Sąd nad inwigilacją

Trzeba też dodać o dwuznaczności samej postaci Snowdena. Fakt, że po kilkutygodniowej odysei poprosił o azyl właśnie w Moskwie i mieszka tam do tej chwili, wydaje się symptomatyczny. Zwłaszcza teraz, w kontekście gwałtownego pogorszenia atmosfery pomiędzy Zachodem a Rosją. Nadal trzeba brać pod uwagę hipotezę, że Snowden jest zwykłym rosyjskim szpiegiem, a jego rewelacje to zaplanowana akcja dezinformacyjna.

I na koniec warto omówić kwestię nadużyć. NSA twierdzi, że przypadki nieuprawnionego użycia systemu (jak wspomniane już szpiegowanie małżonków) to margines – ujawniono zaledwie 12 takich incydentów na przestrzeni 10 lat, wszystkie w wyniku wewnętrznej kontroli.

Zobacz również:

  • Usługa WhatsApp uruchamiana na urządzeniach iOS będzie bardziej bezpieczna

Konsekwencje

Spróbujmy przewidzieć dalszy rozwój wydarzeń. Z dużą dozą prawdopodobieństwa PRISM i innego rodzaju programy inwigilacji nie zostaną skasowane. Przeciwnie, będą rozwijane – zaczyna się właśnie nowa zimna wojna między Stanami Zjednoczonymi a Rosją i Ameryka w jej przededniu na pewno nie pozbawi się podstawowej broni.

Na pewno jednak programy zostaną poddane ściślejszej kontroli i większym ograniczeniom. Zarówno ze względu na spodziewaną serię procesów sądowych (w tym także przed Sadem Najwyższym), jak i naciski korporacji z Krzemowej Doliny, dla których poufność przetwarzania jest zasadniczym elementem wiarygodności rynkowej. Ameryce zależy na posiadaniu skutecznych narzędzi pozyskiwania informacji, ale tak samo mocno zależy na silnej pozycji konkurencyjnej cyberkorporacji, takich jak: Google, Apple, Amazon czy Microsoft.

Trzeba jednak być realistą: amerykańskie programy będą chronić prywatność obywateli amerykańskich i nikogo więcej. Dane innych przetwarzane będą bez żadnej kontroli i bez większych ograniczeń. Unia Europejska być może skreśli Amerykę z listy tzw. bezpiecznych przystani dla przetwarzania danych osobowych, ale z pewnością nie stworzy własnej „wyspy” w internecie. Byłoby to wbrew duchowi przygotowywanego właśnie transatlantyckiego porozumienia o wolnym handlu.

Skończy się też pewnie inwigilacja sojuszników i ich przywódców. Angela Merkel, Francois Hollande, królowa brytyjska i szefowa Europejskiego Banku Centralnego, prawdopodobnie mogą spać spokojnie. Polscy politycy też raczej nie będą inwigilowani – po pierwsze zbyt niewiele znaczą, po drugie Polska została zaliczona do tzw. Tier 2, bliskich sojuszników USA w walce z terrorem (w Tier 1 są tylko Kanada, Wielka Brytania i Australia).

Reakcji należy się spodziewać po stronie społeczności internetowej. Na pewno wzrośnie popularność narzędzi zapewnienia poufności komunikacji i przetwarzania danych, zwłaszcza takich, których kod źródłowy jest powszechnie dostępny. Pojawią się też zapewne urządzenia, które nie mają wymuszonych przez NSA „tylnych wejść” na poziomie sprzętu i systemu operacyjnego. Wzrośnie nieufność internautów do serwisów przetwarzania w chmurze oraz popularność narzędzi typu TrueCrypt, które mają potwierdzoną skuteczność w opieraniu się łamaniu tzw. „brutalną siłą”.

Czas nieufności

Tak czy inaczej, nadszedł czas nieufności. Każda rozmowa telefoniczna, każdy e-mail, każdy transfer pliku poprzedzony będzie analizą danych oraz kanału transmisji i przewidywaniem, jak ocenią tę transmisję roboty NSA. Czy będzie to działanie neutralne, jakich miliardy wykonywane jest codziennie, czy może podejrzane i spowoduje umieszczenie adresata na jednej z wielu „list specjalnej troski”. Od dziś już zawsze będziemy musieli żyć ze świadomością, że ktoś wszystko podsłuchuje i nagrywa na nasz temat.


TOP 200