Nasza Ziemia Obiecana

Pierwsze kontrakty tej firmy związane były ze specjalizowanym sprzętem komputerowym, dostępnym w owym czasie na rynku wyłącznie w najuboższych, tajwańskich wersjach, podczas gdy silniejsze rozwiązania chronione były ciągle embargiem Komitetu Koordynacyjnego ds. Wielostronnej Kontroli Eksportu (tzw. COCOM), blokującym ich wykorzystanie w krajach dawnego bloku wschodniego.

Gdzie się Polacy uczyli kapitalizmu? Abstrahując od pytania, czy go w ogóle chcieli, należy sięgnąć do połowy lat 80. Po zakończeniu stanu wojennego każdy, kto czuł się na siłach, wyruszał na handlowe wycieczki do Budapesztu czy Berlina, z czasem do Stambułu i dalej, w świat. I tak, w połowie lat 80. na Tajwan przyleciał pewien polski biznesmen: białe skarpetki, torba-pederastka z dolarami ściśnięta pod ramieniem, włosy nazbyt potargane trzydniową podróżą. Śmiało skierował swoje kroki do dużej firmy komputerowej. Jej szefowi, prostą angielszczyzną, zachwalał rodzimy rynek: wielkie możliwości, ogromny popyt, pieniądze leżą na ulicy. "To ile kupuje Pan komputerów?" - z wielką nadzieją w głosie zapytał tajwański przedsiębiorca. "Poproszę dwa. Ten i tamten".

Właśnie z takiego walizkowego, wędrownego handlu odrodził się polski kapitalizm, którego ukochanym dzieckiem jest nasz rynek informatyczny. To były czasy ogromnego entuzjazmu, burzliwego wzrostu, budowania wszystkiego tak naprawdę z niczego, sporej dawki amatorszczyzny, ale jednocześnie powszechnej umiejętności uczenia się w locie. Kto pamięta początki branży IT w Polsce z przełomu lat 80. i 90., ten wie, że był to czas zupełnie niepowtarzalny.

Nie było standardów, procedur, organizacji, królowała zaś improwizacja, wirtuozeria i niczym nieskrępowana wiara w sukces. Ba, na początku prawno-autorska ochrona oprogramowania komputerowego uważana była za amerykańską fanaberię. Z pewnym rozrzewnieniem można wspominać cenniki całkiem poważnych firm (nazwy litościwie przemilczę), w których można było znaleźć w atrakcyjnych cenach "gry, programy, użytki", czasem nawet z eleganckim ksero oryginalnego opakowania. Dodajmy, że marże na sprzedawanym sprzęcie grubo przekraczały 100%.

Dziś tych pionierów rynku została garstka w przemyśle teleinformatycznym. Ale najwięksi, jak Ryszard Krauze, znakomicie odnaleźli się w wielkim biznesie i… działalności społecznej. Niekoniecznie trzeba szukać ropy w Kazachstanie, można również zająć się profesjonalnie szachami jak Tomasz Sielicki, były prezes ComputerLandu, obecnie prezes Polskiego Związku Szachowego, albo inwestować w polską sztukę, jak Krzysztof Musiał, założyciel ABC Data.

Skąd idziemy

Polskie Towarzystwo Informatyczne przyjęło, że historia polskiej informatyki zaczyna się w 1949 r. Trzy lata wcześniej powstała w Stanach Zjednoczonych pierwsza, elektroniczna maszyna matematyczna ENIAC, zbudowana przy użyciu 18 tys. lamp elektronowych. Jednocześnie, w roku 1948, matematyk, profesor Kazimierz Kuratowski powziął śmiały zamiar uruchomienia w organizowanym przez niego Państwowym Instytucie Matematycznym (od roku 1952 w PAN) budowy elektronicznych urządzeń liczących.


TOP 200