Rynek do połowy pełny

Drożyzna

Marek Kobielski, prezes zarządu NextiraOne

Ze względu na cięcia budżetowe wiele projektów w administracji zostanie najprawdopodobniej przesuniętych. Środków unijnych na razie nie widać, mimo deklarowanego przez rząd przyspieszenia ich przekazywania samorządom i przedsiębiorstwom. Firmy zaś często przesuwają część budżetów czekając na rozwój sytuacji, w tym także na poziom ustabilizowania się kursu złotego. To bardzo negatywny czynnik dający niekorzystny obraz początku roku 2009.

Pozytywne sygnały to wciąż utrzymujące się wysokie zapotrzebowanie na usługi. Dziś w opinii klientów liczą się referencje, jakość pracy konsultantów i wiarygodność firmy. To wszystko bowiem przekłada się na końcowy sukces, za który coraz częściej rozliczani są szefowie IT. NextiraOne, której głównym potencjałem są ludzie, przy malejącej liczbie projektów infrastrukturalnych, swoją szansę na rozwój w 2009 roku widzi właśnie w usługach.

Umowy utrzymaniowe, których jesteśmy orędownikiem, będą dla naszych klientów gwarancją bezpieczeństwa w tym trudnym dla inwestycji roku.

Liczy się także możliwość osiągania konkretnych oszczędności. Stąd duże zainteresowanie naszych klientów systemami wideokonferencyjnymi, w tym klasy telepresence. Podczas ostatniego spotkania w centrali w Paryżu na własne oczy widziałem jak bardzo firmy zaczęły oszczędzać na podróżach. Hotel, który jest paryskim "meeting place" wielu korporacji był pusty. Kryzys wymusza zmiany organizacyjne i optymalizuje działania, a my na szczęście mamy przygotowaną odpowiedź.

Konsekwentnie przez kilka lat mocny złoty poprawiał obraz naszego rynku. Oddziały koncernów działających w Polsce osiągały rekordowe wyniki w porównaniu z innymi krajami. W 2007 r. wartość rynku poszybowała o 25% i przekroczyła symboliczne 10 mld USD. W dwóch poprzednich latach wzrost wyniósł 23% i 30%. Polska znalazła się w elicie najszybciej rozwijających się rynków świata, obok Rosji, Chin, Indii, Brazylii. Czy to była tylko iluzja napędzana kursem walut? W pewnej mierze tak. Nie możemy jednak zapominać, że przecież cała gospodarka kwitła, zwłaszcza od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej i gwałtownego zwiększania się naszego eksportu. Przedsiębiorstwa inwestowały, choć prawdą jest też, że - dzięki kursowi złotego - IT było tanie, jak nigdy wcześniej.

Tak mocno przyzwyczailiśmy się do wciąż taniejącego dolara, że nawet dzisiaj menedżerowie zarządzający firmami informatycznymi, na pytanie: co teraz najbardziej utrudnia im prowadzenie biznesu, bez wahania wskazują na zmianę kursów, a nie spowolnienie gospodarcze. Tak twierdzą przynajmniej ci, którzy sprzedają importowany sprzęt i oprogramowanie. Można odnieść wrażenie, że ich zdaniem, gdyby dolar nadal kosztował 2 złote, to nikt nie mówiłby o dekoniunkturze w IT.

Szczególnie wyraźnie zależność między ceną zagranicznych walut a popytem ujawnia się w segmencie komputerów osobistych. Jacek Murawski, dyrektor polskiego oddziału Microsoftu podkreśla jednak, że w jego subiektywnej ocenie 2009 r. kluczowym wskaźnikiem będzie liczba sprzedanych komputerów, a nie wzrost wartości przychodów wyrażanych w złotówkach czy dolarach. Szef Microsoftu prognozuje jednocyfrowy wzrost (w ostatnich trzech latach sprzedaż regularnie powiększała się z roku na rok o 20%, a w ubiegłym roku - przynajmniej do VI kwartału - nawet o 40% na rynku notebooków).


TOP 200