Łowienie w niszy

Niektóre firmy prowadzące centra rozwoju oprogramowania starają się tak rekrutować, żeby zebrać zespół dobrych rzemieślników, raczej pozbawiony gwiazd, których obecność mogłaby zaszkodzić morale. Jak Pani zdaniem powinny rozkładać się proporcje między rzemieślnikami a gwiazdami w dobrze funkcjonującym zespole?

Ta proporcja będzie wynikać z rangi realizowanych projektów. Jeśli będą to projekty stricte rzemieślnicze, to rzeczywiście zatrudnianie wybitnie uzdolnionych jednostek mija się z celem. Osoba o wysokich aspiracjach źle będzie się czuć zmuszana do przekładania papierków z lewej strony biurka na prawą. Prędzej czy później poszuka sobie nowego zajęcia.

W Motoroli mamy na szczęście taką różnorodność projektów, że możemy sobie pozwolić na zatrudnianie rozmaitych osobowości. Potrzebne są nam zarówno gwiazdy, których błyskotliwość okaże się nieodzowna w nowatorskich przedsięwzięciach, jak i osoby o predyspozycjach do wykonywania powtarzalnych czynności, dążących do stabilizacji, rutyny.

Na ile praktyki stosowane przez dział HR w krakowskiej Motoroli to autorskie pomysły kierowanego przez Panią zespołu, a w jakim stopniu to realizacja wytycznych narzucanych przez centralę?

Silnie podlegamy politykom i procedurom firmowym. Jednak globalne wytyczne są interpretowane przez lokalne zespoły. W Krakowie staramy się realizować wszystko co najlepsze w kulturze Motoroli, nie tracąc jednak z oczu specyfiki warunków polskich. Autorskim pomysłem mojej grupy jest projekt "Diversity" adresowany do młodzieży licealnej, początkowo z czterech krakowskich szkół średnich, a ostatnio do ponad 150 szkół z całej Polski.

Właśnie, dlaczego Motorola w Krakowie decyduje się na współpracę z liceami. Przecież to nie są kandydaci do pracy?

Nie są, ale będą. Fakt, że projekt trwa już pięć lat, teraz będzie szósta edycja, dowodzi, że idea broni się sama. Zaczynają u nas pracować osoby, które uczestniczyły w pierwszych edycjach. Poza tym ten projekt wyraża kulturę Motoroli, zorientowaną na różnorodność i przełamywanie stereotypów. To w końcu przekłada się na biznes, bo różnorodność w zespołach projektowych sprzyja lepszej, wydajniejszej pracy.

W Polsce akurat skupiliśmy się na różnorodności płciowej. W dużej mierze dlatego, że stereotypy związane z płcią są silnie obecne w branży teleinformatycznej. Tak naprawdę dążymy do czegoś więcej niż tylko uzyskanie określonego odsetka kobiet w zespołach inżynierskich. Chcieliśmy poprzez "Diversity" pokazać środowisku lokalnemu, krakowskiemu, a potem w całej Polsce, że nie tylko potrafimy tworzyć na zamówienie kod i odesłać go zleceniodawcy, ale że aktywnie wpisujemy się w krajobraz przemian ustrojowych i społecznych w Polsce.

Co jest obecnie wyzwaniem dla menedżerów HR w dużych firmach?

Bezsprzecznie globalizacja. Nikt już nie pracuje wyłącznie przy swoim biurku. Pracownicy Motoroli niemal od razu zaczynają pracę w USA, w Azji, Australii - wszędzie tam, gdzie są powiązani nićmi projektowymi. To atrakcyjna wizja dla kandydatów, ale dla działu HR to ciężka próba. Problemem staje się to, w jaki sposób implementować procedury i kodeksy globalne na szczeblu lokalnym. Na ile trzeba się podporządkować standardom. Często spotykamy się w grupie pracowników działów HR z Europy, Bliskiego Wschodu, Afryki i USA. W każdym kraju dzieje się co innego, każdy ma inne pomysły na implementację trendów światowych. Cenię sobie, że pracuję w wielokulturowej firmie.

W jakim stopniu niższe koszty pracy decydują o lokowaniu w Polsce takich ośrodków, jak ten Motoroli?

Początkowo czynnik niższych kosztów pracy był decydujący. Nikt chyba nie stara się tego ukryć. To jednak przeszłość. Teraz poziom wynagrodzenia zbliża się oferowanego pracownikom w europejskich ośrodkach Motoroli. Sądzę, że niedługo płace będą całkiem porównywalne. Gdyby koncerny szukały tylko taniej siły roboczej, to kierowałyby swoje zainteresowanie ku innym krajom. To, że Motorola stale inwestuje w Polsce, jest wynikiem korzystnego bilansu między ceną i jakością naszej pracy.

Sprzeciwia się Pani stereotypom. Co z tym, że informatycy są trudni we współpracy?

To nieprawda! Chociaż podejmując pracę w Motoroli, sama się tego obawiałam. Na szczęście praktyka pokazała, że się myliłam. To tylko kolejny dowód na to, że ze stereotypami należy walczyć.


TOP 200