Proza życia szerokopasmowego

Zdaniem Michała Bonarowskiego, konsultanta projektów internetowych, odpowiedzialnego m.in. za treści w portalu Onet.pl, wcale nie jest tak, że użytkownicy Internetu poszukują ambitnych, wyrafinowanych treści i usług. "Internauci kierują się racjonalnością, korzystają z tego, co jest im potrzebne" - mówi Michał Bonarowski. Jego zdaniem, najczęściej sięgają do zasobów związanych z rozrywką i kulturą. Ostatnio coraz większym zainteresowaniem zaczynają się też cieszyć mapy i usługi związane z geolokalizacją. Gwałtownie rośnie też ilość wideo dostępnego w sieci.

"W masie użytkowników Internetu nie ma jednak innowacyjności w poszukiwaniu treści" - uważa Michał Bonarowski. Jego zdaniem, internauci szukają głównie tego, co już dobrze znają. W dużej mierze są to treści czy sprawy nagłośnione już przez media tradycyjne, popularne za sprawą prasy czy telewizji. Na przykład, w ostatnich miesiącach najpopularniejszym słowem wpisywanym do wyszukiwarek przez polskich użytkowników Internetu było słowo "Brzydula" (tytuł jednego z seriali TVN). "Gdzie jest więc ta wyjątkowa, ponadprzeciętna aktywność i innowacyjność internautów?" - pyta Michał Bonarowski.

Kanapowa interaktywność

Sceptyczni co do chęci przejawiania szczególnego zaangażowania w odbiór treści przez większość internautów byli też niektórzy uczestnicy dyskusji panelowej "Kontent przyszłości. Dokąd zmierzamy?". "Tradycyjna, w sensie programowym, telewizja będzie się rozwijać, bo większość ludzi jest bierna, woli usiąść i obejrzeć to, co jest akurat serwowane w programie" - ocenia Juliusz Braun, dyrektor Departamentu Strategii i Analiz w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jego zdaniem, można mówić o nowej drodze dostarczania usług audiowizualnych, przez Internet, ale nadal będą to typowe usługi audiowizualne. Dla odbioru treści w Internecie, zdaniem Juliusza Brauna, ważne jest też to, że konkurencja nie jest tożsama z pluralizmem. "Wszystko robi się podobne do siebie, bo wszyscy chcą konkurować na tych samych obszarach, tam, gdzie są największe szanse na zyski" - podkreśla Juliusz Braun. I tu jest, jego zdaniem, zadanie dla państwa, aby wspierało wartościowe, ale nie mające szans na komercjalizację treści.

Płacić czy nie płacić?

W masie użytkowników Internetu nie ma innowacyjności w poszukiwaniu treści. Internauci szukają głównie tego, co już dobrze znają.

Michał Bonarowski, konsultant projektów internetowych

Oczywiście, otwarte pozostaje wciąż pytanie: czy za treści dostępne w Internecie trzeba będzie płacić? W opinii Marcina Pery z firmy Redefine, na postrzeganiu kontentu w sieci zaważyły przekonania, które upowszechniły się od początków Internetu: że Internet jest za darmo (to jest uważane w wielu przypadkach niemalże za prawo obywatelskie) i że istnieje obszar dozwolonego użytku cudzych treści (byle tylko powołać się na ich źródło). Są próby przełamania tych postaw, ostatnio najgłośniejsza na tym polu jest niewątpliwie walka wytoczona przez Ruperta Murdocha wyszukiwarce Google. Czy Murdochowi uda się wprowadzić model odpłatnego korzystania z treści produkowanych w jego wydawnictwie, czas pokaże. Marcin Pery jest pewien jednego: duże firmy medialne nie znikną jako dostawcy informacji. "Ludzie chcą mieć wiarygodne, sprawdzone informacje. Dziennikarstwo obywatelskie funkcjonuje, w zasadzie, na obrzeżach medialnego świata. I na pewno nie będzie mieć znaczącej roli. Ktoś musi bowiem gwarantować prawdziwość informacji" - uważa Marcin Pery. Zupełnie inaczej wygląda natomiast sytuacja w przypadku rozrywki. Tutaj już nie jest ważne, kto to zrobił, ale czy nas to bawi.

Wojciech Apel ze Śląskiej Grupy Telekomunikacyjnej zauważa, iż rozwój najnowszych technologii zmieni podejście do możliwości płacenia za treści dostępne w Internecie. Nowe rozwiązania technologiczne dadzą możliwość zastosowania nowych modeli biznesowych. "Dzięki zastosowaniu IP w wersji 6. łatwo będzie można zidentyfikować tego, kto zainicjował daną sesję w sieci i śledzić, z czego korzystał" - tłumaczy Wojciech Apel. Według niego, te możliwości spowodują pojawienie się nowego, naturalnego modelu biznesowego: płacę za to, czego używam. Tak jak w przypadku prądu czy gazu.

Zanim jednak tak się stanie, dostawców treści internetowych czeka jeszcze długa droga. I, być może, największą przeszkodą w uregulowaniu kwestii korzystania z zasobów sieciowych wcale nie będzie technologia, tylko prawo. W Unii Europejskiej trwają przygotowania do sformułowania nowych zapisów w zakresie dostępu do treści w Internecie. Być może od wypracowanych w Brukseli rozwiązań w dużej mierze będzie zależał dalszy model korzystania z treści dostępnych w sieci. Trzeba się jednak uzbroić w cierpliwość i poczekać na reakcję zarówno samych internautów, jak i rządów czy organizacji zarządzania prawami autorskimi w poszczególnych krajach unijnych.


TOP 200