Koniec świata komputerów

Ważki i ryby głębinowe

Lecz dlaczego w takim razie socjonika czy np. telemedycyna miałyby być zwiastunami "końca" znanego nam świata komputerów? Udzielmy na początek na to pytanie ogólnej odpowiedzi: przyczyna leży w dążeniu do doskonałości. Trudno zarzucić coś takiej motywacji, pod warunkiem że cel nie będzie musiał uświęcać środków, które powinny być równie doskonałe jak on sam. Jak to może wyglądać w praktyce? Otóż w wielu dziedzinach swojej działalności człowiek usiłuje naśladować wzorce stworzone przez naturę. Helikopter próbuje upodobnić do zwrotnej ważki, a łódź podwodna, by miała takie właściwości jak długowiecz-ne ryby głębinowe. Tak samo dzieje się w informatyce. Tutaj niedościgłym ideałem jest ludzki mózg.

Nazwijmy rzecz po imieniu: sztuczna inteligencja jest nadal bardziej "sztuczna" niż "inteligentna", a przeciętny komputer pracuje sekwencyjnie, według ściśle określonego algorytmu, krok po kroku realizując działania, wynikające z instrukcji programowych i otrzymywanych danych. Człowiek myśli równolegle i zdecydowanie bardziej "nieostro" niż najnowsze osiągnięcia "pokrętnej" fuzzy logic (logika rozmyta). Algorytmy naszego postępowania potrafimy modyfikować na bieżąco, w jednej chwili kojarząc fakty, które z pozoru niewiele mają ze sobą wspólnego. Fakty, a nawet ich brak! Inteligencja to zbiór doświadczeń w dziedzinach, z którymi nigdy nie miało się do czynienia. Na razie nie potrafi tak "myśleć" żaden komputer. Współczesne "mózgi elektronowe" są nadal tylko bardzo szybkimi "idiotami" o zdolnościach, w wielu przypadkach, mniejszych niż te, które daje układ nerwowy szczura.

To prawda, że szczur nie potrafi grać w szachy, ale grając z komputerem w gruncie rzeczy gramy sami ze sobą, tyle że na przyspieszonych obrotach. Z podobnym skutkiem możemy się ścigać na bieżni z gepardem. A programy naśladujące pogawędkę psychiatry z pacjentem nie tyle dowodzą tego, że łatwo da się symulować działania inteligentne, ile tego, że niewiele fantazji i wyrafinowania tkwi w rozmowach typu "jak zdrówko" czy też "ładna dziś pogoda". Równie dobrze moglibyśmy prowadzić dialog ze ścianą i dopatrywać się mądrości w jej "odpowiedziach" (inteligentne milczenie). Tak, jesteśmy skromniejsi niż nasi przodkowie sprzed stu lat, którzy twierdzili, że "wszystko zostało już odkryte i wyjaśnione". Wiemy, że najbardziej upakowany układ scalony nie potrafi przechować informacji o takiej gęstości, jaką osiąga zwykła komórka biologiczna. Mamy zatem co robić i na pewno nie będziemy się nudzić ani my, ani przyszłe pokolenia.

Niewidzialne koła

Konfiguracje komputerowe będą ulegać coraz większemu zróżnicowaniu. Już dziś widać różnice między pokładowym komputerem nawigacyjnym w samochodzie, który syntetycznym głosem informuje kierowcę, gdzie ma skręcić, a elektroniczną książką wypełnioną zbiorem norm i przepisów budowlanych. Między komputerem sterującym kuchenką mikrofalową z dostępem do Internetu (są i takie) a skomputeryzowanym telefonem. Rosnące różnicowanie się komputerów spowoduje w końcu, że "rozpłyną się" one w świecie, w którym mikro-, pardon, nanoprocesory, znajdą się w każdej klamce i w każdym guziku od koszuli. Komputer stanie się niewidzialny - będziemy widzieć tylko efekty jego zastosowań, a nie systemy sterowania będące ich przyczyną.

Być może klasyczny komputer, z ekranem i klawiaturą, przejdzie podobną ewolucję jak inny wielki wynalazek - koło. Dziś koła są w znacznej mierze niewidzialne. Owszem, jest koło w bloczku zawieszonym na ramieniu dźwigu czy w napędzie zegarka, ale idea koła, zespolona z konkretnym zastosowaniem, jest już bardziej "rozmyta". A przecież taka na pewno nie była w jej początkach. Gdy powstaje nowy wynalazek, dzieje się to z reguły w związku ze ściśle określoną sytuacją praktyczną. Komputer też powołano do życia jako maszynkę, wyliczającą trajektorie pocisków balistycznych, a nie po to, by animować filmy czy choćby pisać elektroniczne listy.

Tak, koło powstało jako wynalazek transportowy i takim możemy je dostrzec i dzisiaj. Czy jednak mechanik od kół samochodowej Formuły 1 zna się równie dobrze na kołach wyścigowych rowerów? Zróżnicowanie! Zróżnicowanie! Koniec świata komputerów to również koniec zawodu informatyka, którego uniwersalny niegdyś zawód rozpływa się w wielości specjalności i w innych specjalnościach. Cóż wspólnego mają profesje infobrokera z asemblerowym programistą? Że ten pierwszy może potrafi coś napisać w Javie, a ten ostatni lubi sobie czasem pożeglować po sieci?

W końcu i neurochirurg, i dentysta są lekarzami i obaj nawet gmerają swoimi narzędziami gdzieś w okolicach głowy. Lepiej jednak nie traktować zamiennie i zbyt uniwersalnie obu doktorów.

Konstrukcje przyszłości, wywodzące się od współczesnych komputerów, będą miały z nimi tyle wspólnego, co łuczywo z neonówką. Przecież nikt, kto dziś zapala lampę w swoim mieszkaniu, nie kojarzy jej z archaiczną pochodnią, mimo że oba urządzenia służą do oświetlania. Zasadnicza różnica między rozwojem źródeł światła a postępem w technice cyfrowej polega na tempie zachodzących zmian. Od kaganka do żarówki musiały upłynąć tysiące lat, podczas gdy komputerów "inteligentniejszych od szczurów" możemy oczekiwać już w najbliższym dwudziestoleciu.

Dr inż. Jarosław Badurek jest pracownikiem koncernu Unilever, naukowo współpracuje z Politechniką Gdańską.


TOP 200