Ewolucja bez ustanku

Najprościej przepisać

Przełamanie kryzysu, który wyciągnąłby Polskę z szarego końca listy krajów europejskich o najniższych wskaźnikach dostępności usług telekomunikacyjnych, wymagało zupełnie innego uszeregowania priorytetów polityki gospodarczej państwa, niż to odzwierciedlały ówczesne oficjalne dokumenty. Co gorsza, do dzisiaj niewiele się zmieniło. Po raz pierwszy dopiero przetargi na sieci GSM w 1995 r. pobudziły nieco wyobraźnię i zainteresowanie polityków, ale ukierunkowały je raczej na kwestie wpływów politycznych, nie zaś skomplikowanej problematyki regulacji rynkowych.

Chyba już nie warto roztrząsać, co zrobiono źle, konstruując kolejne zmiany w Prawie telekomunikacyjnym, chociaż pomyłki regulacyjne przyczyniły się do załamania planów biznesowych wielu przedsiębiorców. Uderzające, jak często ostatecznym i bardzo nadużywanym argumentem w dyskusjach nad kształtem polskiego prawa bywa wyłącznie intencja dostosowania się do rozwiązań przyjętych w Unii Europejskiej. Kiedy brakuje argumentów merytorycznych, czasem za całe uzasadnienie wystarczy choćby semantyczne dostosowanie do języka unijnej dyrektywy. Dostosowanie polskiego prawa do zaleceń i wymagań dyrektyw UE jest oczywiście trudnym do zakwestionowania zobowiązaniem Polski. Można nawet oceniać, że musimy być w pewnym stopniu świętsi od Papieża, bo wyegzekwowanie od kraju członkowskiego konkretnych rozwiązań jest czym innym niż poddanie się ocenie przez kraj, dopiero starający się o potwierdzenie gotowości do zostania członkiem Unii.

Wydaje się więc, że przynajmniej część rozwiązań próbuje się wprowadzać do polskiego prawa, przepisując literalnie całe zdania z dyrektyw bez głębszej analizy. Czy więc skutki zastosowania nowych przepisów będą choć w części zgodne z intencją ich wprowadzenia w krajach członkowskich Unii.

Poważną lekcją krytycznego podejścia do koncepcji unijnych powinna być sejmowa dyskusja na temat usług powszechnych, którą przeprowadzono przy okazji prac nad Prawem telekomunikacyjnym w 2000 r. Kontynuując tradycję społecznej roli powszechnego dostępu do telefonu, Unia Europejska umożliwiła stosowanie odstępstw od zasad wolnej konkurencji, jeżeli w określonych warunkach istnieją problemy z zapewnieniem podstawowego pakietu usług. Przewidziano zastosowanie rozwiązań (np. Funduszu Usług Powszechnych), które nijak się miały do rozmiaru problemu nieopłacalności budowy infrastruktury telekomunikacyjnej na obszarach wiejskich w Polsce. W krajach bogatych w infrastrukturę telekomunikacyjną korzystanie z przepisów o usługach powszechnych może być dla operatora przywilejem, w Polsce jeszcze przez jakiś czas będzie kosztownym obowiązkiem.

Wątpliwe bezpieczeństwo inwestycji

Nadal brakuje alternatywnych mechanizmów zwiększenia opłacalności inwestycji infrastrukturalnych i przełamania bariery popytu, bo za taki mechanizm nie można przecież uznać niedawnego zwolnienia bankrutujących operatorów z konieczności wnoszenia zaległych opłat koncesyjnych, które w przetargach wywindowano kiedyś na absurdalny poziom.

Trudno nie mieć obaw, że proponowane obecnie wprowadzenie odnośnie do istniejących sieci telefonicznych bezwarunkowego obowiązku uwalniania pętli abonenckiej dla operatorów wirtualnych jest kolejnym regulacyjnym nieporozumieniem. W warunkach, w których z jednej strony w wielu miejscach w Polsce nadal nie ma żadnego łącza, w innych miejscach zaś abonenci korzystają z powodzeniem z alternatywnych sposobów dostępu do Internetu (np. przez telewizję kablową lub radio), możemy spowodować nie tyle wzrost konkurencji, ile dalszy spadek opłacalności nowych inwestycji.

Tymczasem Erkii Liikanen, komisarz Unii Europejskiej odpowiedzialny za rozwój przedsiębiorstw i społeczeństwa informacyjnego, który wnosi wszystkie nowe regulacje dla sektorów technologii informacyjnych, w każdej publicznej wypowiedzi podkreśla, że podstawowym celem dalszej reformy systemu regulacyjnego jest zapewnienie przedsiębiorców, iż ich inwestycje zarówno w nowe technologie, jak i nowoczesne sieci szerokopasmowe są bezpieczną strategią rozwoju. Czy przedsiębiorcy mu uwierzą? Jeszcze nie wiadomo, ale takie podejście umożliwia dalszą dyskusję. Wracając na nasze krajowe podwórko, trzeba postawić podstawowe pytanie: który z polskich operatorów telekomunikacyjnych czuje się dzisiaj bezpiecznie pod rządami obowiązującego u nas prawa?


TOP 200