Duchy przeszłości

Najważniejsza była zmiana filozofii. To już nie urzędnik uznaje, czy dany wyrób można wprowadzić na rynek. Stosowanie norm jest dobrowolne, a podstawową systemu oceny zgodności jest deklaracja producenta, że wyrób spełnia wymagania. Producent bierze na siebie całkowitą odpowiedzialność. Jeżeli jego deklaracja nie jest zgodna z prawdą, to wyrób jest wadliwy, a użytkownik ma prawo do jego wymiany lub naprawy na zasadach gwarancji. Uprawnienia konsumenckie i stosowanie prawa cywilnego pozwalają, by działania wyspecjalizowanych służb kontrolnych były wsparte organizacjami konsumenckimi i sądami powszechnymi.

Jeżeli producent nie ma odpowiedniego zaplecza technicznego, to może poddać swój wyrób badaniu w jednym z akredytowanych laboratoriów. Uzyskanie akredytacji do prowadzenia takich badań wymaga sprostania nie tylko posiadaniu odpowiedniej aparatury pomiarowej i wykwalifikowanej kadry, ale również zdolności dowiedzenia bezstronności, braku jakiegokolwiek związku z procesami produkcji lub projektowania. Badania w akredytowanym, oznaczonym międzynarodowym numerem, laboratorium są obowiązkowe w przypadkach, kiedy dotyczą bezpieczeństwa, np. kompatybilności elektromagnetycznej. Badania przeprowadzone w którymkolwiek z państw członkowskich UE są oczywiście uznawane w innych krajach. Instytucje wydające certyfikaty zgodności z wymaganiami muszą również uzyskać odpowiednią akredytację, co bynajmniej nie jest wcale łatwe.

Polska zaakceptowała i wprowadza od kilku lat europejski system normalizacji i oceny zgodności z wymaganiami. Dyrektywy nowego podejścia zostały transponowane do polskiego porządku prawnego. Ogólne ramy prawne systemu tworzy Ustawa o normalizacji z 12 września 2002 r. i Ustawa o ocenie systemu zgodności z 30 sierpnia 2002 r.

Normalizacja, homologacja!

Normalizacja wymagań dla systemów teleinformatycznych kupowanych ze środków publicznych, w tym użytkowanych przez administrację, jest postulowana od dawna przez wszystkie zainteresowane strony, co zaowocowało powstaniem projektu ustawy o informatyzacji. Prace sejmowe są bliskie ukończenia. Brzmienie projektu nadal budzi wątpliwości, np. co do szerokiego katalogu instytucji wyłączonych z regulacji. Jednak przepisy na temat oceny wymagań są bliskie poprawności. Wymagania będą nie tylko publikowane, ale producent czy integrator będzie miał dostęp do procedur testujących. Kiedy to konieczne, powinien też otrzymać oprogramowanie pozwalające na testowanie interfejsów. Razi jeszcze niekonsekwencja terminologiczna. W kilku miejscach pojawiają się pochodne słowa "standard", zamiast już przyjętego na użytek polskiego prawa w ustawie o normalizacji pojęcia "norma". Słowa te są synonimami, jedno z języka francuskiego, drugie z angielskiego, a ich mieszanie w ustawach może sprawiać później problemy.

Znacznie gorzej było z ustawą o promocji zatrudnienia z kwietnia ub.r. Umknęła ona chyba uwadze służb ministra gospodarki i pracy odpowiedzialnych za normalizację. Chociaż można by się nie dziwić temu rozproszeniu uwagi, skoro przez kilkanaście miesięcy od połączenia ministerstw pracy i gospodarki nie udało się dobrze zintegrować obu portali internetowych.

Minister, wykonując delegację art. 4 ust. 2 ustawy, wydał w sierpniu ub.r. rozporządzenie w sprawie homologacji systemów informatycznych stosowanych w urzędach pracy. Określenie "homologacja" znalazło się w ustawie, a tryb i procedury uzyskiwania są analogiczne do tego, co zwykło się za homologację uważać. Wprowadzono szczególny tryb procedur, ignorując ogólne przepisy o normalizacji. Delegacja ta zawiera ponadto istotny błąd, bo przewiduje określenie "standardów wymagań homologacyjnych", a nie wymagań dla samych systemów. O to zaś by wszystkim chodziło, aby system zakupów był przejrzysty. Przewidziano też wydawanie świadectw homologacji, chociaż do tego ustawa akurat nie upoważnia.

Projekt ustawy o informatyzacji te błędy naprawia, nadając całkowicie nowe brzmienie odpowiedniemu ustępowi w art. ustawy o promocji zatrudnienia. Sądząc po prezentacji na konferencji "Państwo w mikro- i makro skali", nie wszyscy przyjęli to do wiadomości. Właśnie ta nazbyt jak dla mnie swobodna urzędnicza twórczość skłoniła mnie na konferencji do głośnego protestu.

Oby nie powróciła

Zakładając, że ustawa o informatyzacji jest bliska uchwalenia, homologacja raczej nie wróci w znanej, starej, najgorszej, uznaniowej formie do sektora IT po kilku latach prac nad jej zniesieniem w telekomunikacji. I całe szczęście, bo wynik skargi wniesionej przeciwko Polsce do Trybunału Europejskiego przez pierwszego poszkodowanego byłby raczej oczywisty. Wystarczy uważnie przejrzeć orzeczenia Trybunału z ostatnich kilku lat.

Każdy budujący system, czyli administracja również, ma prawo określić wymagania i żądać od dostawców ich spełniania. Ważne by były one przejrzyste, a przede wszystkim w ogóle były. Warto przy okazji czerpać z bogatego dorobku organizacji normalizacyjnych.


TOP 200