W poszukiwaniu wspólnego języka

Razem bezpieczniej

W ratownictwie morskim obowiązuje zasada pierwszego. Oznacza to, że kto pierwszy odbierze wezwanie pomocy, ten koordynuje przebieg działań ratowniczych.

kpt. ż. w. Janusz Maziarz, kierownik Morskiego Ratowniczego Centrum Koordynacyjnego SAR

Nie oznacza to oczywiście, że takiej współpracy w Polsce w ogóle nie ma. Na poziomie lokalnym jednak współdziałanie jest często możliwe głównie dzięki dobrym relacjom i kontaktom między ludźmi - szefami poszczególnych jednostek i ratownikami, którzy się nawzajem dobrze znają, rozumieją swoje potrzeby i specyfikę pracy, potrafią odpowiednio ocenić skalę występujących zagrożeń i zrozumieć wagę pomocy, na którą mogą liczyć ze strony kolegów z innych formacji. Coraz większego znaczenia w procesie tworzenia sprawnego systemu bezpieczeństwa i ratownictwa nabierają też inicjatywy władz samorządowych. Nie ograniczają się już one tylko do kupowania nowych radiowozów dla policji lub wozów gaśniczych dla straży pożarnej. Z inicjatywy Samorządu Województwa Pomorskiego we współpracy z Pomorskim Urzędem Wojewódzkim została opracowana koncepcja Regionalnego Zintegrowanego Systemu Ratownictwa Województwa Pomorskiego. Środki na jego realizację mają pochodzić m.in. z funduszy strukturalnych.

Sposobem na integrację ogólnopolskiego systemu reagowania kryzysowego miało być powołanie Rządowego Centrum Bezpieczeństwa (RCB). Zanim jednak przystąpi ono do działań koordynacyjnych, musi uporać się z wieloma problemami organizacyjnymi i legislacyjnymi, jak chociażby regulacje dotyczące ochrony infrastruktury krytycznej. "W obowiązujących obecnie przepisach brakuje jednolitej, jednoznacznej definicji infrastruktury krytycznej" - zwracał uwagę płk Dariusz Góralski, dyrektor Departamentu Infrastruktury Krytycznej w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa. Odrębną sprawą wydaje się być też rozwiązanie kwestii podziału kompetencji między RCB a innymi podmiotami, które z racji wcześniejszych delegacji ustawowych odpowiadają za określone obszary działań ratowniczych, jak np. Państwowa Straż Pożarna, która odpowiada za koordynację krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego i prowadzi podległe Komendzie Głównej Centrum Koordynacji Ratownictwa i Ochrony Ludności (KCRiOL).

Myśląc o jednolitym, zintegrowanym systemie, trzeba jednak pamiętać, że działania ratownicze prowadzone są nie tylko przez służby zawodowe. Ważną rzeczą, wymagającą pilnego rozstrzygnięcia, wydaje się też być znalezienie właściwego miejsca dla rzeszy ratowników-ochotników. Potencjał ochotniczych organizacji ratowniczych, takich jak OSP, TOPR, GOPR, WOPR, czy PCK wydaje się być wciąż słabo wykorzystany. Sami ratownicy-ochotnicy mają często poczucie niedoceniania ich zasług oraz niewłaściwego oceniania ich umiejętności i możliwości działania. Często też czują się spychani na boczny tor, szczególnie przy dzieleniu środków budżetowych.

"Tylko niewielka część jednostek OSP znajduje się w krajowym systemie ratowniczo-gaśniczym. To jednak wcale nie oznacza, że reszta jest gorsza. Strażacy-ochotnicy są tak samo dobrze wyszkoleni i przygotowani do akcji ratowniczych jak strażacy zawodowi. Czasami nawet potrafią więcej, bo to co robią, robią z pasji" - mówił Zygmunt Tomczonek, wiceprezes Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych. Opinię tę potwierdza Jacek Dębicki, naczelnik GOPR. Jego zdaniem, ratownicy-ochotnicy nie ustępują dzisiaj w niczym ratownikom zawodowym. Właściwe wykorzystanie ich potencjału, zapału i umiejętności wymaga jednak również wsparcia ze strony państwa.


TOP 200