9 filmów, w których branża IT jest ukazana (prawie) dobrze
- Computerworld,
- 08.07.2015, godz. 08:00
Hollywoodzcy hakerzy zbyt często święcą tryumfy, a zbyt rzadko spędzają wieki przed monitorami komputerów zajmując się odmóżdżającym klikaniem.
Hollywoodzcy hakerzy zbyt często święcą tryumfy, a zbyt rzadko spędzają wieki przed monitorami komputerów zajmując się odmóżdżającym klikaniem.
Jeśli zapytać prawdziwego szpiega, jak wygląda jak praca, odpowie, że na pewno nie ma nic wspólnego z filmami. Pościgi samochodowe są rzadkością, pięknych przeciwniczek ze świecą szukać, a egzotycznych podróży brak. Ich praca polega głównie na siedzeniu za biurkiem, klikaniu i pisaniu. Alfred Hitchcock kiedyś powiedział: „Kino to nie jest kawałek życia, tylko kawałek ciasta”.
Programiści mają ten sam problem co agenci. Ich życie to długa, nudna, powolna podróż przez miliony klików myszki i klawiatury. Efekt końcowy jest zazwyczaj genialny, jednak dojście do niego przypomina bardziej popołudniową drzemkę niż ekscytującą podróż. Reżyserowie kochają pokazywać w filmach potęgę i moc, a komputery odgrywają ważną rolę w dodawaniu siły i władzy we współczesnym życiu. Żeby nie całkowicie nie zanudzić widzów, Hollywood musi czasem nagiąć nieco prawdę.
Od czasu do czasu jednak pojawia się jakiś film, który pokazuje prawdę, jeśli chodzi o pracę w branży IT – na pewno nie całkowitą, ale zazwyczaj chociaż połowiczą. Jest to jednak obraz na tyle wiarygodny, że nawet my potrafimy mu w jakimś stopniu uwierzyć, zwłaszcza, jeśli porównamy go do innych hitów kinowych.
W tym artykule zaprezentujemy 9 filmów i seriali, w których prawda została chociaż częściowo uchwycona. Ich producenci powinni być wielbieni za to, że podjęli przynajmniej jakieś próby pokazania rzeczywistej pracy programistów.
Wpływowy kongresmen zostaje brutalnie zamordowany za to, że sprzeciwia się wprowadzeniu nowego prawa umożliwiającego nieskrępowaną inwigilację obywateli. Główny bohater, grany przez Willa Smitha, trafia nagle w sam środek afery przez to, że znajomy podrzuca mu do kieszeni kasetę, na której zarejestrowana jest zbrodnia. Po jakimś czasie Smith spotyka komputerowego geniusza (Gene Hackman), który chce mu pomóc i staje się jego sojusznikiem w walce z ciężkim do sprecyzowania wrogiem.
Pewnie niektórzy będą narzekać na to, że sprzęt używany przez Hackmana może nie nadawać się na nowoczesne częstotliwości, ale trzeba przyznać, że bohater całkiem nieźle rozumie, co robi się z komputerowymi czipami i obwodami nadajników. Film dość dobrze pokazuje, jak można manipulować prawdą przy pomocy odpowiednich poleceń i zmian w bazie danych.
Internet sprawił, że władza, którą obecnie mogą sprawować niektórzy ludzie jest trochę ekstremalna, a nawet czasami mało realistyczna – w końcu Edward Snowden ciągle żyje – jednak potencjał technologii do wykrywania i niszczenia wszystkiego jest rzeczywisty. W pewnym sensie we „Wrógu publicznym” przewidziano przyszłość. W jednej z kluczowych scen szef mafii mówi, że osoby łamiące prawo będą wykrywane dzięki numerom seryjnym znajdującym się w nielegalnych podsłuchach. NASA, po aferze ze Snowdenem, pracuje bardzo intensywnie nad ulepszeniem swojego systemu śledzenia – więc możliwe jest, że kiedy ktoś wystąpi przeciw prawu, zrobią dokładnie to, o czym była mowa w filmie.
