Haker: nie!

Profesjonalizm

"Druga strona" zastrzeżeniami informatyków na ogół się nie przejmuje. Hakerzy twierdzą bowiem, że głód pracodawców na osoby z ich wiedzą jest tak duży, że nie dość, że potrafią zapłacić każde pieniądze za byłego włamywacza, to jeszcze przymykają oko na jego kryminalną przeszłość.

"Liczy się tylko profesjonalizm" - mówi, prosząc o zachowanie anonimowości, jeden z byłych hakerów, którego środowisko, złożone z byłych studentów jednej z uczelni technicznych w kraju, wsławiło się wieloma włamaniami do systemów informatycznych w Polsce i na świecie. Jednak słowo haker działa wciąż na pracodawców, jak płachta na byka. Każdy z szefów informatyki polskich przedsiębiorstw jednoznacznie odżegnuje się od pomysłu wynajęcia firmy zajmującej się bezpieczeństwem sieciowym zatrudniającej byłych włamywaczy. "Dlatego też pomysł - mówi jeden z hakerów - aby założyć firmę konsultingową, która szczyciłaby się zatrudnianiem hakerów, nie wypalił". Głównym jednak powodem był brak funduszy. Co może bowiem trójka najlepszych nawet studentów bez przysłowiowego "grosza przy duszy".

Realizm

W USA w przeciwieństwie do Polski świetnie prosperują firmy bezpieczeństwa sieciowego, zatrudniające byłych komputerowych włamywaczy. "Byli włamywacze mają częstokroć największe rozeznanie o bezpieczeństwie sieciowym - mówi Matthew Harrigan, założyciel MicroCosm, firmy zatrudniającej byłych hakerów - gdyż swoją wiedzę zdobywają przy praktycznym wykorzystaniu luk systemowych. Ich umiejętności kształtuje upór, z jakim dążą do złamania kodu, włamania się do serwera i poznania haseł". Dla Matthew Harrigana istnieje jednak granica przyzwolenia. Jest nią zakaz przyjmowania do pracy ludzi z kryminalną przeszłością i tych, którzy wciąż zajmują się włamywaniem.

Paradoksem w postępowaniu szefa MicroCosm jest fakt, iż uważa on, że przestępstwo otrzymuje rację bytu wraz z wyrokiem sądowym. Haker, który co najmniej raz się włamał, ukradł, zniszczył, bądź zamienił dane, ale nigdy nie został zatrzymany nie jest - zgodnie ze światopoglądem Matthew Harrigana - przestępcą i może być zatrudniony w MicroCosm. Dla niego hakerzy dzielą się na dwie grupy: tych, którzy uważają, że podpisanie się na stronie FBI jest po prostu fajne i tych, dla których samo istnienie zakodowanej informacji stanowi wyzwanie, rękawicę, którą należy bezzwłocznie podnieść. Szef MicroCosm optuje za ludźmi z drugiej grupy. "Dzięki temu w łamaniu systemów klientów mamy 99,9% skuteczności" - chwali się Matthew Harrigan.

"Mogę bawić się jak dzieciak i jeszcze mi za to płacą" - podsumowuje swoją pracę w MicroCosm jeden z ludzi Matthew Harrigana. Na co polski haker odpowiada bez zastanowienia - "płacą nam nie za zabawę, ale za wyjątkowe umiejętności".


TOP 200