Dwie dekady jak epoka

Z perspektywy typowego informatyka oznaczało to konieczność bardziej starannego planowania swojej kariery. Nagle istotne stały się nie tylko realnie znane technologie, ale wcześniejsze stanowiska i nazwy firm, w których (albo dla których) się wcześniej pracowało. Pod koniec Oświecenia rekrutacja na stanowiska informatyczne przeniosła się do Internetu, zaś swoje pięć minut miała profesja "łowcy głów" od talentów z branży IT.

Spektakularnym akcentem, poniekąd symbolem tamtej epoki, był tzw. Y2K, czyli Problem Roku 2000, który miał zatrzymać całą cywilizację. Amerykański Departament Stanu odradzał obywatelom USA podróże poza Stany Zjednoczone, bo poza światłem amerykańskiej civitias solis miały dziać się dantejskie sceny, wynikające z oszczędności na zapisie roku. Skończyło się na strachu, pękniętej bańce i nabitych gotówką kasach firm informatycznych.

2001-2003: Realizm

Rok 2001 zaczął się tąpnięciem indeksu spółek technologicznych na amerykańskim rynku NASDAQ. Później nazwano to zdarzenie kryzysem dotcomów. 20 lipca 2001 sprzedaż komputerów PC w USA spadła do stanu z 1986 roku (!!!). Ataki z 11 września ostatecznie zakończyły epokę nowego, wspaniałego świata, w której wystarczyło mieć pomysł, a klienci i pieniądze znajdowały się same.

W Polsce symbolem nowego, chmurniejszego klimatu była wiadomość o końcu jednej z legend informatyki: 28 grudnia 2000 roku Roman Kluska sprzedał Optimusa i odszedł z firmy, by zająć się hodowlą owiec i wydawaniem książek o tematyce religijnej. Także informatycy zaczęli się uczyć nowego słowa: recesja. Pojawiła się nowa specjalizacja: chwilowo nieposiadający stałego zajęcia. Nikt nie mówił: bezrobotny, bo bezrobotni informatycy nie mieli prawa istnieć, zaś z przygodnych "fuch" nadal można było utrzymać siebie i rodzinę.

Na szczęście postęp technologiczny nie zwolnił. Początek wieku XXI to, z punktu widzenia typowego informatyka, początek aplikacji webowych z prawdziwego zdarzenia i zmiana paradygmatu z klient-serwer na aplikacje wielowarstwowe. To także złote lata dla integracji systemów i tzw. cienkiego klienta, pod którym to terminem rozumiano zarówno dostęp przeglądarkowy, jak i technologie terminalowe. I choć radykalna przebudowa architektury nieomal wszystkich funkcjonujących systemów miała potrwać jeszcze długie lata, to jednak oznaczało to zajęcie dla informatyków.

Okres Realizmu w informatyce trwale przeorał świadomość decydentów. Przeznaczając pieniądze na inwestycje informatyczne, już nie pytali o możliwości technologii, a o to, co firma będzie z niej miała. Wydaje się, że ta zmiana miała kluczowe znaczenie dla kolejnej epoki.

2003-2008: Pozytywizm

Pozytywizm w informatyce zaczynał się stopniowo, kiedy wykres wzrostu gospodarczego wykrzywiał się w ku górze. De facto, monopol technologii Microsoftu (Windows, Office, Internet Explorer) zaczął słabnąć w miarę, jak wzrastała siła środowiska open source, systemu Linux oraz konkurencyjnych wobec IE przeglądarek. Realnie na rynku z powrotem zagościła firma Apple z dojrzałym systemem operacyjnym Mac OS X. Informatycy na powrót musieli przypomnieć sobie, wydawało się zapomniane, określenie "przenośność oprogramowania".

W Polsce symboliczną datą rozpoczęcia Pozytywizmu jest wejście do Unii Europejskiej w roku 2004. Rozwiązał się worek z funduszami unijnymi, co dało licznym informatykom nie tylko zatrudnienie i pieniądze, ale także możliwość skonfrontowania swojej wiedzy i osiągnięć z koleżankami i kolegami z krajów nieomal całej Europy. Konfrontacja ta wypadała całkiem zachęcająco i przyczyniła się do tego, że polski przemysł IT zaczął coraz śmielej rozwijać się na europejskim rynku.


TOP 200