Drony na polskim niebie

Monitoring to podstawowe zadanie, jakie się stawia dronom. Leszek Gawin, szef działu operacyjnego Ericsson Polska, i jego współpracownicy wykorzystują koptery do odbioru prac instalacyjnych i remontowych infrastruktury telekomunikacyjnej. Są pionierami w swoim koncernie. Zwykle odbiór prac, poprzedzony ustaleniem ich zakresu, wymaga kilkukrotnego wejścia na maszt albo dach budynku. Zespół Leszka Gawina sprawdził z powodzeniem inne rozwiązanie, znakomicie przyspieszające całą akcję. Dron przesyła obraz z kamer inżynierom odbierającym np. remont lub instalację stacji BTS. Jeśli nic ich nie niepokoi, potwierdzają wykonanie zadania. BTS zaczyna pracować.

W tym samym celu drony służą energetykom do badania stanu sieci elektroenergetycznej ze szczególnym uwzględnieniem stanu gwintów i śrub masztów. Natomiast GOPR i TOPR coraz częściej proszą o wsparcie firmy droniarskie, w tym Michała Wojasa, właściciela firmy FlyTech z Krakowa, by wspomógł poszukiwania zaginionych osób. Dron dociera w zakątki niedostępne dla ratowników lub takie, w których akcja poszukiwawcza niosłaby zbyt wysokie ryzyko dla nich samych.

Zobacz również:

  • 5G to nie tylko smartfony - jakie technologie skorzystają?

Podobnie myślą funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy kupili w tym roku cztery zestawy bezzałogowców FlyEye od firmy Flytronic z Grupy WB Electronics. W skład każdego zestawu wchodzą trzy płatowce, trzy moduły obserwacyjne oraz system kontroli i przekazu danych w czasie rzeczywistym. Wartość umowy to niemal 6,8 mln zł. Drony służą obecnie na granicy z Ukrainą w Nadbużańskim Oddziale Straży Granicznej.

Tu zaszła zmiana

Jesteśmy na początku drogi w masowym wykorzystaniu dronów do zastosowań cywilnych. Od hurraoptymizmu ważniejsze jest zadać sobie pytanie, w czym mogą one nam pomóc. Znamienne są tutaj doświadczenia menedżerów Operatora Gazociągów Przesyłowych Gaz-System SA.

Dostrzegają oni w dronach szansę na obniżenie kosztów działania oraz zwiększenie efektywności w zakresie kontroli sieci przesyłowej i nadzoru nad pracami budowlanymi. Dzisiaj co kwartał doświadczony pracownik tej firmy siada obok pilota na pokład śmigłowca i sprawdza, czy na trasie gazociągu nie pojawiły się jakieś zabudowania, drzewa, krzewy, gruzowiska albo mikronieszczelności. Zwraca też uwagę na stan zaawansowania prac przy nowych gazociągach.

Tymczasem nitka gazociągu jamalskiego jest monitorowana z powietrza raz na miesiąc, również przez Gaz-System, tyle że na zlecenie spółki zarządzającej tą infrastrukturą. Ale obloty niemieckich gazociągów odbywają się co tydzień, co znakomicie poprawia wiedzę operatorów o stanie sieci. Tym tropem chce pójść polska spółka, lecz szuka na rynku tańszego i sprytniejszego rozwiązania niż obserwator na pokładzie śmigłowca.

Dwa lata temu rozpisała nawet przetarg na usługi teledetekcyjne, zachęcając firmy z bezzałogowcami do składania ofert. Ale okazało się, że drony cywilne działały wówczas raczej jako podniebne kamery telewizyjne. Pozyskany obraz musiałby na ziemi przejrzeć pracownik firmy, co byłoby o wiele bardziej kłopotliwe, niż utrzymać dotychczasową metodę działania. „Nas nie interesuje 60 GB obrazów. Nas nie interesuje nawet 5 MB danych. My chcemy wiedzieć wyłącznie, gdzie nastąpiła zmiana od ostatniego oblotu” – dobitnie wyłuszcza potrzeby Wojciech Burzyński, zastępca dyrektora Pionu Eksploatacji OGP Gaz-System SA.

Takie podejście jest innowacyjne, lecz przebija się do świadomości tylko niektórych menedżerów firm i instytucji publicznych. Niestety, większość z nich nie wie o nowych możliwościach przesyłania i analizy danych, ba, jest wręcz niechętna jakimkolwiek zmianom. Przyjmuje strategię: „chciałabym, a boję się” lub jak kto woli: „lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu”. Za największą wyobrażalną sobie zmianę uznaliby sytuację, gdyby drony przejęły zadania załogowych statków powietrznych w skali 1:1. To droga donikąd.

Gdy używamy platformy bezzałogowej, nie chodzi o to, by zebrać dane, a następnie zatrudnić człowieka do ich mozolnego przeglądania i weryfikacji, ale by wyszukać tę jedną, jedyną zmianę i podnieść natychmiast alarm. Powinniśmy skorelować możliwości, jakie daje latanie, z możliwościami przetwarzania w chmurze. Tu pojawia się miejsce dla działających w Polsce firm informatycznych. Dron ma być narzędziem do analizy i przetwarzania informacji, dlatego branża lotnicza powinna zmienić schemat myślenia i zacząć traktować drony nie jak samoloty, ale jak roboty. Kluczem do rozwoju biznesu bezzałogowców jest włączenie się firm informatycznych, które wpłyną na przedsiębiorstwa wykorzystujące drony, oraz na konstruktorów tych maszyn, by zaczęli traktować drony jako wysunięte części systemu informatycznego.

W tę stronę idą m.in. Asseco Poland i Comarch. Asseco zawiązało alians z warszawską firmą MSP Marcin Szender, z którą wspólnie oferuje drony w różnych konfiguracjach sprzęgnięte w system monitoringu, natomiast Comarch w sojuszu z Instytutem Technicznym Wojsk Lotniczych i innymi firmami oferuje drony jako część Comarch SOC – Security Operations Center (zintegrowanego Centrum Bezpieczeństwa).

Doszliśmy bowiem do drugiej strony medalu, czyli podejścia konstruktorów maszyn bezzałogowych. Zdecydowanie zbyt rzadko wsłuchują się oni w potrzeby klientów i nie zawsze rozumieją sens idei potrzeb informacyjnych. Klienci muszą nauczyć się mówić, zaś konstruktorzy słuchać. W branży potrzebny jest ferment twórczy, który doprowadzi do rozwoju rynku.


TOP 200