Firmy (wciąż) żal

Rozmowa
Z Romanem Kluską, założycielem i byłym prezesem Optimusa, rozmawiamy o zniknięciu z rynku tej firmy, chęci odkupienia przed kilku laty jej części i nowych wyzwaniach, które stawia dziś przed sobą.

Śledził Pan to, co działo się z tą spółką przez ostatnie dziewięć lat?

Muszę przyznać, że nie na bieżąco. Choć dochodziły do mnie co jakiś czas "odpryski" informacji z rynku lub te otrzymywane od przypadkowo spotkanego byłego pracownika. Niedawno na żaglach spotkałem prezesa firmy Optimus Wrocław, która zresztą całkiem dobrze sobie radzi.

Czuje Pan żal, że Optimus - Pana dziecko - znika z rynku? Dziś okazuje się już tylko tzw. wydmuszką dla spółki Work Service, która dzięki temu chce skrócić proces wejścia na giełdę. Gdy Pan odchodził, firma miała przychody na poziomie 667 mln zł, w zeszłym roku zaledwie 47 mln zł...

Elementem mojego porozumienia z BRE Bankiem i Zbigniewem Jakubasem było zobowiązanie, że nie będę się wtrącał do tego, co oni robią. I tak zrobiłem. Nigdy jednak - gdybym wciąż miał siłę sprawczą - nie podjąłbym pewnych decyzji. Żal, że to wszystko tak się potoczyło. Szkoda firmy i wielu wartościowych, nietuzinkowych pracowników, z którymi można byłoby wiele dokonać.

Jakich decyzji Pan by nie podjął?

Po pierwsze, nigdy nie podzieliłbym Optimusa na części. Najskuteczniejszym bowiem środkiem do pozbycia się przeciwnika jest właśnie podzielenie go. Niezwykłą - nie do osiągnięcia przez konkurencję - synergię dawała sprzedaż komputerów i kas fiskalnych - ten sam serwis, ta sama logistyka. Niekorzystna, moim zdaniem, była też rezygnacja z nazwy Optimus IC na kasach fiskalnych, które były instalowane w co trzecim sklepie w Polsce. To była znakomita promocja firmy i jej marki. Podział zaś wprowadził również - niekorzystne dla firmy - wewnętrzne antagonizmy.

Czy zostało coś jeszcze z grupy, którą Pan budował?

Nie jest z nią - mimo że została podzielona - tak źle, skoro dwie, a może więcej z ponad 30 firm, które założyłem, mają wciąż silną pozycję i intensywnie się rozwijają. Mam na myśli Optimus IC (obecnie Novitus - przyp. red.) i Onet.pl. Pierwsza z tych firm ma do dziś tego samego prezesa zarządu - Bogusława Łatkę - który tą firmą znakomicie kieruje. Jedną z moich decyzji był też zakup terenów i budowa biurowców przy ul. Marynarskiej w Warszawie. Dziś wyrosło tam miasteczko białych kołnierzyków.

Nie ciągnęło Pana do powrotu do branży?

Parę lat temu niewiele brakowało, a tak by się stało. W ówczesnej firmie Optimus IC chciano dokonać niekorzystnych moim zdaniem zmian, w tym w kierownictwie. Zadeklarowałem wówczas, że w takim razie ją odkupię. To chyba wywołało refleksję wśród nowych właścicieli Optimusa i ostatecznie Optimus IC "nie ruszono".

A teraz?

IT zmienia się bardzo szybko, a ja muszę się uczyć cierpliwości. W tym co robię dopiero po latach można zobaczyć efekt. Często popełnia się błędy i dopiero w dłuższej perspektywie trafia się na właściwe parametry produkcji. To bardzo ambitne zadanie.

Czym dokładnie Pan się dziś zajmuje?

Chcę stworzyć pierwszy dojrzewający ser owczy w Polsce, który powstaje przez wiele miesięcy, a nawet lat z niepasteryzowanego mleka. Swoją jakość uzyskuje on z doskonałej czystości, która zapobiega rozwijaniu się w nim bakterii. Dzięki temu otrzymujemy naturalny produkt. Nie ma jednak gotowego przepisu na taki ser owczy. Wszystkiego trzeba dokonywać metodą prób i błędów, zdobywając własne doświadczenie.

W końcu jednak nam się udało. W tym miesiącu rozpocznę sprzedaż mojego sera w pierwszym sklepie, który otwieram w Krynicy Górskiej. Być może niedługo powstanie taki także w Warszawie...


TOP 200