Społecznie, niekoniecznie bezpiecznie

Prywatność zza oceanu

Nie bez znaczenia w prawnych rozważaniach na temat ochrony prywatności w serwisach społecznościowych jest to, że najbardziej znane i rozpowszechnione, takie jak Facebook, Myspace, Twitter, Linkedin, pochodzą ze Stanów Zjednoczonych. Raport ENISA nawet nie próbuje analizować podejścia amerykańskiego prawa ani szerszego, socjologicznego kontekstu zjawiska serwisów społecznościowych w Internecie. Zamiast tego mamy prostą konkluzję: należy przywołać do porządku rozbawionych internautów i likwidować szarą strefę w obszarze regulacji. Wszystkie wymienione amerykańskie serwisy społecznościowe stosują np. cookies. Czy powinny, w związku z tym, dostosować się do nowej unijnej regulacji wymagającej uzyskania w tej sprawie zawczasu zgody użytkownika?

Europa chce konsekwentnie chronić prywatność według swoich zasad. Zapisy prawa unijnego o ochronie prywatności są tak sformułowane, by obejmować pozaeuropejskich administratorów danych osobowych, chcących oferować swoje produkty i usługi w UE. Amerykańskie podejście do ochrony danych osobowych jest odmienne, co wynika po części z tego, że historycznie kształtowało się w różnych sektorach handlu i usług odrębnie, według niejednolitych zwyczajów. Zasadą ogólną jest to, że ochrona prywatności użytkownika wyraża się przez prawo wycofania danych lub wprowadzenie ograniczeń ich przetwarzania, czyli nie trzeba, tak jak w Europie, pytać zawczasu. Ta różnica pociąga za sobą wiele specyficznych konsekwencji na rynku usług.

Spektakularnym przykładem jest wykorzystanie danych w celach marketingowych. Europejczyk musi się zgodzić, by analizowano jego dane w celu reklamy bezpośredniej, Amerykanin może żądać uzyskania zgody, kiedy uzna, że sprzedawca stał się zbyt natrętny. Amerykańskim zwyczajem jest publikowanie na stronach internetowych tzw. polityki prywatności, chociaż w propozycji czytania obszernych, prawnych dokumentów przed każdym zakupem jest sporo asekuranckiej hipokryzji.

Opcje ochrony prywatności profili w amerykańskich serwisach społecznościowych, oferowanych europejczykom, są zbliżone do podejścia, które proponuje konsumentom UE, ale podstawowym pomysłem na kontrolę zachowań użytkowników serwisów społecznościowych pozostaje samoregulacja powstających tam więzi sieciowych. Osoby, które zachowują się nieodpowiednio, są po prostu "wycinane" z list kontaktowych znajomych. To jednak nie zawsze działa. Łatwość zakładania profili w serwisach społecznościowych warunkuje ich rozwój, ale przyczynia się też do nadużyć, kradzieży tożsamości, rozpowszechniania informacji obraźliwych, nieprawdziwych. Okazje do nadużyć zaskakują, a inwencja cyberprzestępców budzi respekt. Dla pokazania potencjalnych zagrożeń niedawno w Holandii pojawił się serwis "okradnij mnie" (PleaseRobMe.com), który ma dowieść, że powierzanie przygodnym cyber-znajomym informacji o lokalizacji, będących obecnie standardową usługą w urządzeniach mobilnych, czy nawet opowiadanie na twiterze gdzie w tej chwili przebywamy, jest świetną wskazówką dla złodzieja, który tymczasem okrada nasze mieszkanie. Czas chyba kupić lepsze zamki.


TOP 200