Wielka zmiana fazy

Przez chwilę wydawało się, że jednym z kierunków rozwoju spółek informatycznych mogłoby być dostarczanie Internetu poprzez należące do zakładów energetycznych łącza elektroenergetyczne. Przynajmniej na razie budowa sieci do transmisji danych przy użyciu technologii PLC jest jednak znacznie droższa niż np. budowa porównywalnej skali nowoczesnej sieci telewizji kablowej. Z powodów technicznych i finansowych biznesową mrzonką wydają się także pomysły wykorzystania infrastruktury zakładów do instalowania stacji bazowych dla sieci radiowych typu WLAN (stacje bazowe wewnątrz budynków mają zasięg ograniczony do 10-15 m, natomiast umieszczane na zewnątrz wymagają zastosowania po stronie odbiorców specjalistycznych anten zewnętrznych, co również podwyższa koszty). Nawet jeżeli pojawią się pojedyncze instalacje obu tych technologii, uzyskanie niezbędnego efektu skali będzie bardzo trudne.

W okresach krótkim i średnim działy czy wydzielone spółki informatyczne będą miały pełne ręce roboty. Jednak w dłuższej perspektywie, gdy działalność inwestycyjna przygaśnie, przyszłość spółek nie wydaje się zbyt różowa. Być może najlepsze, co może je spotkać, to sprzedaż renomowanemu dostawcy usług informatycznych. W niektórych przypadkach pojawia się jednak problem: co tak naprawdę miałoby zostać kupione? W części zakładów wydzielenie miało charakter tylko kadrowy - systemy pozostały własnością firmy-matki.

Poza tym nowy właściciel zapewne będzie dążył do jak najlepszej obsługi zakładu energetycznego, a nie rozwijania działalności pobocznej, jak handel sprzętem czy dostarczanie Internetu.

Wyzwania duże i małe

Poza problemami, wynikającymi z zaszłości historycznych, decyzji politycznych i błędów na drodze do przekształcenia się w firmy komercyjne w pełnym znaczeniu tego słowa, przed zakładami energetycznymi stoi wiele poważnych wyzwań biznesowych i organizacyjnych z informatyką w tle. Jedno z ważnych pytań, które dziś stawiają sobie zakłady, dotyczy sposobu fakturowania dla klientów indywidualnych.

To, wydawałoby się, marginalne zagadnienie ma nierozerwalny związek ze strategią biznesową firm energetycznych.

Część zakładów wystawia klientom faktury na podstawie odczytów z liczników, część zaś fakturuje na podstawie prognoz. Każda z nich jest źródłem zarówno korzyści, jak i kłopotów w dziedzinie organizacji i informatyki. Fakturowanie oparte na danych rzeczywistych wymaga cyklicznego - z reguły raz na dwa miesiące - odczytu liczników przez pracowników zakładu. Ponieważ pojedynczy zakład obsługuje co najmniej kilkaset tysięcy klientów, operacja odczytu wymaga zatrudniania setek dodatkowych osób, co przekłada się na wysokie koszty sprzedaży.

Odczyt liczników to tylko część obowiązków inkasentów. W wielu zakładach te same osoby wystawiają na miejscu fakturę, a niejednokrotnie przyjmują płatności od klientów. Gdyby nawet czynności te scentralizować, pracownicy terenowi wciąż będą potrzebni: jedną z ważnych ról, jakie mają do wypełnienia, jest sprawdzanie, czy klient nie próbuje oszukiwać zakładu przez "usprawnianie" licznika lub wręcz jego omijanie. W dyskusjach pojawiają się czasem argumenty, że zakłady mogłyby przejść na zdalny odczyt, prawda jest jednak taka, że zakup technologii umożliwiających zdalny odczyt jest bardzo kosztowny i zwraca się tylko w przypadku odbiorców biznesowych.

W przeciwieństwie do fakturowania na podstawie odczytów posługiwanie się prognozami nie wymaga utrzymywania tak licznej rzeszy inkasentów, co pozwala ograniczyć koszty. Prognozy ponadto stabilizują działalność zakładu: pozwalają na lepsze planowanie kosztów i przepływów gotówkowych, co również przekłada się na wymierne oszczędności. Niestety prognozy są także źródłem problemów. Płatności oparte na prognozach mają status okresowo rozliczanej zaliczki, co powoduje konieczność bacznego śledzenia ich wartości i terminów regulacji płatności w kontekście Ustawy o podatku VAT (otrzymanie 50-proc. zaliczki wywołuje obowiązek podatkowy), co z kolei komplikuje rozliczenia i księgowanie.

Ograniczenie liczby pracowników terenowych ma też efekt negatywny w postaci wzrostu skali kradzieży energii. Choć żaden zakład nie ujawnia dokładnych danych na ten temat, wartość strat wynikających z nielegalnych przyłączy, zaniżania prognoz i trudności ze ściąganiem należności sięgają średnio kilku procent łącznych obrotów zakładów. Walka z oszustwami w ciągu ostatnich kilku lat zmusiła zakłady posługujące się prognozami do znacznej rozbudowy działów windykacji. W celu podniesienia skuteczności wykrywania nieuczciwości klientów koniecznością stało się także instalowanie coraz większej liczby liczników, umożliwiających coraz precyzyjniejsze wykazanie, w którym segmencie sieci nastąpił "wyciek". To z kolei wymaga zakupienia i wdrożenia systemów analitycznych porównujących dane zebrane przez liczniki z danymi o należnościach z systemu billingowego.

Z biegiem czasu zakłady opierające się na odczytach bezpośrednich również będą musiały zainwestować w rozwiązania analityczne i zatrudnienie pracowników, którzy będą potrafili się nimi posługiwać. Z drugiej strony, zakłady wykorzystujące prognozy, jeżeli dopracują się strategii biznesowych wykraczających poza dystrybucję energii, będą potrzebować "nowego typu" pracowników terenowych, za pośrednictwem których będą oferować klientom swoje pakiety usługowe.


TOP 200