Do szczeniąt (mie tylko) w informatyce

Homo Informaticus...

... cokolwiek to znaczy, w moim rozumieniu jest synonimem profesjonalisty w branży IT. A to oznacza, że zna i rozumie istotę całego procesu wytwarzania systemu, właściwie widzi rolę użytkownika, nie fetyszyzuje narzędzi, a gdy wytworzy jakieś cudo, zadba o to, aby służyło ono użytkownikowi. Przeistaczanie się Szczenięcia w dojrzałego inżyniera IT jest jednym z najciekawszych procesów, które zdarza się mi obserwować. I kiedy mogę być świadkiem tego, jak użytkownik, kompromitujący się wciąż (a przecież mamy rok 2005) swoją indolencją informatyczną, ustawia Szczenię informatyczne w kącie za złe zachowanie, jestem szczęśliwy.

Nasza praca nad stworzeniem systemów informacyjnych w swej końcowej fazie zostaje sprowadzona do roli narzędzia, którego ocena przydatności jest zawsze taka sama. Zupełnie nie ma znaczenia, czy jest to technologia trójwarstwowa, czy open source. Ważne zawsze jest to, czy przynosi jakieś udogodnienia, poprawę. W kontaktach z użytkownikami odczuwamy czasem pretensję, że nie wpadają oni w euforię w trakcie prezentacji nowej aplikacji. Świat IT wciąż jeszcze w zderzeniu ze światem wyobrażeń użytkownika jest jednowymiarowy, monochromatyczny, aspołeczny.

Wrócić do relacji nauka - zastosowania...

... warto właśnie podnieść ten aspekt transferu wiedzy, który polega nie tylko na przekazie umiejętności, ale i podstaw kultury funkcjonowania organizacji i zespołów ludzkich w świecie rzeczywistym. Odnoszę wrażenie, że dzisiaj się tego nie rozumie, że karykaturalnie nadal wyolbrzymia się znaczenie czystej sztuki informatycznej nad zwykłym zastosowaniem. Jeżeli dochodzimy do ostrych kontrowersji w zderzeniach wykonawca - zamawiający, to ich natura jest jak najbardziej trywialna. Czysta sztuka inżynierska nie ma zupełnie znaczenia, jeżeli nie wpisuje się w społeczny kontekst całego procesu. Przecież zawsze chodzi tylko o coś śmiesznie trywialnego: zarezerwować bilet kolejowy, napisać pracę dyplomową, wystawić przelew do banku.

Projekty informatyczne zawalają się nie dlatego, że zawiodła technologia, umiejętności, nawet nie identyfikacja wymagań. Zawalają się dlatego, że informatycy, jeżeli zrozumieli potrzeby użytkowników, to nie zrozumieli ich kontekstu społecznego, nie zrozumieli, po co jest potrzebny system IT.

Post scriptum

Pracując z kolejnymi rocznikami młodych, inteligentnych absolwentów studiów informatycznych albo modnych kierunków zastosowań informatyki ze smutkiem odnotowuję powracającą inwokację dla Szczenięcia w jego wejściu w świat realny: to jest komputer, komputer pomoże w wykonaniu nawet najtrudniejszej operacji, tę operację wykonują Panie i Panowie w okienkach po to, abyś kiedyś mógł kupić... nowe skarpetki. Bo zawsze mamy do czynienia z jakimś procesem społecznym.

dr Zbigniew Olejniczak jest dyrektorem Departamentu Informatyki w Ministerstwie Gospodarki i Pracy.


TOP 200