Wardriving dla każdego

Tutaj zakończyłbym moją przechadzkę po sprzęcie, gdyby nie zamarzyło mi się nagrywanie obrazu. Jako że celem zabawy było jeżdżenie po mieście przy maksymalnym obcięciu kosztów, wygrzebałem z dna szafy starą - wartą tyle, co dwa kiepskie piwa - kamerkę Terratec TerraCam USB. Łączny koszt wszystkich zabawek nie przekroczył 1600 zł.

"Zestaw mały hakier", czyli software

Czego potrzebujesz do wardrivingu?

Najważniejszym elementem całej zabawy jest nie laptop, nie GPS, lecz... samochód. Bez niego jesteście skazani na tułanie się taksówkami (co ma pewne dobre strony). Pamiętajcie, żeby wcześniej zorientować się, czy auto ma gniazdo zapalniczki - żaden notebook nie popracuje na baterii dłużej niż trzy godziny. Koszt używanego trabanta: 200 zł.

Do tego laptop. Jak pokazują moje testy, nie musi być wcale rakietą. Wystarczy maszyna z Pentium II czy Celeronem. Przyda się też port USB, port COM (niezbędny do podłączenia GPS-a!) i większa ilość RAM-u. Na 64 MB uruchomienie więcej niż jednej aplikacji nawet w starszych systemach operacyjnych może powodować problemy. Koszt: od 600 zł.

Nie obejdzie się bez Wi-Fi. Najlepszą sławą cieszą się karty Orinoco - również z tego powodu, że umożliwiają podłączenie zewnętrznej anteny. Jeśli chcemy korzystać z Linuksa/BSD, na pewno polubimy karty oparte o chipsety Prism II/Prism 2.5. Są wolne (obsługują 802.11b), dostępne zwykle z drugiej ręki, ale warto poszukać. Koszt: ok. 100 zł.

Opcjonalny w całej zabawie jest odbiornik GPS. Przydaje się do sporządzania map i chwalenia się nimi znajomym.

Oprogramowanie? Zwolennikom systemów z Redmond polecę NetStumblera, miłośnikom OS-ów uniksopodobnych - Kismeta. Obydwa są całkiem wygodne, współpracują z odbiornikami GPS, potrafią sygnalizować dźwiękiem wykrytą sieć itp., itd.

Czy coś pominąłem? Oczywiście! Na miejskie wycieczki z laptopem warto spakować kanapki i coś do picia. Sporządzenie mapy to zwykle kilka godzin jeżdżenia - w tym czasie dobrze jest się zająć czymś twórczym, np. jedzeniem. :)

Wybór kamerki internetowej przesądził o wyborze systemu operacyjnego (czytaj: Windows), więc najważniejsza decyzja podjęła się za mnie. Później było już z górki: do wykrywania sieci bezprzewodowych wykorzystałem NetStumblera, do obsługi kamerki - apletu wbudowanego w Irfan View 32 (menu File -> Acquire/Batch scanning).

Łączny koszt: 0 zł (dla posiadaczy systemu Windows).

I do pracy, rodacy!

Dzień strachu. Czy wszystko zadziała jak należy? Czy kamera nie spowoduje awarii systemu operacyjnego (urządzenia Terratec znane są z takiego zachowania)? Czy wreszcie wykryję jakąkolwiek sieć bezprzewodową? Masa cisnących się na usta pytań, kompletny brak odpowiedzi. Brrr. Ciarki biegają mi po plecach.

Godzina zero. Wsiadam do taksówki, zaczynam rozkładać sprzęt. Powoli przestaję się dziwić, że niewiele było podobnych materiałów: choć siedzę na tylnym siedzeniu i miejsca powinienem mieć dość, jestem skrępowany kablami (kamera, GPS, zasilanie z gniazda zapalniczki). Każde z urządzeń ma swoje ulubione miejsce: GPS musi leżeć na oknie, bo inaczej nie potrafi dogadać się z satelitami. Kamera jest zamocowana na oknie - później wędruje na dach - gdyż we wnętrzu samochodu nie ma na czym jej zaczepić (na pasie bezpieczeństwa majta się niczym małpa nad bananem). Laptop wreszcie musi być poza zasięgiem słońca, bo inaczej zaczyna się nagrzewać i wydmuchiwane przez wiatraczek powietrze parzy mnie w nogi.

A co z pozostałymi zapasowymi GPS-ami i kablami? Nawet nie pytajcie...

"To ja, taksówkarz warszawski..."

Wardriving dla każdego

(Nie)wyjaśnione pady NetStumblera

Godzina zero plus dziesięć. Cmentarz Bródnowski, Dworzec Wileński, Most Poniatowskiego - cisza. Zaczynam się obawiać, że cała Warszawa będzie wyglądać dokładnie tak samo: pojeżdżę sobie po mieście, przepocę koszulkę (jest upał), przewieję sobie lewe ucho (otwarte okno) i tyle będzie moich zabaw. Wpadamy jednak na Most Łazienkowski i wtedy... niemal krzyczę z radości: "Jest, jest! Udało się coś wykryć!" Czyli niesłusznie obawiałem się, że wbudowana w kartę sieciową maleńka antenka nie wystarczy! Sieć nazywa się JACEK_K, już prawie udało mi się uwiecznić jej wykrycie, gdy taksówka wpada w dziurę i... wiesza mi się komputer. Ech.


TOP 200