Indeks wad narodowych

Zapóźnienie technologiczne

Zapóźnienie technologiczne i opór przed inwestycjami ma co najmniej kilka przyczyn i nie jest tylko skutkiem konserwatyzmu i lęku przed odpowiedzialnością. "W USA przedsiębiorstwa są tak rozwinięte, a ich struktura i procesy biznesowe tak dopracowane, że wykorzystują ok. 90% swojego potencjału. Informatyka służy im do wyciśnięcia pozostałych 10%. W Polsce wiele firm wykorzystuje swój potencjał w 40-50% i w związku z tym te 10%, które mogłaby im przydać informatyka, nie mają tak wielkiego znaczenia" - wyjaśnia prof. Marek Hołyński, dyrektor ds. rozwoju strategicznego w ATM SA, wcześniej wykładowca na MIT i projektant w koncernie Silicon Graphics.

Polskie przedsiębiorstwa, poza chlubnymi wyjątkami, znacznie mniejszą wagę przywiązują do nowych zastosowań systemów informatycznych. W związku z tym niewielkie znaczenie ma także komfort pracy specjalistów rozwijających te systemy. Do nielicznych należą firmy, w których są rozważane zagadnienia ergonomii pracy i wpływu warunków zewnętrznych na jej jakość. "Polskie przedsiębiorstwa wciąż nie potrafią sporządzać sensownego budżetu na inwestycje, uwzględniającego odpowiednie warunki pracy dla specjalistów" - mówi Olgierd Zięba. - "Jest to zapewne dziedzictwo poprzedniej epoki, kiedy produktywność była mierzona liczbą wyprodukowanych towarów". Nieliczne firmy przywiązują należytą wagę do opracowania odpowiedniego systemu motywacji, który uwzględniałby specyfikę wysoko wykwalifikowanych fachowców, takich jak informatycy. Mimo rosnącego popytu na specjalistów IT, przedsiębiorstwa nie wypracowały specyficznych metod poszukiwania, rekrutacji i motywowania informatyków, a wszystkie te procesy odbywają się według stałych, często przyjętych przed kilkunastoma laty, metod.

Potęga nieświadomości

Wiele ze specyficznych problemów pojawiających się w wielu polskich przedsiębiorstwach ma źródło w złej polityce zarządów. Najbardziej widoczny jest brak wyartykułowanych potrzeb względem informatyki. "Tym, co najbardziej przeszkadza informatykom, jest brak klarownego zdefiniowania celu projektu" - mówi Tomasz Sobczyk. - "Często nie wiadomo nawet, czy projekt zakończył się sukcesem, czy porażką. My praktycznie nie znamy tych pojęć". Sytuacja ta wynika przede wszystkim z niskiej "świadomości informatycznej" decydentów i użytkowników, dla których tworzone są systemy. Na ogół nie zdają sobie oni sprawy z korzyści, jakie może im przysporzyć umiejętne wykorzystanie technologii, i mają mgliste pojęcie o tym, jaki jest cel wdrożenia. Decyzje o charakterze strategicznym scedowane są na informatyków. Prowadzi to do rozmycia odpowiedzialności za projekt i chaosu. "Czasami mam wrażenie, że wiele polskich przedsiębiorstw tworzy własne działy informatyki właśnie po to, żeby móc działać w tym chaosie" - mówi Tomasz Sobczyk. Chaos ten pogłębia się z kolejnymi projektami. Rośnie także alienacja działu informatyki, który z czasem przyzwyczaja się do swojej roli "dysponenta technologii". Zapomina o swojej służebnej roli względem innych działów, co jest nie do przyjęcia w międzynarodowych koncernach, gdzie między poszczególnymi działami panują równoległe relacje.

Ambitni, ale bez przesady

Kolejną sferą, w której widać różnice między Polakami a informatykami zza granicy, jest stosunek do kariery zawodowej. Polscy informatycy nie planują swoich karier. Nie zastanawiają się nad tym, w jakich firmach warto pracować i jakie kroki podjąć, by ułatwić sobie dalszy rozwój zawodowy. Niektórzy menedżerowie mówią wręcz o mniejszych ambicjach polskich informatyków.

Pewną rolę odgrywają tu obiektywne ograniczenia, wynikające chociażby z rozmiarów firm. Szczytem kariery w Polsce jest zarządzanie zespołem złożonym z kilkuset informatyków, gdy w USA wiele firm dysponuje działami IT liczącymi kilka tysięcy specjalistów. Nieco inna jest także rola informatyków. W Polsce, gdzie firmy raczej są skupione na implementacji technologii, informatykowi trudno jest osiągnąć znaczenie, jakie zdobywają menedżerowie IT w państwach wysoko uprzemysłowionych, gdzie konkurencja jest na tyle rozwinięta, że istotną rolę odgrywa innowacyjność zastosowanych rozwiązań.

Wiele przyczyn leży jednak w mentalności. Zapotrzebowanie na informatyków jest na tyle wysokie, że nawet niedoświadczony specjalista przy odrobinie szczęścia może liczyć na pensję rzędu 4-6 tys. zł miesięcznie, czyli połowę tego, co zarabia jego dyrektor. Dla świeżo upieczonego absolwenta jest to kwota na tyle wysoka, że szybko zaczyna brakować mu motywacji do dalszego racjonalnego rozwijania swoich umiejętności. Całą energię wkłada w utrzymanie status quo, swój rozwój zawodowy planuje w perspektywie danej firmy. "Na szczęście wszystko bardzo szybko się zmienia. Pokolenie dzisiejszych nastolatków na pewno mierzy już znacznie wyżej. Zresztą będą oni na tyle wykształceni, że w ciągu kilku lat znacząco podniesie się poziom konkurencji" - komentuje Tomasz Sobczyk.


TOP 200