Kto sieje wiatr

Niech mnie oświeci

Czy polskie firmy informatyczne mają wizję swojego rozwoju w perspektywie dwóch, trzech, pięciu lat? Zdaniem Piotra Pajewskiego, jest to duży problem i zbyt często potencjalni inwestorzy spotykają się z postawą "powiedzcie nam, co mamy zrobić, aby odnieść sukces". Zdaniem Rafała Stycznia, prezesa Internet Investment Fund, szefowie polskich firm informatycznych bardzo rzadko myślą w skali międzynarodowej, przyjmując z założenia rozwój jedynie na lokalnym rynku. Często ten lokalny rynek oznacza wręcz "miasto i okolice". To nie jest wadą, ale dla rozwoju branży dobrze byłoby, gdyby znalazło się choć kilkanaście firm myślących szerzej. "Prezesi większości firm potrafią sobie wyobrazić, w jakim punkcie rozwoju będzie ich produkt czy usługa za kilka lat, ale jednocześnie rzadko potrafią wyjść poza to, czym zajmowali się do tej pory. Są mało innowacyjni, nie widzą lub nie wiedzą, w jaki sposób wykorzystywać nowe szanse pojawiające się na rynku" - zauważa Piotr Wypych. Być może dlatego strategie, nawet mimowolnie przyjmowane przez większość firm, są dość zachowawcze.

Te polskie firmy informatyczne, które odniosły sukces - są duże, znane, mają rozpoznawalną markę - uznawane są jednocześnie przez wielu obserwatorów branży za firmy bardzo sztywne, bez nowoczesnej strategii. Może wlecze się za nimi "handlowa" mentalność ukształtowana w pierwszych latach działalności, może to asekuranctwo, strach przed nowością i ryzykiem, a może brak dobrych wzorów dookoła, a może wreszcie zwykły niedostatek wiedzy i talentów menedżerskich? Wszak zaradność zawsze była naszą dominującą cechą, jednak rzadko zaradność ta łączyła się z instynktem prospołecznym, chęcią budowania czegoś razem, a bardzo często przekształcała się w prywatę. Być może gdzieś u źródła polskich kłopotów z budowaniem silnych przedsiębiorstw, z wyzwalaniem inicjatyw gospodarczych, na większą skalę, leży doświadczenie historyczne - to sprzed wieków i to sprzed kilku dziesięcioleci, i to całkiem niedawne. Chciałoby się powiedzieć, również aktualne.

Inwestorzy z funduszy typu venture capital stwierdzają, że pojawia się wreszcie grupa dwudziestolatków pragnących zbudować drugi Microsoft, ale ich pomysły często są zbyt niekonkretne, by mogły być zrealizowane. "Pojawiają się młodzi ludzie, którzy mówią: chcemy robić handel elektroniczny, WAP, portale, bankowość elektroniczną. Tu pojawia się jeszcze kilka innych popularnych haseł, ale to wciąż nie jest strategia. Strategia wymaga określenia konkretnego celu, sprecyzowanego i ograniczonego" - wyjaśnia Piotr Pajewski.

Wielu uczestników rynku informatycznego twierdzi, że właśnie w Internecie mamy szansę, bo tu nie są potrzebne aż tak wielkie środki finansowe, a Zachód jeszcze się nie "okopał". Potwierdza to Tadeusz Koropkow, zastępca kierownika zespołu analiz i promocji Polskiej Fundacji Promocji i Rozwoju Małych i Średnich Przedsiębiorstw: "Jest dużo entuzjazmu, dużo zdolnych informatyków, ale gorzej jest z wiedzą o mechanizmach prowadzenia przedsiębiorstwa. Jest tym gorzej, że przedsiębiorcy nie chcą przyznać, iż nie dysponują tą wiedzą, niechętnie uczestniczą w organizowanych na ten temat szkoleniach".

Siły na zamiary?

Dużym problemem jest brak wiary w siebie. Wiele firm współpracuje z renomowanymi zachodnimi firmami informatycznymi. Wdrażają ich produkty, uzupełniają na pewnych obszarach, np. moduły kas fiskalnych, dokumenty SAD, ale tak naprawdę są to drobiazgi. Marketing, budowanie marki, rozwijanie produktu nie jest na ich głowie. Zagraniczne firmy prowadzą badania, pracują nad uzupełnieniami i nowościami, ryzykują, a ich polscy partnerzy rozwijają się bezpiecznie w ich cieniu. Czy nie jest to wtórność? Czy przypadkiem kariera pojęcia "integrator" nie jest właśnie konsekwencją braku umiejętności i ambicji tworzenia nowego, skłonnością pozostawania w cieniu wielkich partnerów - producentów produktów, które "integrują"? Wszak prawdziwa integracja jest również dodawaniem wartości, a w przypadku rodzimych projektów integratorskich rzadko kiedy ta wartość dodana wykracza ponad 5% całego kontraktu.

Cały informatyczny Zachód się spieszy. Tu Internet, tam CRM, ASP, SCM, ciągle nowe pomysły, a u nas nie czuje się tego pośpiechu, ekscytacji. Rafał Styczeń, prezes Internet Investment Fund, uważa, że nasze firmy informatyczne są zaściankowe, bo ludzie nie mają międzynarodowego obycia. Nie mają kontaktów i nie potrafią ich z zagranicznymi firmami nawiązywać. Na kolejnych, dla przykładu, targach CeBIT wystawia się niewiele rodzimych firm. Albo uważają, że nie mają nic do zaoferowania na światowym poziomie, albo po prostu nie umieją się porozumieć z obcokrajowcami, poczynając od najprostszej kwestii znajomości języka angielskiego. Jedna na 50 firm informatycznych deklaruje, że chciałaby coś wyeksportować na zachodni rynek. Jesteśmy zaściankowi. A Peter Drucker powiedział: " W ciągu następnych pięciu lat będą istnieć dwa rodzaje dyrektorów naczelnych: ci, którzy myślą w skali globalnej, oraz ci, którzy są bezrobotni ".


TOP 200