Niepewność, wojskowe wychowanie a innowacyjność izraelskich firm

Ta specyficzna dojrzałość potęgowana jest dziecięcą niemal niecierpliwością. Od chwili założenia państwa Izrael jego obywatele są boleśnie świadomi tego, że przyszłość - zarówno bliska, jak i bardziej odległa - zawsze stoi pod znakiem zapytania. Każda chwila ma strategiczne znaczenie. Jak ujął to Mark Gerson, amerykański przedsiębiorca, który zainwestował w kilka izraelskich start-upów - "Kiedy w Izraelu mężczyzna chce umówić się z kobietą, zaprasza ją na randkę tego samego wieczoru. Kiedy w Izraelu przedsiębiorca ma jakiś pomysł na biznes, założy go w ciągu kilku dni, i to nie jest złe. Jeśli zbyt długo przetrawiasz pomysł na biznes, zaczynasz dostrzegać wyłącznie jego słabe, a nie mocne strony" - mówi.

Izraelskie siły obronne (IDF) oferują swoim poborowym jeszcze jedno wartościowe doświadczenie: unikalną przestrzeń wewnątrz izraelskiego społeczeństwa, w której izraelskie kobiety i mężczyźni mogą nawiązać współpracę z rówieśnikami o różnym pochodzeniu społecznym, ekonomicznym, kulturowym i religijnym. Młody Żyd z Rosji, Żyd z Etiopii, urodzony z Izraelu młody człowiek z eleganckich przedmieść Tel Avivu, uczeń jesziwy z Jerozolimy i syn rolników wychowany w kibucu mogą spotkać się w tej samej jednostce. Spędzą wspólnie dwa do trzech lat służby, a potem przez kolejne dwadzieścia kilka lat będą odbywać obowiązkowe coroczne szkolenia w oddziałach rezerwy. Struktura IDF opiera się na rezerwie, ponieważ tak niewielki kraj nie ma możliwości powołania wystarczająco licznej armii zawodowej, dlatego na kilka tygodni w roku Izraelczycy porzucają swoje życie osobiste i zawodowe, by szkolić się w jednostkach wojskowych. W ciągu wielu godzin warty, szkolenia i działań operacyjnych nawiązywane są liczne kontakty biznesowe.

Co więcej, znajomości nawiązywane podczas służby wojskowej nakładają się na gęstą sieć wzajemnych relacji łączących obywateli tego niewielkiego kraju. "Tutaj każdy zna każdego albo przynajmniej jego znajomych" - mówi Yossi Vardi, ojciec chrzestny dziesiątków internetowych start-upów. "Schemat powiązań społecznych jest bardzo prosty: wszyscy znają wszystkich. Służysz z wojsku z rodzeństwem swoich znajomych, ich matka uczy w twojej szkole, ich wuj jest dowódcą jednostki, w której służą inni twoi znajomi. Nie można się ukryć. Jeśli coś przeskrobałeś, nie możesz zwiać do Wyoming czy Kalifornii. Przejrzystość działania jest bardzo wysoka" - dodaje. Korzyści wynikające z tak rozbudowanej i głębokiej sieci powiązań nie występują jedynie w Izraelu, ale w Izraelu są bardzo znaczące i bardzo powszechne.

Fragmenty książki Start-up Nation: The Story of Israel's Economic Miracle autorstwa Dana Senora i Saula Singera.

Więcej o innowacyjności Izraela i Stanów Zjedonczonych w najbliższym numerze Computerworld 22/2010, m.in. wywiad z Zeevem Holtzmanem, prezesem i założycielem grupy funduszy inwestycyjnych Giza Venture Capital oraz z Claudem R. Canizaresem, prorektorem ds. badań Massachusetts Institute of Technology.

Wojsko i biznes

Książka Start-up Nation próbuje odpowiedzieć na pytanie: Jak doszło do tego, że w Izraelu, kraju zamieszkanym przez 7 milionów obywateli, powstałym zaledwie 60 lat temu i chwili powstania uwikłanym w konflikty zbrojne, do tego nie posiadającym żadnych zasobów naturalnych, powstaje więcej nowych przedsiębiorstw niż w dużych, spokojnych, ustabilizowanych krajach takich jak Japonia, Chiny, Indie, Korea, Kanada czy Wielka Brytania. Na giełdzie NASDAQ notowanych jest więcej firm izraelskich niż jakichkolwiek firm spoza USA - więcej niż wszystkich firm europejskich, chińskich i hinduskich razem wziętych. Autorzy książki Start-up Nation są zdania, że kraj zawdzięcza swój sukces w głównej mierze polityce imigracyjnej, wysokim nakładom na badania i rozwój i obowiązkowej służbie wojskowej, która pozwala wykształcić dojrzałość i niezależność myślenia i wyłowić najwybitniejsze talenty. "Żadne doświadczenia zdobyte na wyższej uczelni nie wyrabiają takiej dyscypliny umysłowej jak służba wojskowa: presja jest naprawdę duża, a stawką jest ludzkie życie" - stwierdza jeden z weteranów.


TOP 200