Internetowa demokracja

Partyjna karta kredytowa

Potencjalny sympatyk lub wręcz członek brytyjskiej Partii Pracy może ściągnąć na swojego iPoda podcasty z odpowiedziami polityków partii na pytania nadesłane przez wyborców, może podpisać się wirtualnie i realnie pod kolejnymi organizowanymi przez partię kampaniami, wypowiedzieć się na forum i przekazać darowiznę na rzecz partii, płacąc w Internecie kartą kredytową, dzwoniąc pod podany numer telefonu lub zamawiając specjalną partyjną kartę kredytową, bądź decydując się na pozostawienie partii części lub całości swojego spadku. Zachęcany jest do tworzenia politycznych blogów, przy czym może skorzystać z przygotowanego na stronie podręcznika instruującego, jak go stworzyć. Zapraszany jest do włączania się w pracę lokalnych oddziałów partii, do czego pierwszym krokiem jest wypełnienie internetowego formularza precyzującego, w jaki sposób mógłby to zrobić (rozpowszechnianie materiałów drukowanych, zbieranie funduszy, rozmowy z wyborcami z siedziby partii etc.).

Co więcej, na stronie internetowej Partii Pracy znajduje się sekcja działająca w nieco podobny sposób do serwisów blogowych, umożliwiająca stworzenie kampanii na rzecz czegokolwiek (zniesienia powszechnego obowiązku szkolnego czy zwiększenia opłat za zanieczyszczanie środowiska). Za stworzenie strony kampanii i rozpropagowanie jej odpowiada jej twórca. Odwiedzający stronę mogą uznać postulaty za słuszne i poprzeć je lub też zagłosować przeciwko nim. Każdego miesiąca informacja o kampaniach, które cieszyły się największym poparciem społecznym, przekazywana jest zarządowi partii, co daje szansę włączenia ich do programu politycznego partii. W warunkach polskich to science fiction. A może nie?

Patrząc na strony PiS, PSL, SLD, SDPl trzeba pozbyć się złudzeń. LPR zbiera podpisy pod hasłem obrony konstytucyjnego prawa do życia i jednocześnie kary śmierci dla pedofilów-morderców, ale nie oferuje wyborcom innych sposobów wypowiedzenia się. Platforma Obywatelska namawia "bądź aktywny", ale kończy "wstąp do PO" lub "poleć znajomemu" i tyle. Najdalej poszli demokraci.pl, tylko nie wiadomo, czy na pewno w dobrym kierunku. I to nie ze względu na forum rozdyskutowane dość okołopolitycznie, czy blogi ludzi związanych z partią, ale stronę sympatycy.demokraci.pl. "Chcemy wam rozdać mnóstwo gadżetów - smycze, koszulki, długopisy. Ale ostrzegamy, dla wszystkich nie wystarczy. Musicie o nie zawalczyć. Liczy się aktywność. Ten, kto zbierze najwięcej punktów, staje się zwycięzcą. Za każdego znajomego, który zarejestruje się z Twojego polecenia - 10 punktów. Napisany i zaakceptowany artykuł w dziale Publicystyka - 20. Nieskasowana wypowiedź na forum - 1. Każda wzmianka, która ukaże się za Twoją przyczyną w mediach - od 10 do 50. Stworzenie prywatnej strony Dlaczego popieram demokratów.pl - 20". Niby nie tak daleko od tworzenia politycznych blogów, do czego zachęcają laburzyści, ale jednak jakoś inaczej. A może właściwie to samo, tylko Brytyjczykom udało się nadać temu bardziej elegancką oprawę? Może to po prostu kwestia doświadczenia - lub jego braku - w politycznym marketingu?

Internet szkodzi, czy pomaga aktywności politycznej?

Pomaga, oczywiście. Pozwala skoordynować pracę wielu ludzi, dotrzeć do tych, którzy jeszcze nie wiedzą, że są zainteresowani, wykorzystać i spotęgować osobiste powiązania zwolenników danej kampanii czy partii. Jenny Pickerill, wykładowca na brytyjskim Uniwersytecie Leicester, w artykule "Radical Politics on the Net" opublikowanym w marcu br. w Parliamentary Affairs zwraca jednak uwagę na negatywne aspekty wykorzystania sieci w działalności politycznej. Dotychczasowe badania pokazują, że udostępniona online informacja rzadko wywołuje faktyczne działania, o ile otrzymująca ją osoba nie ma innych związków z działalnością polityczną, choć stymuluje do większego zaangażowania tych, którzy do tej pory angażowali się w działania w niewielkiej skali lub też byli zaangażowani w inne, powiązane projekty.

Technologie informatyczne i telekomunikacyjne i towarzyszący im wzmożony przepływ informacji sprawiają, że trudniej podjąć akceptowalną dla wszystkich decyzję, ustalić jednolity program działania i utrzymać spójną zbiorową tożsamość. Im więcej współuczestników i współtwórców, tym bardziej owa wspólna tożsamość ulega rozwodnieniu, czego doświadcza w tym momencie - w pewnej skali - tworząca się Partia Kobiet. Ponadto, w społeczeństwie, które wysoko ceni indywidualizm i jednocześnie dysponuje technologiami takimi jak Internet, wysokie jest ryzyko (czy też szansa) powstania "sieci indywidualistów", którzy identyfikując się z wieloma grupami ograniczają zaangażowanie w każdej z nich, zastrzegając sobie zawsze prawo wyboru innej opcji. W takim środowisku trudno o zaufanie, które jest podstawowym warunkiem powodzenia każdego zespołowego działania.

Wydaje się, że dla ukierunkowanych akcji, których cele są jasne i dobrze określone, wspomniane kwestie zaufania czy rozmytej tożsamości nie są istotne. Deklaracja udziału jest wystarczającą deklaracją ideową i wystarczy do nawiązania owocnej współpracy. Dla partii politycznych tożsamość i lojalność są kluczowe, co kłóci się z takim wykorzystaniem współczesnych mediów, które byłoby satysfakcjonujące dla współczesnych obywateli.

Autorka nie jest członkiem żadnej partii politycznej, choć okresowo sympatyzuje z wybranymi inicjatywami.


TOP 200