Regionalne innowacje

Region przyjazny ludziom i firmom

Analiza zasad kształtowania się współczesnych centrów cywilizacyjnych pokazuje, że rozwój gospodarki bazującej na innowacjach w coraz większym stopniu jest zależny od uwarunkowań regionalnych. Najbardziej aktywne regiony będą w większym zakresie wyznaczały modele rozwoju Europy i całego współczesnego świata.

Od tworzonych przez nie warunków w głównej mierze będą zależały takie elementy, jak napływ kapitału proinnowacyjnego i lokalizacja najlepszych firm innowacyjnych.

"O atrakcyjności regionu będzie decydować przede wszystkim to, czy jest on dobrym miejscem do życia, nauki i prowadzenia biznesu" - uważa prof. Grzegorz Gorzelak. Kryteria, jakimi już dzisiaj kierują się i będą się kierować w przyszłości inwestorzy, znacznie odbiegają od kryteriów charakterystycznych dla gospodarki przemysłowej. Podstawowe znaczenie będą miały takie czynniki, jak sprawna infrastruktura transportowa i komunikacyjna, zaplecze instytucjonalne do obsługi biznesu, zaplecze badawczo-naukowe, system transferu technologii, dostęp do wysoko kwalifikowanych kadr pracowniczych, wysoka jakość oferty kulturalnej, możliwość wypoczynku i rozrywki czy wysoki poziom bezpieczeństwa mieszkańców.

Unia Europejska dużą wagę przywiązuje do roli regionów w stymulowaniu warunków sprzyjających rozwojowi nowych technologii, m.in. poprzez finansowanie regionalnych programów rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Jeżeli polskie regiony zechcą odegrać w tej mierze znaczącą rolę, będą musiały sprostać wymaganiom stawianym przez rygory współczesnego rozwoju cywilizacyjnego. Tylko te z nich, które będą umiały zaoferować liczące się w globalnej gospodarce atuty, zyskają szansę na wygranie konkurencji z innymi regionami europejskimi i odegranie aktywnej roli w gospodarce, w której przewagę konkurencyjną w coraz większym stopniu uzyskuje się dzięki wprowadzaniu na rynek innowacji.

Jakie są dzisiaj ich rzeczywiste szanse i możliwości? Które z polskich regionów dysponują najlepszymi atutami? Zdaniem pracowników Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową nie ma obecnie wyraźnego faworyta. Wiele regionów ma szansę na uzyskanie roli lidera w dziedzinie nowych technologii, dużo będzie zależało od tego, w jaki sposób potrafi je wykorzystać. "Największe szanse mają regiony, w których znajdują się międzynarodowe lotniska" - mówi Przemysław Rot z zespołu ds. przedsiębiorstw i innowacji. Chodzi o to, by była możliwość szybkiego transferu ludzi i sprzętu z całego świata. "Muszą też być na miejscu wysoko wykwalifikowane kadry, ale tak się zazwyczaj składa, że tam gdzie jest lotnisko, tam też są wykształceni ludzie" - dodaje Przemysław Rot. Jego zdaniem brakuje teraz wiarygodnych danych na temat działalności polskich firm z branży wysokich technologii (m.in. za sprawą nieprecyzyjnej klasyfikacji GUS-owskiej), by można było właściwie ocenić potencjał innowacyjny poszczególnych regionów.

Pokrzywiony trójkąt

Oprócz czynników infrastrukturalnych do stworzenia silnego, proinnowacyjnego środowiska w regionie jest potrzebne ścisłe współdziałanie przedsiębiorców, naukowców i przedstawicieli władz samorządowych.

Badacze twierdzą, że musi zaistnieć układ nazywany "złotym trójkątem" umożliwiający wspólne działanie na rzecz tworzenia jak najlepszych warunków dla innowacyjnych przedsięwzięć gospodarczych. Tylko wówczas mogą być szanse na odegranie przez region znaczącej roli w rozwoju nowych technologii. Polskie regiony mogą zaprzepaścić tę okazję z powodu wciąż nie przezwyciężonych problemów we wszystkich trzech sferach.

Polskie uczelnie nie dysponują sprawnymi systemami transferu technologii, nie mają umiejętności sprzedawania pomysłów swoich naukowców. Nie uregulowane są prawne aspekty współpracy uczelni ze środowiskami gospodarczymi. Zazwyczaj więc współpraca odbywa się na zasadach nieformalnych.

Poszczególni naukowcy otrzymują zlecenia bezpośrednio od konkretnych firm. Przy oficjalnych kontraktach uczelnie osiągają nawet do 50% narzutu. Wprowadzenie zmian w tej kwestii jest o tyle trudne, że taki stan właściwie odpowiada wielu badaczom. "Wprowadzenie procedur ujawniłoby od razu całą szarą strefę biznesu uczelnianego. Zdarza się, że naukowcy biorą granty z KBN, a potem wyniki badań wykorzystują w swoich firmach" - tłumaczy Przemysław Rot. Jego zdaniem na polskich uczelniach jest zbyt mało sił prorynkowych. Z tego powodu naukowcy z dobrymi pomysłami nie mogą przebić się na zewnątrz. Często więc oferują swój produkt drogami nieformalnymi, pod pozauczelnianymi szyldami.

Nie widać też większego zainteresowania efektami pracy naukowej ze strony polskich firm.


TOP 200