W poszukiwaniu wspólnego języka

W systemie ratownictwa i reagowania kryzysowego musi być miejsc dla wszystkich - służb państwowych, organizacji ochotniczych i biznesu.

W poszukiwaniu wspólnego języka
Pewnego dnia, późnym latem 2008 r. w stacji Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego zadzwonił telefon. Pełniący wówczas dyżur Marcin Józefowicz, ratownik i członek zarządu TOPR, dowiedział się, że dzwoni polski turysta, który miał wypadek podczas wspinaczki w górach w Rumunii. Nie mogąc się porozumieć z rumuńskimi służbami ratunkowymi, zadzwonił z komórki do polskich ratowników. Marcin Józefowicz, który w niejednej akcji ratowniczej brał już udział, zachował zimną krew i przytomność umysłu. Zaczął od ustalenia aktualnego miejsca przebywania potrzebującego pomocy rodaka. Skorzystał w tym celu z serwisu Google Maps. Wypytując turystę, skąd i w jakim kierunku wyszedł, gdzie skręcał, co mijał po drodze, co widzi teraz i porównując odpowiedzi ze zdjęciem satelitarnym i mapą, określił dość precyzyjnie miejsce jego pobytu. Potem skontaktował się z rumuńskimi ratownikami naprowadzając ich na miejsce wypadku. Niedługo po tym poszkodowany został zabrany z gór do szpitala.

Odmiejscowienie ratowników

Inny przypadek pokazujący, że za sprawą współczesnych środków łączności i systemów informacji, w ratownictwie nie ma już właściwie znaczenia, gdzie właściwie znajduje się centrum decyzyjne, związany jest z ratownictwem morskim. Przeprowadzona w ubiegłym roku z powodzeniem akcja ratowania statku, który znalazł się w niebezpieczeństwie na wodach w pobliżu Seszeli, koordynowana była w całości z bazy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR w Gdyni. Sama technika jednak nie wystarczy, potrzebne są też jasne, przejrzyste reguły współdziałania i współpracy. "W ratownictwie morskim obowiązuje zasada pierwszego. Oznacza to, że kto pierwszy odbierze wezwanie pomocy, ten koordynuje przebieg działań ratowniczych" - wyjaśnia kpt. ż. w. Janusz Maziarz, kierownik Morskiego Ratowniczego Centrum Koordynacyjnego SAR. Wedle obowiązujących przepisów, Centrum uprawnione jest do zwracania się do zagranicznych ośrodków koordynacyjnych o udzielenie niezbędnej pomocy, włączając w nią statki, statki powietrzne oraz personel wraz z wyposażeniem. Może także zwracać się o przekazanie niezbędnych do koordynowania działań ratowniczych informacji.

W świetle tych przykładów niedorzecznie wręcz brzmią opowieści o trudnościach związanych z koordynacją działań ratowniczych na terenie Polski, czy o przeszkodach we współpracy różnych służb w skali jednego powiatu lub województwa. Często jest tak, że jedna służba nie wie, co robi druga, jedna jednostka nie jest zainteresowana udostępnianiem informacji o swoich działaniach innej. Wiadomo powszechnie, że rozbieżności zdań między różnymi służbami i instytucjami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo uniemożliwiły w poprzednich latach w wielu miejscach tworzenie powiatowych centrów powiadamiania ratunkowego lub też zmusiły do utworzenia ich nie w takiej postaci, jak pierwotnie w danym miejscu planowano. Brakuje także wspólnych, wypracowanych razem, uzgodnionych i przyjętych standardów oraz procedur współdziałania. Brakuje systemowych, ogólnopolskich rozwiązań, które regulowałyby zasady współdziałania wszystkich służb i podmiotów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ludności i reagowanie kryzysowe oraz określały jednoznacznie zasady koordynacji prowadzonych akcji ratowniczych na różnych poziomach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200