Trudny związek

Autorzy prac doktorskich czy magisterskich rzadko zastanawiają się nad tym, czy wyniki ich prac przydadzą się gospodarce. Do takiego namysłu nie są też zazwyczaj zachęcani przez swoich promotorów.

Gdzie leżą przyczyny?

"Jedną z barier współpracy nauki z biznesem jest obowiązujące prawo patentowe. Wynalazek pracownika uczelni, powstały na sprzęcie uczelni w godzinach pracy uczelni, należy w połowie do uczelni. Firmy zaś nie chcą inwestować w coś, co nie jest ich własnością i nad czym nie mają kontroli. Łatwiej jest im kupić naukowca i zatrudnić go we własnym dziale badawczo-rozwojowym" - mówi Michał Organiściak. W wielu korporacjach powstają wewnętrzne "uczelnie" ukierunkowane na kształcenie kadr działów badawczo-rozwojowych. Drugą poważną przyczyną braku współpracy jest brak wiedzy o tym, co dzieje się po każdej ze stron barykady. Na polskim rynku nie istnieją, jak na Zachodzie, wyspecjalizowane firmy brokerskie, będące łącznikiem nauki z biznesem i zarówno polscy naukowcy, jak i przedsiębiorcy przyznają, że tej wiedzy brakuje im najbardziej.

Sytuacja zaczyna się o tyle poprawiać, że po pierwsze, wszyscy zdają sobie sprawę, że dalszy brak współpracy odbije się niekorzystnie na sytuacji zarówno nauki, jak i gospodarki, a po drugie, pojawiły się środki na organizację szkoleń dla naukowców i przedsiębiorców zainteresowanych współpracą. Dzięki pieniądzom z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki na wielu polskich uczelniach zorganizowano w zeszłym roku szkolenia dla naukowców z zakładania przedsiębiorstw i nawiązywania współpracy z przemysłem, powiązane z programem staży dla naukowców w firmach komercyjnych. Działaniem wspierającym współpracę nauki z biznesem jest działanie 8.2 Transfer wiedzy, w szczególności poddziałanie 8.2.1 w ramach programu Kapitał Ludzki.

Komentarz
Mam akademickie korzenie i rozumiem punkt widzenia obu stron. Jednak wydaje mi się, że winę za słabą współpracę nauki i biznesu ponoszą aż trzy strony: nauka, biznes i państwo. Uczelnie nadal są hermetycznymi środowiskami. Decyzje o przyznaniu grantów są podejmowane w gronie naukowców, a udział przedstawicieli "przemysłu" w tym procesie jest niewystarczający. Nie ma, więc, naturalnych mechanizmów sprzyjających temu, by badania służyły biznesowi. W środowisku naukowym nadal znaczącą role odgrywają osoby, które rozwijały się i "ukształtowały" przed 1989 r. i nie należy się dziwić, że ci naukowcy zupełnie nie rozumieją języka oraz systemu pojęć i wartości, jakimi posługuje się biznes. Z kolei, polscy menedżerowie są skoncentrowani na uzyskiwaniu szybkich zysków. Niewielu przedsiębiorców stawia sobie za cel uzyskanie długoterminowej przewagi konkurencyjnej poprzez innowacje. Naszym fenomenem jest niedocenianie przez przemysł istniejącego w Polsce potencjału badawczego. Tacy potentaci jak Google czy Intel zbudowali już u nas swoje centra badawczo-rozwojowe, a z drugiej strony wielu przedsiębiorców żyje w przekonaniu, że polska nauka nie ma nic im do zaoferowania. I stąd na tle Stanów Zjednoczonych czy wiodących krajów Unii polskie przedsiębiorstwa naprawdę niewiele wydają na prace badawczo-rozwojowe. I jest, wreszcie, trzecia strona odpowiedzialna za obecną sytuację: państwo, które nie wdrożyła to tej pory strategii wspierania innowacyjności w Polsce. Koszty pracy w Polsce są coraz wyższe i dlatego nie ma co oczekiwać na kolejny boom inwestorów, którzy zbudują kolejne fabryki w naszym kraju. Dlatego trzeba określić, jakie przemysły XXI wieku, mają być podstawą polskiej gospodarki. Z tego względu Polski rząd powinien sformułować strategię i podjąć odpowiednie decyzje, z czego Polska ma zasłynąć w przyszłości, gdyż nie jesteśmy mocarstwem, które stać na innowacyjność we wszystkich sektorach i wspieranie wszystkich jednostek badawczo-rozwojowych.

Jerzy Kalinowski, partner w firmie doradczej KPMG


TOP 200