Lata 60. prezentują się wyjątkowo efektownie w filmie o przekrętach i pościgach opartym na prawdziwej historii Franka Abagnale. Leonardo DiCaprio, wcielający się w główną rolę, fałszuje czeki, udaje lekarza i przechodzi przez zabezpieczenia ochronne na lotnisku przebrany za pilota. W każdej z tych sytuacji wykorzystuje technologię dostępną w tym czasie, swoje własne zdolności i socjotechnikę.
Kiedy Abagnale został w końcu schwytany, zaczął pomagać FBI w łapaniu oszustów. Jego współpraca okazała się bardzo pomocna, a komputery i technologia sprawiły, że wykorzystywane przez niego techniki stały się łatwiejsze i szybsze.
„To, co ja robiłem 50 lat temu jako nastolatek, teraz jest 4 000 razy łatwiejsze dzięki technologii”, stwierdził Abagnale na konferencji w Londynie, której tematem były przestępstwa internetowych. „Przestępczość kwitnie dzięki technologii. Zawsze tak było i zawsze będzie.”
Większość ludzi prawdopodobnie zna ten film jako thriller erotyczny opowiadający historię Toma Sandersa (Michael Douglas), który pracuje w korporacji i nagle zostaje uwikłany w aferę dotyczącą napastowania seksualnego. Jeśli jednak zerkniesz trochę dalej i pominiesz wątki erotyczne, na pewno spędzisz przyjemny wieczór odkrywając, jak ciężko jest zbudować fancy gadżety, o jakich marzymy. Historia nawiązuje do kryzysu w firmie DigiCom, która swego czasu próbowała wypuścić produkt, który później okazał się rewolucyjny – mianowicie zaawansowany napęd CD-ROM.
Fachowcy zajmujący się produkcją urządzeń komputerowych są zazwyczaj wyjątkowo precyzyjni. Zdają sobie sprawę z tego, że nieprawidłowo umieszczony katalizator lub opornik mogą sprawić, że sprzęt nie będzie działał prawidłowo, a my będziemy rwać sobie włosy z głowy i zastanawiać się, co może być nie tak. Sam miałem problemy z iPhonem 5c, modelem, który bardzo łatwo tracił połączenie Wifi i Bluetooth z niewiadomych powodów. Kwestia zbyt krótkiego przewodu? A może to wina rdzy? Większość ludzi po prostu wymieniło go na iPhone’a 6 i zapomniało o problemach 5-tki. W filmie „W sieci” bohaterowie tak nie robią – chcą poznać prawdę i wykryć przyczynę problemów ze sprzętem.
To film o prawdziwych herosach współczesnego świata, tj. tych, którzy tworzą dobre hardware’y.
Ryan Phillippe gra młodego programistę, który zdobywa wymarzoną posadę w startupie w Dolinie Krzemowej – NURV. Kiedy tam dociera, odkrywa, że za sukcesem firmy stoi pewien mroczny sekret.
Film jest bardzo zaskakujący, jest wiele scen, w których pojawia się motyw hakowania, ale ostatecznie okazuje się, że głównym celem produkcji jest skompromitowanie pewnych środowisk społecznych(tzw. social shaming). Film wywrócił do góry nogami życie polityków, różnych kierowników, studentów – i wydaje się, że social shaming to jedyna prawdziwa władza pozwalająca zmienić świat, do której dostęp mają programiści. Miejmy tylko nadzieję, że moc social shaming będzie wykorzystywana w dobrych celach.
Dwaj uczniowie liceum, w których role wcielają się Matthew Broderick i Ally Sheedy, po tym, jak dla zabawy łączą się z różnymi przypadkowymi numerami w Sunnyvale, zostają nagle uwikłani w grę, która zadecyduje o losach świata. Okazuje się, że jeden z numerów, które wybrali, należy do tajnego superkomputera Departamentu Ochrony – WOPRu.
Wiele elementów w „Grach wojennych” wydaje się dość wiarygodnych, np. mikrokomputer IMSAI należący do Brodericka. Film stał się jeszcze bardziej prawdziwy po wypuszczeniu go na rynek. Firma Thinking Machines zaprojektowała nawet swoje superkomputery podobne do WOPRu, a niektóre wydarzenia, które miały miejsce podczas Zimnej Wojny udowadniają, że do globalnej wojny nuklearnej było już bardzo blisko.
