Intelektualna własność programisty

Interpretacji ciąg dalszy

W przypadku sporu uczestnicy procesu sądowego wytrwale podtrzymują swoje stanowiska i nie zazdroszczę sędziemu rozstrzygającemu w takich sprawach. Argumenty obu stron znajdują umocowanie w tym samym przepisie, a rozróżnienie - bez precyzyjnie określonych kryteriów - co jest formą wyrażenia programu, co zaś jego ideą i zasadą, jest istotnie trudne. Przykładem może być schemat blokowy lub sformalizowany algorytm strukturalny programu komputerowego - jest on zarówno formą, jak i przedstawieniem zasady funkcjonowania programu. Wiele razy widziałem, w jaki sposób w takich przypadkach strony procesu potrafią konsekwentnie i logicznie uzasadniać swoje stanowisko, powołując się przy tym na cytowane tu wcześniej zapisy ustawy.

Należałoby oczekiwać, że problem zostanie klarownie wyjaśniony w publikacjach i komentarzach dotyczących art. 74. Otóż nie, chociażby w Komentarzu do Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, autorstwa profesorów Janusza Barty i Ryszarda Markiewicza z Instytutu Wynalazczości i Ochrony Własności Intelektualnej na Uniwersytecie Jagiellońskim, nie określono pojęcia program komputerowy oraz - moim zdaniem - nie podano wyraźnych kryteriów rozróżnienia tego, co podlega ochronie. Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której funkcjonuje ustawa chroniąca prawa do programu komputerowego, a więc obiektu, który nie został określony i zdefiniowany. Trudno to zrozumieć, skoro precyzyjnej znajomości i zrozumienia tego pojęcia wymaga się od studentów pierwszego roku informatyki.

Kolejnym zapisem, który budzi wśród użytkowników programów komputerowych co najmniej niezrozumienie, jest art. 75.2.1: "Nie wymaga zgody uprawnionego sporządzenie kopii zapasowej, jeżeli jest to niezbędne do korzystania z programu komputerowego". Należy zatem wnioskować, że sporządzenie kopii zapasowej w celach bezpieczeństwa (chociażby w obawie zniszczenia oryginału) takiej zgody wymaga.

W przypadku sporu sądowego trudno zaiste zrozumieć, kto ma rację: czy ten, kto logicznie postąpił i zrobił kopię zapasową na wypadek zniszczenia oryginału nośnika (co zdarza się wszak dość często), czy uprawniony, który każdemu użytkownikowi może udowodnić, że wykonanie kopii zapasowej wcale nie było "niezbędne do korzystania z programu komputerowego", a zatem wymagało stosownej zgody. Sędzia stojący przed tego typu dylematem może rzeczywiście mieć problem.

W sytuacji, w której nośniki programów cechują się dużą awaryjnością, wydaje się, że niezbędna jest modyfikacja tego artykułu, np. wymagana jest zgoda uprawnionego na wykonanie kopii zapasowej programu, której to kopii nie można używać równocześnie z oryginałem programu komputerowego, chyba że umowa stanowi inaczej.

Kolejnym zapisem w ustawie, który jest powodem wielu kontrowersji i wątpliwości interpretacyjnych, jest art. 74.4.1, zgodnie z którym autorskie prawo majątkowe obejmuje m.in. prawo do "trwałego zwielokrotnienia programu komputerowego w całości lub części jakimikolwiek środkami".

Zapis o tyle nieprecyzyjny, co niezrozumiały. Ustawodawca w tym przypadku być może nie uwzględnił faktu, że programy komputerowe tworzy się, używając określonego języka programowania. Każdy język programowania ma ściśle określoną liczbę sformalizowanych rozkazów, instrukcji, dyrektyw i wyrażeń. Przykładowo, asemblery mają w swoim zakresie zaledwie kilkadziesiąt różnych rozkazów. Dwóch niezależnie działających programistów musi z konieczności używać tych samych rozkazów i wyrażeń, jest więc nieuniknione powtarzanie identycznych ciągów rozkazów. Chcąc np. oprogramować skomplikowane działanie mnożenia liczb zmiennoprzecinkowych, użyją zapewne podobnego - jeśli nie identycznego - ciągu instrukcji. Czy to oznacza, że nastąpiło nielegalne skopiowanie fragmentu programu?

Idąc dalej, w końcu również pojedynczy rozkaz czy instrukcja to też "część programu". Takie rozumowanie prowadzi do absurdu, ale byłem świadkiem sporu, gdzie tak właśnie został postawiony problem, przy czym podparto się ścisłą interpretacją zapisów ustawy. Sędzia orzekający z natury rzeczy nie zna przecież specyfiki i języków programowania. Brakuje bowiem stwierdzenia, że chodzi tu o istotną, wyodrębnioną i dającą się wyróżnić część programu.

Prawo wyłączności

Jeszcze więcej kontrowersji budzi interpretacja tego zapisu w przypadku działań pojedynczego programisty. Przepisy wyraźnie stanowią, że autorskie prawa majątkowe do programu komputerowego stworzonego przez pracownika należą do jego pracodawcy, o ile umowa nie stanowi inaczej. Realia są jednak takie, że każdy doświadczony programista posiada jednak swoisty warsztat wykonawczy, słusznie nazywany doświadczeniem zawodowym.

Praktycy wiedzą, że do optymalnych rozwiązań programistycznych dochodzi się czasem po latach programowania. W przypadku programistów tworzących aplikacje o szczególnych wymaganiach, czyli takich, gdzie kryterium przydatności są krótki czas wykonania, ograniczona zajętość pamięci, odporność na błędy itd., raz wykreowane i sprawdzone rozwiązanie będzie stosowane przez tegoż programistę wszędzie tam, gdzie zajdzie tego potrzeba, czasem nawet w programach o całkowicie innym przeznaczeniu.


TOP 200