Sprawa Romana K.

Miesiąc później Romuald Piwoński zabiera głos na łamach Computerworld (CW 13/2000 z 27 marca 2000 r.), gdy już wybuchła sprawa z JTT, pierwszym oskarżonym o niepłacenie VAT z tytułu realizacji kontraktu na sprzęt do pracowni internetowych. "Ministerstwo od początku miało świadomość sytuacji. Zobowiązaliśmy się nawet do tego, że będziemy współdziałać, wystawiając np. zaświadczenia dla służb celnych, że sprzęt rzeczywiście przeznaczony jest do celów dydaktycznych" - wyjaśniał wtedy. Przedstawiciele MEN twierdzili, że i tak oferty złożone w przetargu porównywano na podstawie cen netto (bez uwzględniania podatku VAT) i gdyby JTT nie wykonywało takich operacji, MEN musiałoby zapłacić wyższą cenę za komputery i ewentualnie starać się we włas-nym zakresie o zwolnienia podatkowe.

"Państwo nic na tym nie traci, dla państwa jest to transfer pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej. Ustawodawca w jednej ustawie deklaruje, że jest zainteresowany rozwojem krajowej produkcji poprzez udzielanie preferencji krajowych. W kodeksie celnym deklaruje, że jest zainteresowany sprowadzaniem z zagranicy towarów na cele dydaktyczne i edukacyjne na preferencyjnych warunkach, przy zwolnieniu z podatku VAT. Operacje wykonane przez JTT nie są więc niezgodne z duchem przepisów" - dowodził Romuald Piwoński. "To, że szkoły na tym zyskały, jest poza dyskusją. Były to zresztą zakupy nie tylko w ramach przetargu, ale również indywidualne zakupy szkół średnich i wyższych. Sposób realizacji tych transakcji był znany w środowisku i w mniejszym lub większym stopniu korzystali z niego również inni dostawcy komputerów na cele edukacyjne" - dodawał.

Transakcje były legalne

W opiniach dr. hab. Zygmunta Tobora z Katedry Teorii i Filozofii Prawa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach oraz prof. dr. hab. Witolda Mo- dzelewskiego z Instytutu Studiów Podatkowych (twórcy Ustawy o podatku VAT) Optimus legalnie dokonywał operacji ze sprzedażą komputerów za granicę. Podatnik - czyli Optimus - nie unikał opodatkowania, nie zataił żadnej z czynności, tylko zgodnie ze wszelkimi regułami dążył do zminimalizowania obciążeń podatkowych, zresztą ku pożytkowi administracji państwowej. Tylko w ten sposób miał szansę nawiązać konkurencję z producentami zagranicznymi.

Nie było mowy o obejściu Prawa podatkowego, bo praprzyczyną zaistniałej sytuacji stało się złamanie przez Ministerstwo Finansów konstytucyjnej zasady równości opodatkowania. Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie orzekał, że adresaci norm prawnych muszą być traktowani jednakowo. Zygmunt Tobor zauważa, że posądzenie Optimusa o chęć wyłudzenia VAT nie ma sensu: "Żadne przepisy obowiązującego w Polsce prawa nie stanowią podstawy do uzależniania skutków prawnych w zakresie obciążeń podatkowych od zamiaru, w jakim podatnik dokonał eksportu towarów, ani też od miejsca ich ostatecznego czy docelowego wykorzystania" - stwierdza.

Cel: zastraszenie

Dlaczego zatem do Romana K. wysłano funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego, a krakowska prokuratura grozi karą od roku do dziesięciu lat więzienia oraz grzywną? Skąd takie zainteresowanie telewizji publicznej, która przez trzy dni uważała tę sprawę za temat dnia? Można postawić trzy hipotezy.

Zbliżają się wybory samorządowe. Potrzeba więc, aby władza wykazała się skutecznością w walce z przestępczością. Lecz dlaczego kozłem ofiarnym ma być powszechnie szanowany człowiek? Roman K., ze swoją postawą filantropa, jest niewygodnym przykładem biznesmena, któremu się powiodło. Wprawdzie nie udało mu się założyć fundacji budującej domy spokojnej starości, bo sąd odmówił rejestracji, twierdząc, że "państwo doskonale daje sobie radę samo w opiece nad osobami starszymi". Udało mu się za to otworzyć dom dla sierot w Piszu. Prowadzi samodzielnie kilkanaście różnych projektów charytatywnych, z których najbardziej znanym jest księgarnia wysyłkowa ProDoks. Roman K. nie lubi się chwalić swoją działalnością charytatywną.

Kardynał Franciszek Macharski twierdzi, że "bez donacji Romana K. nie odbyłaby się wizyta Ojca Świętego w Polsce". A komentując aresztowanie, kardynał powiedział wprost, że to "wstrętne, polityczne gierki". Ale w jakim celu? Nieoficjalnie mówi się, że przed wyborami samorządowymi ruszyli w teren partyjni kwestarze. Przedsiębiorcy obawiają się, że uchylenie się od wsparcia wyborczych funduszy może przysporzyć im problemów podobnych do tych, jakie ma Roman K.

Ukraiński ślad

Wśród innych powodów ataku na Romana K. pojawia się także wątek ukraiński. Jeszcze za czasów jego prezesury Optimus rozpoczął sprzedaż komputerów na Ukrainę. Jak najlepsze stosunki gospodarcze z naszym sąsiadem są jednym z priorytetów polityki zagranicznej Polski i osobiście prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Jednak wymiana na poziomie miliarda dolarów między takimi dwoma sąsiadami jak Ukraina i Polska nie może być uznana za satysfakcjonującą. Liczy się każdy kontrakt, który pokaże Polskę jako wiarygodnego partnera.

Optimus komputeryzuje ukraińską służbę podatkową. W ub.r. dostarczył komputery za 12 mln USD. Ma szansę na kolejne intratne zlecenia, których wartość w ciągu najbliższych lat jest szacowana na 120 mln USD, w tym na sprzedaż komputerów do szkół. Ale do tego potrzeba oczyszczenia atmosfery wokół spółki.

Sprawa JTT Computer

We wrześniu 2002 r. wznowiono sprawę karną skarbową prowadzoną przez Sąd Rejonowy we Wrocławiu. Postawiono w niej zarzuty o nieodprowadzenie podatku VAT osobom z kierownictwa spółki (prezesowi, wiceprezesowi i głównej księgowej). W styczniu br. została ona co prawda umorzona, prokurator jednak złożył w tej sprawie zażalenie.

Jednocześnie JTT Computer złożył do Naczelnego Sądu Administracyjnego pozew przeciwko Izbie Skarbowej o zwrot ok. 10 mln zł wraz z odsetkami, które spółka musiała zapłacić Izbie jako podatek VAT (obecnie to już ok. 20 mln zł). "Dla naszej spółki, o kapitale własnym ok. 25 mln zł było to znaczne obciążenie" - mówią przedstawiciele wrocławskiego producenta komputerów.


TOP 200