Indeks wad narodowych

Praca w polskich przedsiębiorstwach jest specyficzna - twierdzi wielu menedżerów IT. Wynika ona przede wszystkim z ich złej struktury organizacyjnej. Duże znaczenie mają także cechy osób wykonujących zawód informatyka.

Praca w polskich przedsiębiorstwach jest specyficzna - twierdzi wielu menedżerów IT. Wynika ona przede wszystkim z ich złej struktury organizacyjnej. Duże znaczenie mają także cechy osób wykonujących zawód informatyka.

Wśród informatyków wciąż żywy jest stereotyp zachodnich firm, wydających na nowe technologie miliony dolarów rocznie i zatrudniających wielu doskonale wykształconych specjalistów. Nawet o najlepszych fachowcach mówi się, że są "dobrzy jak na polskie warunki". Czy rzeczywiście polscy informatycy tak bardzo różnią się od zachodnich kolegów? Na czym polegają te różnice? Gdzie tkwi ich źródło?

Bezwładnie, choć z polotem

Polscy informatycy na pewno nie muszą wstydzić się swoich kwalifikacji. Mimo ograniczonego dostępu do źródeł, braku odpowiednich laboratoriów na wyższych uczelniach, a czasami nawet zapóźnienia technologicznego firm, ich wiedza i umiejętności często okazują się znacznie wyższe niż kwalifikacje informatyków z państw wysoko rozwiniętych. Opinię tę potwierdzają zarówno zagraniczni pracodawcy, jak i szefowie działów informatyki, którzy zetknęli się z zachodnimi metodami zarządzania IT. "Na pewno np. w USA jest więcej geniuszy i wizjonerów, którzy pchają informatykę na nowe tory, jednak przeciętny polski informatyk posiada znacznie szerszą wiedzę i umiejętności niż jego kolega z Ameryki" - mówi Olgierd Zięba, kierownik działu informatyki w Powszechnym Towarzystwie Emerytalnym Zurich Solidarni, absolwent jednego z amerykańskich uniwersytetów, który przez wiele lat pracował w USA. - "Wszechstronne wykształcenie czyni nas przy tym bardziej uniwersalnymi. W USA przy każdym niemal projekcie zaangażowanych jest wiele specjalizowanych podmiotów: firmy zewnętrzne, konsultanci, informatycy z działów, a wszyscy odpowiadają za ściśle określoną dziedzinę. W Polsce można to robić ograniczonymi siłami". Wynika to przede wszystkim z modelu kształcenia przyjętego na polskich uczelniach. Wielu szefów działów IT, którzy mieli okazję współpracować ze specjalistami z różnych krajów, jest oczarowanych kwalifikacjami polskich informatyków. Szczególnie chwalą ich zdolności do rozwiązywania problemów niekonwencjonalnych. "Im bardziej nietypowe przedsięwzięcie, tym lepiej wypadają nasi rodzimi informatycy" - przyznaje Tomasz Sobczyk, dyrektor Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego BIG Banku Gdańskiego EGO, przez wiele lat współpracujący z grupą duńskich specjalistów. Niestety, umiejętności te często okazują się niewystarczające. "Problem polega na tym, że większość projektów to zadania standardowe, typowe, do których nie potrzeba inwencji, a jedynie systematycznej, dobrze zorganizowanej pracy. A tu już wyraźnie widać nasze braki" - kontynuuje Tomasz Sobczyk.

Informatycy zza granicy lepiej niż Polacy radzą sobie z analizą i rozpoznaniem kluczowych problemów. Ich olbrzymią zaletą jest także systematyczność, cechująca podejście do każdego, nawet najbardziej banalnego projektu. "Na wejściu rozpoznają kluczowe obszary projektu i podstawowe przyczyny problemów. My wciąż mamy kłopot ze zdefiniowaniem przyczyn i skutków, odróżnieniu kluczowych kwestii o charakterze ogólnym od mniej istotnych szczegółów" - przyznaje Tomasz Sobczyk. - "Do tego dochodzi również problem nadmiernej ekscytacji narzędziami, przywiązania do wykorzystywanych technologii, która to skłonność zaczyna dominować nad celem nadrzędnym projektu". Ta ostatnia cecha sprawia, że wiele projektów realizowanych w Polsce jest wykonywanych niemal w oderwaniu od założeń ogólnych. Rzutuje także na dobór systemów używanych w przedsiębiorstwach.

Gdzie trzech informatyków, tam sześć konfliktów

Kolejną cechą, charakterystyczną nie tylko dla informatyków, jest indywidualizm, cechujący zarówno menedżerów, jak i szeregowych pracowników. Wpływa on nie tylko na jakość pracy w grupie, ale także na relację między podwładnymi a przełożonymi. Jest to tym bardziej uciążliwe, że większość firm działających w Polsce jeszcze nie wypracowała standardów dotyczących współpracy między specjalistami z różnych działów, a także informatykami a przedstawicielami firm usługowych. "Specjaliści z Zachodu mają to we krwi, uczą się współpracy niemal od przedszkola" - mówi Tomasz Sobczyk. - "Polacy ciągle jeszcze chcą grać pierwsze skrzypce. Mają przy tym skłonność do przyjmowania osobistej perspektywy, co sprawia, że każdy konflikt przyjmuje postać sporu personalnego, w którym istota problemu jest odsunięta na plan dalszy".

Konflikty te są tym bardziej destruktywne i zapiekłe, im dłużej trwa współpraca w grupie. "Pół biedy, gdy wybuchają w gorącym etapie projektu - wtedy zazwyczaj dotyczą spraw powierzchownych i łatwo korygować ich skutki. Gorzej, gdy projekt zaczyna krzepnąć, wtedy uwidaczniają się konflikty głębsze i bardzej brzemienne w skutkach" - mówi Tomasz Sobczyk. Mają one zazwyczaj nie spotykaną gdzie indziej skalę i powodują wiele negatywnych skutków. Sprzyjają utrwaleniu i tak zbyt wyraźnych podziałów, utrudniających pracę działu, a także aklimatyzację kolejnych specjalistów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200