Główny bohater grany przez Roberta Redforda przewodzi grupie hakerów, którzy na prośbę agentów federalnych starają się odzyskać nieuchwytną czarną skrzynkę, dzięki której można złamać każdy komputerowy kod. W filmie widzimy trochę shoulder surfing, sprytnego odkrywania tożsamości i typowych hollywoodzkich scen pościgów.
Czy istnieje skrzynka, która jest w stanie wygenerować takie liczby, dzięki którym wejdzie się w posiadanie kluczy dostępu do wszystkich internetowych operacji? Ben Kingsley, który wciela się w rolę Cosmo, doświadczonego hakera, wyjaśnia: „Światem nie rządzi już ani broń, ani energia, ani pieniądze. Światem rządzą już tylko małe jedynki i zera, małe fragmenciki danych. Rządzą elektrony.”
Jesse Eisenberg wciela się w rolę Marka Zuckerberga w filmie ukazującym narodziny Facebooka. Główna wątki są co prawda zgodne z rzeczywistością, jednak Zuckerberg i inni narzekali nieco na brak wiarygodności, jeśli chodzi o detale, np. motywy, które kierowały głównym bohaterem.
Nigdy nie widziałem, żeby ludzie na Harvardzie pili i hakowali aż tak, jak było to pokazane w filmie. Nie potrafię też wyobrazić sobie, że ktoś potrafi wpaść na taki pomysł, będąc pod wpływem alkoholu. Tak jak powiedział Marc Andreessen: „Aaron Sorkin zupełnie nie rozumiał psychologii Marka i Facebooka. On nie potrafi zrozumieć świata, w którym status związku, ilość partnerów łóżkowych czy kto i jakie narkotyki zażywa, są najważniejszymi rzeczami”.
Mimo wszystko film ma kilka plusów. Kiedy Eisenberg screen-scrapuje, używa do tego wgeta, prześlizgując się przez konfigurację Apache i hakując skrypty, by zdobyć dane z różnych baz danych. Jeśli dodasz do tego domy w stylu Eichlera i imprezy w San Francisco, które widzimy w filmie, „The Social Network” nie wydaje się taki zły.
Kiedy Vince Vaughn i Owen Wilson odkrywają, że niedługo stracą pracę, wkręcają się jakimś sposobem do prężnie rozwijającej się w tym czasie firmy – Google. Ciężko uwierzyć, że Google przyjęłoby na staż kogoś, kto ma więcej niż 25 lat, jednak być może jest to po prostu próba wskazania na dyskryminację wiekową, która jeszcze niedawno była na porządku dziennym.
W filmie udało się uchwycić wygląd i ducha firmy: kolorowe biura wypełnionymi zabawkami i brutalną rywalizację między stażystami, którą jeden z bohaterów określa jako „mentalne „Igrzyska śmierci”. Bohaterowie zajmują się głównie tworzeniem aplikacji i sprzedażą reklam. Czy nie o to w tym wszystkim chodzi?
Ta produkcja opowiadająca o startupie w Dolinie Krzemowej teoretycznie jest serialem na HBO, jednak w dzisiejszych czasach różnica między serialem a filmem jest prawie niewidoczna.
W serialu pokazanych jest wiele bardzo wiarygodnych szczegółów dotyczących pracy w branży IT, zaczynając od wykorzystania samoprzylepnych karteczek do programowania zwinnego, przez szukanie najbardziej wydajnego algorytmu kompresji danych aż po nieskończone ilości czasu, który spece od komputerów spędzają przyklejeni do ekranów monitorów.
Twórca „Doliny Krzemowej”, Mike Judge, zajmował się przez pewien czas tworzeniem instrukcji do mikroprocesorów. Poza tym był reżyserem „Życia biurowego”, filmu, który bez wątpienia zasługiwałby na swoje własne miejsce na tej liście, gdyby tylko w nieco bardziej wiarygodny sposób uchwycił korporacyjne życie.
Computerworld dostarcza najświeższe informacje, opinie, prognozy i analizy z branży IT w Polsce i na świecie.
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]