Nasze życie z maszynami

W technologii komputerowej mamy zadziwiający paradoks - mając za przesłankę poszukiwanie mechanicznej i algorytmicznej niezawodności obliczeń, stworzyła ona projekt maszyny Turinga wcielony w cyfrowe komputery, czyli maszyny o niespotykanej precyzji i skuteczności działania. One zaś dały asumpt do rozważań o maszynowej naturze umysłu ludzkiego oraz samoczynnej ewolucji komputerów. Słowem, kontrowersyjny projekt zaowocował efektywnymi skutkami, ale jednocześnie wątpliwymi spekulacjami. Maszyna stała się źródłem fascynacji i lęków, odżyły mity Golema, homunkulusa, pojawiły się wizje złowrogiej technoewolucji.

Próba definicji

Pojęcie maszyny jest jednym z bardziej wieloznacznych terminów, chociaż jego pospolite użycie zdaje się sugerować rzecz dość prostą - to urządzenie techniczne, które wykonuje zaplanowaną czynność. Zwykle mamy na myśli urządzenia, które dzięki swojej konstrukcji wykonują określone prace, wyręczając nas i potęgując nasze własne działania. Efektywność oraz spektakularność działania wielu maszyn niejednokrotnie przesłania nam jednak zrozumienie ich mechanizmów, zasad działania, ich istoty.

Każda nowa maszyna to zwykle kolejny etap rozwoju techniki, często też rewolucyjna zmiana konstrukcji, wprowadzenie nowych energii zasilania czy nie spotykanych poprzednio skutków materialnych. Doświadczamy prędkości pojazdów napędzanych silnikiem spalinowym lub zachwycamy się szyb-kością obliczeń maszyny cyfrowej, lecz nie tylko nie widzimy, lecz również nie rozumiemy istoty ich działania. Tego, że spektakularny efekt jest okupiony, odpowiednio do podanych przykładów, np. zbyt wysokim kosztem dostarczenia energii zasilającej (nadmierna eksploatacja zasobów ropy naftowej i zanieczyszczenie środowiska) czy też istnieniem obszarów obliczeń, których algorytmiczne dowodzenie w ogóle nie dotyka.

Chodzi o zafałszowane skutki poznawcze i brak wiedzy o wielostronnych mechaniz-mach działania techniki, który przesłania rozumienie rzeczywistej istoty danej maszyny. Nie chodzi tu o pełną znajomość budowy czy obsługi złożonych maszyn, których używamy (taka wiedza użytkownikowi nie jest dzisiaj potrzebna), a tylko taką szczególną niewiedzę, która polega na niedostrzeganiu wielu aspektów (mocy i niemocy) maszyn oraz nadmiernym przypisywaniu im szczególnych funkcji. Klasycznym przykładem jest wiara w sztuczny intelekt. Ta specyficzna niewiedza, która narasta wraz z technologią komputerową, nie dotyczy samej tylko techniki, lecz również nas samych. Tylko pośrednio ma ona związek ze złożonością komputerów, bezpośrednio zaś wynika z naszej fascynacji maszynami, z mis-tycznej wręcz wiary w moc techniki. Istota tego zjawiska leży więc po stronie człowieka, a nie techniki, dlatego też rozumienie techniki jest kwestią antropologiczną. Konstruując maszyny i używając ich, stajemy się po trosze do nich podobni.

Właśnie - czy człowiek sam nie jest maszyną? To pytanie nurtuje ludzkość (powiedzmy dokładniej, zachodnią kulturę) od dobrych paruset lat i wciąż nie znajduje wystarczająco precyzyjnej odpowiedzi. Wprawdzie Norbert Wiener odesłał je do "czyśćca źle postawionych pytań", stwierdzając, że wszelka odpowiedź na nie będzie miała raczej "semantyczny charakter", sam jednak znacznie przyczynił się do jej uściślenia. Cybernetyka zakłada bowiem, że zarówno człowieka, jak i maszynę można opisać takimi samymi modelami układów działających na podstawie mechanizmów samoregulacji i sprzężenia zwrotnego pomiędzy wyjściami (efektoryką, językiem) a wejściami (receptorami). Możliwość opisu za pomocą takich samych narzędzi teoretycznych, matematycznych czy praktycznych modeli w postaci np. "czarnych skrzynek" wcale jednak nie oznacza, że oba układy są dokładnie takimi samymi bytami.

Człowiek działa jak maszyna, ma wiele mechanizmów jednoznacznie zdeterminowanych, maszyna zaś wykazuje w swoich operacjach liczne podobieństwa do ludzkich podmiotowych działań, lecz to wszystko nie oznacza wcale, że człowiek jest maszyną, a maszyna będzie myślała tak jak człowiek. Izomorficzność modeli ludzi i maszyn nie implikuje ich pełnej homomorficzności bytowej. Nie można zatem dać się złapać w pułapkę zbyt dosłownego traktowania pewnych kategorii językowych czy narzędzi opisu. A w takich właśnie okolicznościach rodzi się mit samoistnych maszyn zdobywających przewagę nad człowiekiem. Niestety ostre światło poznania stworzonego przez technologie komputerowe wciąż jeszcze rzuca rozległy cień ignorancji.

Dlaczego maszyny nas tak fascynują, dlaczego mamy do nich mitotwórczy stosunek? Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem, jakie charakteryzuje każdą religię - bogobojny stosunek do złożonych przyrodniczych zjawisk bierze się pierwotnie z niemocy czynu i rozumu wobec nich, a wtórnie z względnej skuteczności częściowego poznania tych zjawisk. Bóstwa i bogowie to produkty lęku i zarazem podziwu dla natury, których doktrynalne przedstawienia znajdują wyraz w rytuale i obrzędzie sakralnych instytucji. Technika ma zadziwiający udział w powstawaniu mitu i religii, gdyż z pierwotnej animistycznej i magicznej wiary w to, co nieznane, za sprawą obrządków i czarów wytwarza całkiem nieraz skuteczną metodę działania i poznania. Liczne zaklęcia towarzyszyły przekształceniu się jałowej technologicznie alchemii w efektywną praktycznie chemię czy nauki o życiu (przy okazji jednak tworząc wątpliwe mity o sztucznym życiu).


TOP 200