Nasza Ziemia Obiecana

Późniejszy profesor Leon Łukaszewicz zgłosił się do niego, polecony przez profesora Janusza Groszkowskiego, pociągając za sobą kilku kolegów ze studiów. W ten sposób powstała Grupa Aparatów Matematycznych (w skrócie GAM) tego Instytutu. Zadaniem jej było zbudowanie jednej analogowej oraz jednej cyfrowej maszyny matematycznej, czyli, według dzisiejszej terminologii, dwóch komputerów. Zamiary te, zdaniem wielu znawców, były całkowicie nierealne.

Nie było wtedy bowiem ku temu żadnych środków ani zaplecza technicznego, ani sprzętu elektronicznego, ani stosownego lokalu, ani też doświadczenia w budowie dużych, elektronicznych urządzeń. A jednak udało się! Pierwszym znaczącym osiągnięciem GAM było zbudowanie, pod kierunkiem Leona Łukaszewicza, komputera analogowego, zwanego Analizatorem Równań Różniczkowych, w skrócie ARR (można go jeszcze zobaczyć w Muzeum Techniki w Warszawie). Wkrótce ARR znalazł licznych użytkowników i skupił wokół siebie wielu młodych ludzi, w tym kilku przyszłych profesorów informatyki. Uznanie, z jakim spotkał się ARR, wyraziło się w roku 1955 przyznaniem Leonowi Łukaszewiczowi, wraz z jego zespołem, Nagrody Państwowej II stopnia.

W roku 1958 został zbudowany, według jego pomysłu i projektu technicznego, pierwszy w Polsce elektroniczny komputer cyfrowy, nazwany XYZ. Wydarzenie to było punktem zwrotnym w historii polskiej informatyki, gdyż dowodziło, że budowa takich komputerów w naszym kraju jest możliwa. Wywołał on duże zainteresowanie społeczne, ośrodków naukowych oraz władz państwowych. Przydzielono więc wkrótce pokaźne środki na dalszy rozwój komputerów. Na fali tego zainteresowania powstały maszyny z serii "Odra" we wrocławskim ELWRO. Z czasem Jacek Karpiński mógł wymyślić innowacyjny minikomputer K-202 (1970-1973), ale gospodarka socjalistyczna nie była w stanie docenić znaczenia tego wynalazku i złamała karierę wynalazcy.

A kiedy pojawiają się pierwsze maszyny liczące w polskiej gospodarce? W 1923 r. Jak to możliwe? "Wówczas Fabryka Budowy Parowozów zakupiła pierwszą w Polsce maszynę liczącą C-T-R (Computing-Tabulating-Recording) od IBM" - wspomina Krzysztof Bulaszewski, dyrektor operacyjny, członek zarządu IBM Polska. Siedem lat później sprzęt firmy IBM zainstalowano w Ministerstwie Poczty, które wówczas kontrolowało przepływy pieniężne w Polsce. Natomiast w lipcu 1935 r. otwarto w Polsce przedstawicielstwo IBM - pod nazwą "Polski Hollerith" Spółka z Ograniczoną Odpowiedzialnością. Pierwszym dyrektorem zarządzającym został Ralph Lorant.

W okresie tym maszyny IBM były wyłącznie dzierżawione. W 1936 roku IBM otwiera biuro w Katowicach, zaś w Warszawie rozpoczyna produkcję kart do maszyn tabulacyjnych. Znajdują one zastosowanie m.in. w Zakładzie Ubezpieczeń Wzajemnych, firmie Elektro-Łaziska, Zakładzie Elektro, Hucie Baildon oraz Polskim Ministerstwie Kolei.

Po II wojnie światowej IBM sprzedaje swój komputer w Polsce dopiero w 1965 r. do warszawskiego centrum obliczeniowego ZOWAR. Wtedy pojawiają się u nas również maszyny Digital Equipment Corporation.

Jednakże o eksplozji zastosowań technik obliczeniowych i informatyki można mówić dopiero po roku 1989. Właściwie wtedy rodzi się prawdziwy rynek informatyczny.

Dokąd idziemy?

Wbrew pozorom, pomysł spółki BMB.pl, który przedstawiliśmy na początku tego artykułu, nie jest aż tak abstrakcyjny. Wystarczy prześledzić opisy technologii przyszłości, publikowane w dalszej części tego wydania. Teleinformatyka stała się kołem zamachowym gospodarki, jej rdzeniem i krwiobiegiem, czy ktoś sobie tego życzy, czy też nie. Siłą rzeczy, większość rozwiązań przychodzi do nas ze świata. Gdzie zatem jest miejsce na innowacyjność? Na przykład, Małopolanie szukają pomysłu dla siebie w technologiach związanych z medycyną i zdrowiem, bezpieczeństwem i komfortem życia oraz informacją i wizualizacją. Stawiają na gospodarkę opartą na wiedzy. To na niej dzisiaj trzeba zarabiać.

Współczesny Borowiecki wie o tym. Nie chce budować fabryki odzieży ani układów elektronicznych, chociaż w dalszej perspektywie od tego się nie odżegnuje. Chce je wymyślać, patentować i sprzedawać innym. To strategia przywództwa technologicznego, o ile ma miejsce współpraca między instytucjami badawczo-rozwojowymi a przedsiębiorstwami, zaś władze publiczne prowadzą stosowną politykę wspierającą innowacyjność. Można, oczywiście, wybrać też inną strategię - akwizycji rozwiązań. Ktoś na świecie wymyślił daną technologię, opatentował ją, my zaś skupiamy się na jej rozwoju i wdrożeniach. Programowanie przyszłości zaczyna się dziś.


TOP 200