Rozwiązać kwadraturę koła

Rozwiązać kwadraturę koła

Wydatki na kwalifikowany podpis elektroniczny nie powinny być rozpatrywane w sposób wyabstrahowany, oderwany od kontekstu całej działalności gospodarczej, lecz w relacji do możliwych do osiągnięcia przez ich poniesienie korzyści - mówi Andrzej Ruciński, członek zarządu i dyrektor ds. rozwoju w Unizeto Technologies.

"Aktualna cena certyfikatu wynika z kosztów utrzymania bezpieczeństwa infrastruktury przy obecnym popycie na certyfikaty" - tłumaczy Andrzej Ruciński. Potwierdza to Jacek Biernacki z PWPW, który dodaje jednocześnie, że ceny będą maleć wraz ze wzrostem liczby oferowanych usług wykorzystujących kwalifikowany podpis i wzrostem liczby jego użytkowników. "Ponadto cena certyfikatu nie będzie tak uciążliwa dla użytkownika, jeśli przy jego użyciu będzie mógł załatwić wiele spraw" - ocenia Jacek Biernacki. Podpis elektroniczny mógłby bowiem być wykorzystywany nie tylko w relacjach z urzędem, ale także w relacjach między przedsiębiorcami. Jako przykład Jacek Biernacki wymienia możliwość stosowania podpisu elektronicznego w przetargach i aukcjach, zarówno tych komercyjnych, w Internecie, jak i tych, o których mówi ustawa o zamówieniach publicznych. Usługi te poszerzają obszar, w którym użytkownik może wykorzystywać certyfikowany podpis elektroniczny.

Andrzej Feterowski z Urzędu Miasta Szczecina zauważa też, że koszty posiadania kwalifikowanego podpisu elektronicznego są często demonizowane. "Z prostej symulacji wynika bowiem, że koszty, jakie ponosi przedsiębiorca z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej (ZUS, NIP, PIT/CIT) bez użycia kwalifikowanego podpisu (dojazd, znaczki, czas), są w skali roku porównywalne z kosztem zakupu certyfikatu" - ocenia Andrzej Feterowski.

Alternatywy... trzy

Alternatywą dla ceryfikowanego podpisu elektronicznego są lokalne systemy weryfikacji tożsamości tworzone przez poszczególne urzędy. Andrzej Feterowski, który realizuje taki projekt w szczecińskim urzędzie, podkreśla, że rozwiązania lokalne służą ludziom, którzy chcą załatwiać podstawowe sprawy urzędowe przez Internet bez posiadania certyfikowanego podpisu. "Nie mają one na celu zastępowania kwalifikowanego podpisu. Ich odbiorcami są osoby, które podpisu nie zaakceptowały" - wyjaśnia Andrzej Feterowski.

Uczestnicy dyskusji zwracali jednak uwagę na podstawowe ograniczenia tych systemów. "Takie rozwiązania nie mogą być stosowane jako rozwiązania o charakterze globalnym, uniwersalnym. Mogą być wykorzystywane jedynie w kontaktach z jednym, konkretnym urzędem lub podmiotem" - mówi Jacek Biernacki. Ponadto mnożenie lokalnych systemów i centrów certyfikacji może generować wysokie koszty ogólne, jakie będą musieli ponosić podatnicy. Andrzej Ruciński zauważa jednak, że mogą być one stosowane jako rozwiązanie przejściowe lub mogą pełnić funkcję edukacyjną w niwelowaniu barier mentalnych i oporów przed stosowaniem podpisu elektronicznego.

Rozwiązać kwadraturę koła

Wyposażając dużą liczbę osób w mobilny e-podpis elektroniczny, chcemy zbudować odpowiednią masę krytyczną. Nasz pomysł opiera się na wykorzystaniu karty SIM jako nośnika klucza prywatnego i certyfikatu kwalifikowanego, a operatora komórkowego jako podmiotu weryfikującego - mówi Mariusz Skiba, prezes zarządu Mobi Trust.

Kolejnym z pomysłów na upowszechnienie kwalifikowanego podpisu elektronicznego jest wyposażenie wszystkich obywateli w certyfikaty dołączane do dowodów osobistych. Według Andrzeja Feterowskiego pomysł ten jest wart przemyślenia, chociaż nie należy zapominać, że jego realizacja wiąże się z kosztami dla podatników. Nie wszyscy jednak uważają ten pomysł za właściwy i skuteczny. "Udostępnienie certyfikatów dla wszystkich wcale nie usprawni procesu wykorzystania narzędzia, jakim jest podpis elektroniczny, ze względu na brak infrastruktury i usług stosujących ten podpis" - twierdzi Jacek Biernacki. Jego zdaniem, sytuacja taka miała miejsce w Estonii, gdzie mimo iż obywatele zostali wyposażeni w certyfikaty dołączane do dowodów osobistych, przez długi czas nie były one stosowane ze względu na brak usług.

Całkiem inne rozwiązanie problemu braku powszechnego stosowania podpisu elektronicznego oraz wysokiej ceny certyfikatu kwalifikowanego proponuje firma Mobi Trust, twórca technologii mobilnego podpisu elektronicznego. "Pomysł opiera się na wykorzystaniu karty SIM jako nośnika klucza prywatnego i certyfikatu kwalifikowanego, a operatora komórkowego jako podmiotu weryfikującego tożsamość użytkowników. W tym systemie koszty zakupu certyfikatu ponosi operator, a użytkownik otrzymuje go za darmo" - tłumaczy Mariusz Skiba, prezes Mobi Trust. Całe rozwiązanie, łącznie z infrastrukturą operatora, jest traktowane jak bezpieczne urządzenie do składania podpisu. Komunikacja między stacją a kartą SIM jest szyfrowana, co ma zapewniać jej bezpieczeństwo. "Wyposażając dużą liczbę osób w mobilny podpis elektroniczny, chcemy zbudować odpowiednią masę krytyczną i jednocześnie zainteresować usługodawców" - deklaruje Mariusz Skiba.

Potrzebne działanie

Uczestnicy naszej dyskusji orzekli, że nie ma potrzeby odkładania na później ustawowego obowiązku świadczenia przez administrację publiczną usług z wykorzystaniem podpisu elektronicznego i kontaktowania się przedsiębiorców z ZUS-em drogą elektroniczną. Tylko bowiem szybkie, zdecydowane działania mogą doprowadzić do upowszechnienia usług elektronicznych i zaowocować konkretnymi, wymiernymi korzyściami dla wszystkich - urzędów, obywateli, przedsiębiorców. Konieczne jest przełamanie przysłowiowej kwadratury koła, która blokuje rozwój usług z wykorzystaniem podpisu elektronicznego. Im szybciej to nastąpi, tym lepiej.


TOP 200