Do szczeniąt (mie tylko) w informatyce

Relacje przemysł - zastosowania to najczęściej wmuszanie niechcianych produktów. Od czasu wytworzenia pełnego środowiska graficznego, 80% użytkowników ma już to, czego potrzebuje. To przemysł wprowadza kolejne bariery, aby wymuszać kolejne zakupy, i aby sycić się nieprzerwanie przychodami. Relacje przemysł - zastosowania to przede wszystkim jednostronny przepływ kapitału do przemysłu w zamian za przepływ tylko częściowo chcianych produktów i pseudowiedzy.

Przepływ wiedzy z przemysłu do zastosowań ma charakter peryferyjny, ale gdy tylko okazało się, że może być to przepływ zbyt niekontrolowany, to natychmiast pojawiły się starania o opatentowanie poszczególnych wytworów intelektu informatyków. W końcu opatentujemy (i to mnie przeraża) to wszystko, co zdmuchnie iluzję, np. open source'ów. Zresztą wystarczy przeanalizować treści tzw. firmowych wystąpień na wszelkiego rodzaju sympozjach i konferencjach, aby przekonać się, że mamy w nich do czynienia nie tyle z ochotą przekazywania wiedzy, ile wyłącznie z agresywnym, nonszalanckim i niechcianym marketingiem produktów i usług. Już w tak prosty sposób "patentowanie" wiedzy przez korporacje i koncerny daje znać o sobie.

Relacje nauka - zastosowania...

... to jedyny wart dzisiaj społecznej akceptacji transfer wiedzy. Byłby to transfer wart pełnego zaakceptowania i aprobaty, gdyby nie fakt, że Szczenię (pora wracać do tytułu) kończące uczelnię przez kolejnych kilka lat zasługuje jedynie na miano Absolwenta. Tak jak kiedyś, będąc w terminie u majstra, po kilku latach zostawało się czeladnikiem, tak dzisiaj, dopiero po kilku latach praktyki Szczenię staje się inżynierem oprogramowania, administratorem, analitykiem. Rzecz jest wręcz przygnębiająca, jak wielkie są braki Absolwentów trafiających do rzeczywistych instytucji, biur i firm produkcyjnych. Jak mała jest ich wyobraźnia, gotowość działania, nadspodziewanie niska kreatywność i efektywność. Czy to oznacza, że są głupi, że kolejne pokolenia tracą geny stanowiące o poziomie IQ? Nic podobnego. Te Szczenięta - Absolwentów, których znam, podziwiam i mam nadzieję, że odnieśli przekonanie o moim najwyższym szacunku. Ale są tak nieprzygotowani do swoich ról. Są tak głupio przekonani, że coś umieją.

Kiedy Computerworld zorganizował był konferencję nt. jakości w oprogramowaniu, to gdzie zleciały się Szczenięta? W izbie machania myszą, w jakimś tam najnowszym pakiecie - narzędzi, czy w izbie dyskusji o jakości? W tym właśnie przejawia się Szczeniactwo, w tym fenomenie PC, magii machania myszą i tryumfalnym komunikacie "I Am Zbigniew Olejniczak" z pierwszej lekcji programowania. I wówczas Szczenię wyobraża sobie, że coś posiadło. Głupio sobie wyobraża. Co zatem w tej relacji nauka - zastosowania jest błędnie "zaimplementowane"? Przede wszystkim błędnie jest zaprojektowany proces wytworzenia Szczenięcia - Absolwenta. Ten, kto kończył uczelnię techniczną, pamięta zajęcia z projektowania przekładni zębatych. I co? Czy po latach umielibyśmy skonstruować pojazd do tych swoich przekładni i skrzyń biegów? Czy po latach już wiemy, gdzie wcisnąć ten swój pierwszy komunikat "I Am Olejniczak". To jest właśnie błąd "implementacji".

Ilu naszych znakomitych Mistrzów pędzi od projektu do projektu, gdzie mogą się realizować i zarabiać pieniądze, i nie ma czasu czytać pierwszych, studenckich projektów. Muszą, bo przemysł był kupił ich intelekt. Te studenckie projekty są mierne, słabe i często zniechęcające. Ale już ich 5. wersja zaczyna być interesująca, wiem to z praktyki. Czy Mistrzowie mają czas czytać te 4. początkowe wersje, aby pojawiła się 5., to jest błąd "implementacji".

Kiedy czytamy o sukcesach polskich informatyków, to oznacza jedynie tyle, że jeden szalony Mędrzec znalazł kilku ponadprzeciętnych uczniów i ich... unieszczęśliwił. Zbudowali coś w rodzaju informatycznego ferrari i przepychają się teraz w korku, wzdłuż Marszałkowskiej, ze średnią 15 km/h - to jest właśnie błąd "implementacji".

Szczenię poznaje świat...

... gdy rozpoczyna swoją pierwszą pracę... i bardzo go ten świat zadziwia. Kiedy Szczenię - Absolwent przychodzi do swojej pierwszej firmy, to się przede wszystkim dziwi. System informatyczny jest skomplikowany i nie widać na pierwszy rzut oka jego początku ani końca. Składa się z cegiełek - aplikacji (modułów, komponentów) pracowicie poukładanych. Gdy się ruszy jedną, reszta staje się bezwartościowa. Jak dętka cała dobra z jedną małą dziurką.

Jeszcze gorzej, gdy trzeba zacząć pierwszy samodzielny projekt, który ma w efekcie wytworzyć całościową aplikację. Wówczas okazuje się, że czysta inżynierska robota jest dodatkiem, relaksem, wytchnieniem w całym procesie wytwarzania. Reszta jest mozołem rozmów z użytkownikami, którzy często mają problemy w opowiedzeniu o swojej pracy w sposób zrozumiały dla otoczenia. Obnaża się fetysz o prymacie wymagań użytkownika w jego wstydliwej nagości logiki rozumowania.

Jeżeli Szczenię - Absolwent nie zazna dysonansu pomiędzy teorią a praktyką, nigdy nie dorośnie, nie zrozumie złożoności wytwarzania systemów, istoty pracy zespołowej i znaczenia pracy w zespole. Na zawsze pozostanie amatorem i będzie przynosił wstyd swoim Mistrzom.


TOP 200