Informatyk jak wróżka

Konieczne związki

Firmy coraz częściej wiążą się tylko z kilkoma kluczowymi dostawcami. Dalsze postępowanie jest wymuszone przez ten wybór. "To swego rodzaju autopilot. Nastawiamy się na jakiś kierunek i potem nowe rozwiązania są akceptowane automatycznie" - uważa główny informatyk w jednym z funduszy inwestycyjnych. Oczywiście, decyzje te są co pewien czas weryfikowane, np. gdy następują nieoczekiwane zdarzenia na rynku informatycznym.

Firmy informatyczne znane są z nie spełnionych obietnic. Plany rozwoju aplikacji czy systemów operacyjnych krzyżują często fuzje między producentami lub bankructwa itp. "W tej branży klient nie jest w dobrej sytuacji. Trudno wskazać mi jakikolwiek zakupiony przez nas system, z którym nie byłoby problemów" - uważa Marek Gołda. Do tej sytuacji wszyscy jednak już się przyzwyczaili. Niepewność stała się normą. To ryzyko, które jest wpisane w prowadzenie biznesu. "Nie można nim obarczać jedynie dostawcy, trzeba się nim dzielić. Trzeba też robić wszystko, by nie dochodziło do sytuacji, w której musimy zerwać z dostawcą. Z usług prawników korzystają jedynie osoby, które nie przykładają wagi do prowadzenia projektów" - uważa informatyk w dużej instytucji finansowej.

Do kluczowego znaczenia związków z dostawcami przekonani są też inni informatycy. "Czasem dobra relacja między dostawcą a klientem może zadecydować o sukcesie danego wdrożenia" - uważa Krzysztof Heller. W przypadku firm zagranicznych ważna jest też jakość ich lokalnego oddziału. Marek Gołda podkreśla, że ryzyko można zmniejszać, stawiając na pewnych dostawców. "A to oznacza, że często trzeba niestety przepłacać" - konstatuje Marek Gołda. "Własny zespół nie wystarczy. Trzeba korzystać z wiedzy i doświadczenia partnerów" - mówi Krzysztof Heller.

Pochłaniacze informacji

W planowaniu nie można zaniedbać czynnika ludzkiego. "Można zastosować każdą technologię, ale w praktyce może się okazać, że brakuje specjalistów, bez których nie da się z niej korzystać" - uważa Krzysztof Heller.

Dotyczy to w szczególności nowych rozwiązań. Innowacje mają to do siebie, że na początku są technologiami o wysokim stopniu ryzyka. Na ich stosowanie stać więc jedynie liderów rynkowych, bogate przedsiębiorstwa, które równolegle rozwijają różne rozwiązania. Mniejsze firmy podpatrują liderów. Wszystkim przydaje się obserwacja nowości.

W PTC Era GSM funkcjonuje mała grupa, zajmująca się obserwacjami trendów. Ten zespół pracuje nad tym, na co nie wystarcza czasu specjalistom pochłoniętym sprawami codziennymi. "Dzięki tej grupie powstaje swoisty ferment twórczy" - mówi dyrektor informatyki w Erze GSM. W Thompson-Polkolor obserwacja rynku jest zadaniem jednego z pracowników pionu informatyki.

Analiza analizy

Firmy w Polsce, które dysponują znaczącymi budżetami przeznaczonymi na rozwój systemów informatycznych, zaczynają korzystać z raportów renomowanych firm analitycznych. "To istotne źródła informacji przydatne przy przewidywaniu trendów i kierunków rozwoju technologii informatycznych. Wszystko później i tak weryfikuje rynek" - uważa Ireneusz Chmielak. Raporty nie są jednak uniwersalnym rozwiązaniem. W opinii ich czytelników stanowią tylko szkielet, który i tak trzeba wypełnić własną wiedzą, by rozwiązać konkretny problem (można też wynająć konsultanta).

Autorzy raportów także nie uzurpują sobie prawa to bycia wyrocznią. "Nie jesteśmy futurologami - zamiast przewidywania przyszłości, jako cel stawiamy sobie wspomaganie naszych klientów, jakimi są działy informatyki w dużych firmach, w podejmowaniu decyzji. Podejmowaniu ich dzisiaj, a nie kiedyś, w przyszłości! Bo dostarczamy przede wszystkim informacje o bieżącym rozwoju sytuacji" - mówi Charles White, jeden z wiceprezesów Gartner Group.

Trudnym do przecenienia źródłem informacji o bieżącej i przyszłej sytuacji w branży informatycznej są bezpośrednie kontakty informatyków, nieraz z konkurencyjnych firm. Niektórzy uważają, że w Polsce daje się odczuć brak forum wymiany wiadomości między informatykami. Trudno im przez to porównać uzyskiwane wyniki, gdyż inaczej niż np. w Ameryce na ogół boją się oni mówić o stosowanych rozwiązaniach. Można to tłumaczyć niską kulturą prawną, która prowadzi do sytuacji, kiedy nie wiadomo, co można, a czego nie należy przekazać na zewnątrz firmy. Nie wszyscy podzielają tę opinię. "Bezpośrednie kontakty sprawdzają się przy podejmowaniu decyzji o zakupach, gdy sprawdzamy referencje, sami też czasem gościmy informatyków z innych zakładów" - mówi Marek Gołda.

Mniejszą rolę pełnią konferencje. Właściwie wszyscy narzekają na dostawców, a konkretnie na ich tendencję do chwalenia się i czczych obietnic. "Najchętniej w ogóle nie chciałbym mieć do czynienia z działami marketingu firm informatycznych" - uważa Marek Gołda. "Dostawcy są ciekawym źródłem informacji, ale o produktach konkurentów..." - śmieje się Ireneusz Chmielak. Najpoważniejsi klienci są jednak ważnym źródłem informacji dla firm informatycznych - mówią o tym, jakich produktów będą potrzebować w przyszłości. Wiedza ta płynie właśnie z planów strategicznych.


TOP 200