Od pola bitewnego do bitowego

Częścią tej wojny jest wojna psychologiczna. Chodzi o przekonanie opinii światowej, że Wikileaks to terroryzm 2.0, na którego bazie może wyrosnąć Al Kaida 2.0. Ruch Wiki stawia się po jasnej stronie mocy. Bunt tłumów sieciowych to nowy globalny populizm. Oznacza to, że trzeba się rozstać z myślą, że społeczeństwo technologiczne, sieciowe będzie bonne societe. Okazało się, że sieci nie niosą z sobą PAX DIGITALIS. Manuel Castells przestrzega, że świat 2.0 nie będzie Arkadią. Ujmuje problem rozwoju ku społeczeństwu sieciowemu nie w schemacie diachronicznym, lecz wskazuje na różne prędkości cywilizacyjno-kulturowe występujące synchronicznie i będące źródłem napięć i konfliktów. Wskazuje też na potencjalne napięcia na tle hybrydyczności relacji sieci - hierarchie.

Bliższa wydaje się optyka S. Huntingtona wyrażona w jego wizji "starcia cywilizacji". Końca historii nie będzie, i to nie tylko z powodu etnokulturowych, religijnych i innych wrogości, ale wyrośnięcia nowego świata. Być może mamy do czynienia ze starciem cywilizacji 2.0. Nowy kształt kapitalizmu będzie efektem miliardów interakcji systemu złożonego, konfliktów, sprzeczności interesów, walki o władzę. To miał na myśli John Naisbitt, pisząc o "Końcu świata, jaki znamy".

Koniec świata, jaki znamy

Ucierpi na tej batalii wolność sieci, a może nawet pojawić się jakaś forma totalitaryzmu a rebours. Jeśli wszystkiemu można nadać postać cyfrową, to ludzie będą się bali być szczerzy w wyrażaniu opinii, dając upust potrzebie szczerości w dobrze chronionych, odpornych na przecieki niszach. Na użytek publiczny będą się posługiwać nowomową. Orwell to już dawno opisał.

Dlatego nie życzę triumfu ludziom spod znaku Anonimous czy Wikileaks. Piętnowanie kapitalizmu jest tak stare jak on sam. Było ono jednak na ogół wewnątrzsytemowe; chciano go oczyścić pod hasłem - trawestując - kapitalizm tak - wypaczenia nie. Zawsze były siły dążące do jego obalenia. Nigdy jednak nie zagroziły mu w jego epicentrum. Rewolucje w Rosji czy w Chinach go nie obaliły, bo go tam nie było. Dziś sytuacja jest inna: ruch antysystemowy nie jest już lokalny, nabiera zasięgu globalnego.

Zachód walczył z komunizmem, piętnując go jako imperium zła, co miało znaczyć, że po zwycięstwie nad nim zatriumfuje "królestwo dobra". Nowy przeciwnik stroi się w togę tego królestwa, naznaczając system światowy mianem "imperium zła 2.0". Ot, chichot historii...

Być może problem kiedyś sam się rozwiąże, kiedy wymrą "imigranci do sieci", jak ich nazywa M. Prenski, i świat będzie rządzony przez tubylców sieciowych. Tylko jak wtedy będzie wyglądał świat? Jeśli nie ma to być zanarchizowana przestrzeń, "Dzika Sieć", to potrzebne będą instytucje "urodzone w wirtualu": policja sieciowa, wymiar sprawiedliwości itp. Bez tego będzie to zawsze Dziki Zachód. Ziemia niczyja, zasiedlona przez cyberzbójców, którzy nie wiadomo gdzie są i jak ich namierzyć. Byłoby to ciągłe rozpoznawanie bojem.

Na koniec spekulacja w poetyce teorii spiskowej: może to są przecieki kontrolowane - ergo, przez kogoś inspirowane i sponsorowane - żeby wyciągnąć przeciwnika z nory i ustawić na udeptanej ziemi?

Profesor Kazimierz Krzysztofek jest wykładowcą w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, wiceprezesem Fundacji Pro Cultura.


TOP 200