Pierwszy i najlepszy klient Microsoftu

Wielu dostawców oprogramowania używa swoich produktów zanim zaoferuje je klientom.

Myśmy tak robili od zawsze, z tym, że dwa lata temu zmieniliśmy sposób postępowania. Zawsze "karmiliśmy się własnym dog foodem". Nie mam jednak ochoty kierować sztampowym laboratorium do testów, wolę zawiadywać organizacją informatyczną dostarczającą feedback z dodatkową wartością. Zamiast po prostu wypychać każdy produkt na rynek, zastanawiamy się do czego dany produkt może się przydać. Zawodowiec z branży IT w takiej sytuacji zapyta: Cóż tu mamy dla mnie wartościowego? Następnie zaczynamy obmyślać strategie marketingowe. Co mamy mówić naszym klientom? Jeśli mielibyśmy mówić o "konsolidacji serwerów", to musimy umieć wykazać, że nasz produkt rzeczywiście taką funkcję spełnia, a nie tylko zapewniać 3 jak to czyniliśmy do tej pory 3 że program działa w Microsofcie.

Chodziło nam o to, by nie tłumaczyć ludziom, że coś działa u nas, ale że działa według określonego scenariusza. Zespół odpowiedzialny za dany produkt ma dopilnować, by ten działał prawidłowo w ramach zadanego scenariusza. Jeśli postanowimy prowadzić marketing danego produktu pod hasłem "konsolidacja serwerów", a nie będziemy w stanie wykazać, że produkt rzeczywiście coś takiego umożliwia, to CEO Microsoftu Steve Ballmer nie pozwoli wypuścić go na rynek. W takich sytuacjach muszę iść do Steve'a i zwyczajnie mu powiedzieć, że program nie działa.

Zobacz również:

  • Wiemy kto może zastąpić Tima Cooka jako CEO Apple
  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"

Przyznam, że ostatnia wizyta tego rodzaju miała miejsce dość dawno temu. Mój dział zapracował sobie na zaufanie grup odpowiedzialnych za poszczególne produkty, które teraz już nie biegają z pojawiającymi się problemami na wyższe szczeble kierownictwa firmy, ale ściśle współpracują z nami na zasadzie partnerstwa. Uruchamianie produktów wewnątrz firmy za naszym pośrednictwem stało się integralnym elementem prac rozwojowych.

Skoro pomyślne wdrażanie produktu jest tak ważne dla Microsoftu, musiał Pan chyba wypracować jakieś procedury w tym zakresie. Czy Pańscy klienci domagają się czegoś takiego?

Toczymy wiele dyskusji z naszymi klientami na temat strategii wypuszczania produktów na rynek. Jeśli na przykład stwierdzamy, że gdybyśmy kiedyś wiedzieli to, co wiemy dziś, to postąpilibyśmy inaczej, dzielimy się tym spostrzeżeniem z naszymi klientami.

Gdy wypuszczaliśmy na rynek Windows 2000 odbyło się mnóstwo dyskusji o tym, w jaki sposób ustaliliśmy liczbę "lasów" (czyli grup różnych użytkowników), dlaczego tak a nie inaczej dobraliśmy te akurat środowiska, i jak zaprojektowaliśmy nasz Katalog Aktywny (Active Directory). Katalog ten był wtedy absolutną nowością, tak więc jego pierwsi użytkownicy bardzo skorzystali z okazji zapoznania się z tym rozwiązaniem. Prowadziliśmy bardzo szczegółowe dyskusje na tematy techniczne z naszym zespołem wdrożeniowym. Byliśmy pierwszymi użytkownikami i poświęcaliśmy temu rozwiązaniu mnóstwo wysiłku, cały czas zgłaszając swoje uwagi i, szczerze mówiąc, wytykając pewne jego niedociągnięcia.

Najlepszym przykładem jest właśnie Windows 2000 i Katalog Aktywny. Dwie sprawy wymagały tu dopracowania. Po pierwsze, należało poprawić współpracę między Katalogiem Aktywnym i aplikacjami serwerowymi (jak na przykład Exchange) w celu lepszego wykorzystania możliwości Katalogu i zapewnienia sprawnego działania systemu jako całości. Po drugie, należało tak usprawnić wszystkie składowe systemu, które ingerowały w dane w katalogu (systemy tworzenia kont i zarządzania nimi, aplikacje, narzędzia synchronizujące) aby ich wspólne działanie zapewniało jednolity charakter danych w katalogu i upraszczało zarządzanie całym systemem. Mój dział naprawdę wiele wnosi do rozwiązań na poziomie systemu jako całości, gdy trzeba dopracować jego elementy rozciągające się na wiele grup produktów.


TOP 200