Element integracyjny

Ireneusz Chmielak: Dostawcy wykorzystują panującą dzisiaj modę na hurtownie danych, tak jak kiedyś na systemy klient/serwer. Prawie każda firma, która oferuje usługi informatyczne, ma dzisiaj w ofercie także hurtownie danych. Są firmy, które oferują wdrożenie hurtowni w 100 dni. A dlaczego nie w 10 albo w jeden?

Aleksander Wyka: Narzędzia firm konkurujących na rynku hurtowni danych są ze sobą porównywalne. Z punktu widzenia użytkownika istniejące między nimi różnice są zawsze drugoplanowe. Projekt, który jest technology driven, na pewno nie skończy się sukcesem. Dlatego partnerem do wdrożenia hurtowni danych powinna być raczej firma konsultingowa, a nie komputerowa. Ta ostatnia zawsze będzie najbardziej zainteresowana sprzedażą swojej technologii. To zupełnie różne cele.

Nie bardzo można liczyć na wiedzę użytkowników w zakresie budowy hurtowni danych. Polskie uczelnie nie dają im jej. Na świecie już na studiach pracuje się z systemami do podejmowania decyzji.

Ireneusz Chmielak: Tym, co mogą zaoferować firmy konsultingowe, jest właściwa metodologia, dzięki której proces zdobywania doświadczeń i kształtowania modelu danej firmy będzie przebiegał prawidłowo. W przypadku dużych firm komputerowych szukamy pojedynczych osób, które mają odpowiednie doświadczenie i wiedzę. Ważne są doświadczenia konkretnych pracowników danej firmy, a nie szyld.

W założeniu dane umieszczane w hurtowni powinny służyć jedynie do odczytu. Nie można ich więc modyfikować. Czy nie stwarza to w Panów firmach problemów?

Ireneusz Chmielak: Taka jest teoria. W praktyce czasami dane trzeba modyfikować. W naszym przypadku może to być np. korekta danych dotyczących transakcji o dużej wartości, która ma wpływ na informację o rentowności banku, oddziału czy klienta. Ale nigdy nie jest to zmiana danych, lecz dodanie nowego zapisu. Tutaj trzeba być bardzo ostrożnym, ponieważ grozi nam, że hurtownia przerodzi się w system transakcyjny, którego rola jest inna.

Informacja zarządcza nie musi być bardzo dokładna. Tu idzie raczej o trendy. Pewien margines błędów jest więc dopuszczalny.

Witold Wieteska: NBP nie jest instytucją komercyjną, dla nas najważniejsza była potrzeba obsługi działalności statystyczno-analitycznej. Operujemy na danych sprawozdawczych i tam czasem zdarzają się istotne korekty. Dane poprawiane są u źródła i stara, błędna informacja, zastępowana jest nową. Według podręcznika powinniśmy dane zamrażać. Ale co nam po zamrożonych danych, o których wiemy, że są nic nie warte?

Jeśli dane w hurtowni nie będą wiarygodne, to użytkownicy znowu zaczną sięgać do ich pierwotnych repozytoriów rozproszonych między kilkadziesiąt różnych źródeł. W każdej dziedzinie potrzebne jest wprowadzenie danych w systemach, które pozwalają na ich weryfikację i ocenę, co to są za dane.

Wiesław Nigot: Budowa hurtowni często wiąże się z uruchomieniem innego projektu, którego celem jest dostarczenie do hurtowni brakujących danych, niezbędnych do zrealizowania konkretnego celu biznesowego, np. segmentacji rynku.

Ireneusz Chmielak: Wiarygodność informacji tym bardziej maleje, im większa jest niejednoznaczność gromadzonych danych. Rozwiązaniem jest jednorodność przy wprowadzaniu danych i dbałość o ich "czystość". W Banku Handlowym opóźnialiśmy rozpoczęcie zasilania hurtowni. Potrzebowaliśmy czasu na dokonanie zmian procedur organizacyjnych i księgowych, także dotyczących wprowadzania danych. Dopiero gdy weszły one w życie, ustaliliśmy datę, począwszy od której dane są przesyłane do hurtowni. Dzięki temu nie mieliśmy problemu z czyszczeniem danych.

Pan Ireneusz Chmielak w swojej wypowiedzi, przytoczonej w jednym z tegorocznych numerów Computerworlda, zauważył, że hurtownia danych jest pewnym tworem teoretycznym, do którego dojście jest w praktyce niemożliwe. Czy to nie brzmi nadto pesymistycznie?

Ireneusz Chmielak: Daleki byłbym od pesymizmu. Nazwałbym to raczej optymistycznym stwierdzeniem smutnych faktów. Zależy, co się rozumie pod pojęciem hurtowni. Chyba najlepiej ją definiować poprzez opis funkcji, jakie ma spełniać. Dla nas wdrażanie hurtowni jest procesem ciągłym, który trwać będzie pewnie tak długo, jak długo istnieć będzie moja firma. Można jedynie mówić o zakończeniu wdrażania konkretnej aplikacji opartej na hurtowni danych. Słyszałem o firmie, która ogłosiła, że zakończyła prace wdrażania hurtowni. Później, po roku, okazuje się, że trzeba w pewien sposób rozbudować bazujące na niej aplikacje. I trzeba wtedy włożyć dużo wysiłku w odnalezienie rezultatów prac prowadzonych rok wcześniej.

Naszym kierunkiem działania jest budowa coraz większej liczby aplikacji opartych na jednolitym modelu danych. Bez niego, funkcjonowanie tych aplikacji byłoby zagrożone.

Celem wdrożenia muszą być aplikacje przygotowywane dla konkretnego użytkownika. Jemu jest obojętne, czy używana przez niego aplikacja jest posadowiona na hurtowni danych. Ta wiedza interesuje tylko informatyków.


TOP 200