Zaróbmy na Chopinie

Dezinformacja kulturalna

Ministerstwo właściwie jest samo sobie winne, że przez lata nie wypracowało modelu informacji o kulturze. Zaufało starej instytucji - Centrum Animacji Kulturalnej (CAK), powierzając jej prowadzenie kalendarza imprez kulturalnych. Wersja papierowa w ostatnim czasie osiągnęła nakład aż 3000 egzemplarzy, wersja internetowa Ogólnopolskiego Informatora Wydarzeń Kulturalnych 1999 r. Co, gdzie, kiedy?, publikowana pod adresem (http://www.kultura-polska.biz.pl/), raczy internautów komunikatem: "Obecnie liczba rekordów przeznaczonych do prezentacji jest równa: 0". Marzena Chodor wyjaśnia, że MKiS na razie zawiesiło współpracę w tym zakresie z CAK. "Po co komu drukowany informator i jego elektroniczna wersja, jeśli z dossier o ponad 3000 imprezach najwyżej dowiemy się o terminie imprezy i jej nazwie" - pyta retorycznie.

Centrum Animacji Kulturalnej rozczarowuje także w przypadku chęci skorzystania z wyników prac szumnie zapowiadanego projektu Krajobraz Polskiej Kultury - banku danych o kulturze, który miał promować lokalne osiągnięcia w sferze kultury, zająć się integracją i poszerzaniem oddolnego ruchu kulturotwórczego. Na internautów czeka tylko wstępna deklaracja.

Inna jednostka MKiS - Instytut Kultury (http://www.institute-of-culture.pl), który przez lata monitorował stan kultury w Polsce i aspirował do roli głównego ośrodka informacyjnego o wydarzeniach kulturalnych - jest likwidowana. Powodem jest jak zwykle brak pieniędzy. Taniej zająć się zbieraniem informacji kulturalnej bezpośrednio przez urzędników MKiS niż utrzymywać etaty i wynajmować pomieszczenia instytucji, której wyczerpała się formuła działalności. Notabene tutaj powstała koncepcja Wirtualnego Instytutu Kultury - stworzenia internetowego systemu wymiany informacji o kulturze, obejmującego ośrodki kulturalne, które chcą zaistnieć w Internecie. Pomysł zakładał dobrowolność w przystępowaniu do systemu, pomysłodawcy zaś mieli zapewnić odpowiednie szkolenia, dzięki którym zainteresowany pracownik nawet najmniejszej galerii mógłby stać się redaktorem !WWW. Centralny serwer pełniłby funkcję koordynującą w wymianie odnośników. Marzena Chodor kwituje wspomnienie o tym projekcie jednym słowem: nieaktualne.

Portal jest dobry na wszystko

Skoro państwo nie ma koncepcji, w jaki sposób prezentować informacje o państwowych muzeach, wystawach w galeriach opłacanych z kasy podatnika, koncertach budżetowych filharmoników, to może firmy komercyjne zechciałyby podjąć się tego zadania? Na świecie furorę robią tzw. portale - wielotematyczne serwisy WWW, umożliwiające dokładne określenie profilu zainteresowań internauty. Przykładowo - w Polsce działają dwa serwisy, które można określić takim mianem: Onet.pl (właścicielem jest Optimus-Pascal) i Wirtualna Polska (spółka firm Prokom Software SA i Centrum Nowych Technologii). Oba zawierają sporo informacji kulturalnych. Ale jak to bywa w serwisach komercyjnych, brak jest oddzielnych stron poświęconych naszemu tytułowemu bohaterowi. Właściciele nie widzą w tym interesu?

Próby scalenia informacji o kulturze pod jednym adresem podejmują serwisy samorządowe. Przykładowo - Urząd Miasta Gdańska (www.gdańsk.pl) podpisał porozumienie z prywatną firmą, która zajmuje się opracowywaniem kalendarium trójmiejskich wydarzeń kulturalnych. Gdzie jednak szukać informacji np. o wystawach w małych miejscowościach? W tym przypadku trzeba pominąć przeszukiwanie Internetu i zadzwonić do interesującej nas galerii...

Juliusz Donajski, dyrektor artystyczny ATOM SA, współtwórca Digital's Donajski's Gallery (www.ddg.art.pl), chlubi się, że wystawę zdjęć "Chłopaki z mojej ulicy", zamieszczoną w DDG, obejrzało ponad 110 tys. osób. O takim wyniku mogą pomarzyć tradycyjne galerie. Może to jest metoda na popularyzowanie kultury? "Prywatni właściciele galerii internetowych nie zastąpią państwa - odpowiada Juliusz Donajski. - Państwo samo musi wypracować model informacji o kulturze, ponieważ ma ono obowiązek udostępniania obywatelowi informacji". Jego zdaniem - mimo że Internet nie zastąpi wizyty w muzeum czy w galerii ani słuchania muzyki na koncertach, instytucje państwowe powinny większą wagę przykładać do informowania społeczeństwa o swoich działaniach. Nawet jeśli skończy się na powstaniu portalu kulturalnego za prywatne pieniądze, tego typu przedsięwzięcie powinno być dofinansowane przez państwo. Kto zatem byłby potencjalnym dobroczyńcą takiego portalu? Biura podróży. Juliusz Donajski nie ma wątpliwości, że w Polsce turystyka opiera się na dwóch filarach: kulturze (najbardziej turystyczny "gadżet" to Chopin) i sentymencie do ziemi przodków.

Andrzej Gontarz, kierownik Ośrodka Informacji i Dokumentacji w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, przekonuje, że niedługo wszyscy zainteresowani sztuką będą mogli korzystać z internetowej bazy danych INFO-ART - dokumentacji sztuki współczesnej. Będzie można prześledzić karierę artystyczną konkretnego artysty, zapoznać się z jego biogramem, dowiedzieć o najnowszych wystawach i dziełach. "Na tej bazie chcemy utworzyć sieć wymiany informacji o wystawach, gdzie się one odbywają i co jest prezentowane w danej galerii" - wyjaśnia Andrzej Gontarz. Twierdzi, że potencjalny system informacji o kulturze nie musi być dofinansowywany z budżetu instytucji kulturalnej. INFO-ART sfinansowały Komitet Badań Naukowych i Fundacja Batorego. Informatyzację i Internet CSW sponsoruje ATOM SA.

"Aby odnieść sukces, trzeba odejść od archiwistyczno-dokumentalnego traktowania publikacji elektronicznych - protestuje Juliusz Donajski. - Zapanowało powszechne przekonanie, że elektroniczne dokumenty to najlepszy sposób na archiwizację stanu posiadania. Archiwum artystów ostatniego półwiecza jest zainteresowane wyłącznie wąskie grono specjalistów. Dla internautów ważniejsze jest to, co dzieje się dzisiaj. To, co dzieje się dookoła".


TOP 200