Prywatność a sieci społecznościowe

Twórcy popularnych serwisów społecznościowych nieustannie próbują dostosować swoje produkty do naszych potrzeb. Nie wszyscy jednak wiedzą, że dzieje się to kosztem ograniczenia prywatności, czy wręcz śledzenia naszej aktywności sieciowej.

Na temat szeroko pojętej prywatności internautów, chętnie korzystających z popularnych serwisów spłecznościowych, zabrał niedawno głos Paul Venezia, wieloletni redaktor magazynu InfoWorld i pasjonat globalnej sieci. Na łamach bloga "The Deep End" zawarł on kilka ciekawych spostrzeżeń, które mają dać odpowiedź na pytanie: "Jak zabezpieczyć się przed śledzeniem Twojej aktywności sieciowej przez Facebooka, Twittera czy Google+?".

Pierwszym krokiem do sukcesu jest zwykła świadomość faktu, że w pewnych okolicznościach działania internautów są niemal wprost widoczne dla właścicieli serwisów społecznościowych. Dzięki analizie danych, użytkownikom podsyłane są tematy, które mogą ich zainteresować lub spersonalizowane reklamy, dostosowane do rzekomych potrzeb klienta.

Zobacz również:

  • Apple musi się bronić. Pozew określa AirTagi narzędziem do prześladowania

Mini sonda, którą Venezia przeprowadził wśród kilku osób niezwiązanych profesjonalnie z internetem, wskazuje, że choć większość nie życzyłaby sobie, aby ktokolwiek analizował ich zachowanie w sieci, to trudno im jednoznacznie stwierdzić, czy np. Facebook prowadzi takie praktyki. Tymczasem, nieco bardziej zorientowani sieciowo użytkownicy, wiedzą, że serwisy społecznościowe próbują o nich zebrać jak najwięcej informacji.

Jeśli odwiedzamy stronę WWW, na której znajdują się łącza do Facebooka, Twittera czy Google+, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że do serwerów danego serwisu dotrą informacje zarówno o nas, jak i o odwiedzonych wcześniej miejscach sieciowych. Wystarczy używać tej samej przeglądarki, która służy nam do korzystania z portali społecznościowych i być w tym samym czasie zalogowanym do konkretnego serwisu.

Paul Venezia przekonuje, że wiele osób nie wie o takim mechanizmie lub nie przywiązuje do niego większej wagi. Bardziej świadomi użytkownicy lub po prostu ci, którzy cenią swoją prywatność próbują maksymalnie zredukować możliwość pozyskiwania danych przez serwisy społecznościowe.

Jedną z opcji jest zainstalowanie wtyczek umożliwiających kontrolowanie działania ciastek (cookies) - niektóre przeglądarki mają takie opcje już wbudowane, wystarczy tylko z nich skorzystać. Niestety, w większości przypadków pozostają ustawienia domyślne - wówczas pliki cookie są akceptowanie i nie są usuwane np. po restarcie przeglądarki. W ten sposób internauci zostawiają ślad swojej obecności niemal wszędzie, a serwisy społecznościowe systematycznie zbierają dane, wiążąc je z konkretnym kontem. Powiązane z profilem społecznościowym dane potencjalnych klientów są zaś o wiele atrakcyjniejsze dla chcących dotrzeć do nich firm niż niewiele mówiące adresy IP.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200