po prostu nie wszystkie firmy z rankingu przyznały się do pozwoleń ze wstydu o stopień jego wykorzystania. Które nie powiemy, bo od początku gwarantowaliśmy poufność tych danych. Jeżeli już chwalić, to najlepiej z wykorzystaniem było u producentów, którzy wielokrotnie w ciągu roku dobierali kolejne transze po wykorzystaniu poprzednich pozwoleń. Inna sprawa, że rozporządzenie Rady Ministrów było adresowane głównie do nich.

Importowy boom?

Na podstawie ustawy Prawo celne, do 31 grudnia 1993 r. rząd rozporządzeniem ustanowił kontyngenty wartościowe na przywóz towarów, których lista była załącznikiem do rozporządzenia. I tak (po późniejszych modyfikacjach i zmianach) można było importować towary, dla których ustalono preferencyjne zerowe stawki celne na łączną wartość 494 mln USD. Podstawowe grupy tych towarów to: "Maszyny cyfrowe do automatycznego przetwarzania danych, zawierających w tej samej obudowie co najmniej jednostkę centralną oraz urządzenie wejściowe i wyjściowe, samodzielne lub stanowiące część układu" czy jak kto woli komputery, dla których kontyngent opiewał na 57 mln USD, z czego wykorzystano 15 mln 43 tys. USD, czyli tylko 27,09%. Nie zapominajmy jednak, że dotyczył on tylko dwóch podmiotów, z których żaden nie jest firmą komputerową.

W pozostałych grupach stopień wykorzystania był większy, co nie zmienia faktu, że wcale nie imponujący. Na procesory cyfrowe przyznano 37 mln USD kontyngentu, z którego wykorzystano 22 mln 241 tys. USD (60,11%), na urządzenia wejściowe i wyjściowe, zawierające (lub nie) w tej samej obudowie urządzenie pamięci przeznaczano 105 mln USD, wykorzystano 56 mln 495 tys. USD (53,81%). Na bezcłowy import elektronicznych układów scalonych i mikromodułów przyznano kontyngent o wartości 73 mln USD, który to kontyngent firmy wykorzystały (szczegółowe dane w tabeli) na wartość 32 mln 991 tys. USD. Na import pozostałych części i akcesoriów do komputerów (z włączeniem pokrowców, futerałów itp.) przyznano kontyngent 100 mln USD, wykorzystano w 52 mln 25 tys. USD (53%), i wreszcie na bezcłowy import światłoczułych elementów półprzewodnikowych, w tym fotoogniwa przyznano kontyngent 2 mln USD, wykorzystano 424 tys. USD 21,21%.

Dane MWGzZ za 1993 r. przedstawiają o wiele smutniejszy obraz polskiego rynku niż badania przeprowadzane przy okazji opracowywania rankingu Computerworld. O ile z Top 200 (nie zapominajmy, że jest to śmietanka polskiego rynku komputerowego) wynika prawie 90% wykorzystanie kontyngentu, to z danych MWGzZ (dla całego rynku) jest to już tylko połowa (53,33%). Mierzyliśmy siły na zamiary?

Niebawem zajmiemy się analizą kontyngentów A.D. 1994. Wszelkie opinie, uwagi na ten temat prosimy kierować do redakcji CW.


TOP 200